Nie sprawdzałam rozdziału!
Will nawiedzał mnie w snach już od trzech nocy, przez co chodzę niewyspana. Zaczęłam spędzać coraz więcej czasu w towarzystwie Bena, z którym nie miałam wcześniej jakiegoś kontaktu. Pokazał mi wiele ciekawych gier, które pomagają mi nie spać jak najdłużej. Niestety i ten pomysł zaczął mnie zawodzić, bo najzwyczajniej w świecie zasypiałam przy grach.
Aktualnie leżę na łóżku i rozmyślam. Nie wytrzymam tak dłużej...
Zamknęłam oczy, tylko na chwilkę i usłyszałam jego głos.
Czyżbym znów zasnęła?
Otworzyłam oczy i to był błąd, bo Will lewitował nade mną parę metrów. Jego świecące oczy były wyraźnie widoczne w ciemnościach.
- Już jutro twoje życie się posypie, haha - zaśmiał się cicho.
- Co masz na myśli, mówiąc, że się posypie? - zapytałam już zmęczona.
- Zobaczysz - rozpłynął się.
Czy ja go sobie wyobraziłam? Czy on tu naprawdę był?
Nie mam pojęcia, ale o jego słowach przekonałam się już nad ranem, kiedy zeszłam z zamiarem zjedzenia śniadania. Weszłam do kuchni, a tu nagle przeleciał mi nóż przed twarzą. Kolejny nóż niestety wbił mi się w nogę.
Jeff i Eyeless Jack się kłócą...
W końcu są mordercami, więc to u nich normalne, że noże latają sobie swobodnie jak jakieś wróbelki.
Na szczęście moje krwawiące udo, jako jedyny zauważył wujek Splendor.
Szybko teleportował się ze mną do mojego pokoju i zniknął gdzieś. Wrócił z apteczką.
- Och, Slender powinien im dać piankowe makaroniki, zamiast noży. Bardzo cię boli, słoneczko? - zapytał, kiedy odkażał ranę.
- Uh, wiesz... Nóż mi się wbił w udo, a czuję ból nieco bardziej od was, więc tak. Boli.
- Spokojnie, wziąłem parę rzeczy na taki wypadek - powiedział i dokończył bandażowanie rany.
Kazał mi się położyć, a sam usiadł obok mnie. Spędziłam z nim dobre pół godziny, pijąc sok i jedząc czekoladę. Błagam, uwielbiam go...
Niestety Splendor został zawołany pilnie na dół i zostałam sama.
Po pięciu minutach, z obawy, że zobaczę Willa, zeszłam na dół i chwilowo mój mózg odmówił posłuszeństwa, po tym co zobaczył. Mój ojciec... On właśnie się obściskiwał z jakąś kobietą, która nie wyglądała zbyt... Naturalnie.
- Co? - zdołałam wydusić z siebie tylko to jedno słowo.
Ojciec, kiedy mnie zobaczył, wstał.
- Och, skarbie. Poznaj moją kobietę Susanne. Sue, poznaj moją córkę, Mię. Opowiadałem ci o niej.
- Cześć Mia - odpowiedziała niby miło, ale coś mi w niej nie pasowało.
Przysięgam, że oczy to ona ma podobne do Willa...
- Ta, cześć... Jednak wrócę na górę.
Kiedy weszłam do pokoju, jak burza przez drzwi wpadł Offenderman.
- Mia, o co chodzi? - zapytał.
- O nic.
- Mia... Mów, a nie obrażasz się jak dziecko.
No i tu miarka się przebrała...
- Jak dziecko? Naprawdę? Tylko tyle potrafisz powiedzieć? Ile się już z nią spotykasz, co? - zapytałam.
- A co w ogóle cię to obchodzi? Mam prawo spotykać się z kim chce i nie masz nic do tego - zdenerwował się.
- Ale mogłeś chociaż wcześniej coś powiedzieć, a nie znajduję was w salonie jak się obściskujecie...
Nagle jego czarne oczodoły (tak, chciałam napisać oczy XDD) zaczęły świecieć, tak jak oczy Willa. Na zielono i fioletowo...
Co tu się odwala do cholery.
Złapał mnie za kołnierz i przycisnął do ściany.
- Tak naprawdę, to wziąłem cię tu z litości. Nie chcę cię widzieć do końca dnia - powiedział i wyszedł z pokoju.
Z litości?
Z litości...
No tak, mogłam się spodziewać.
Wzięłam telefon, słuchawki i portfel i wybiegłam.
Nie hamowałam już łez, które lały się strumieniami.
Przebiegłam przez salon. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi...
- Mia, gdzie biegniesz? - zapytało parę osób, ale ich nie słuchałam.
Biegłam przed siebie.
CZYTASZ
Nie taki, jaki się wydaje // Offenderman
FanficOffenderman... Przed oczami każdy ma wysokiego, zboczonego mężczyznę w kapeluszu i płaszczu. Jego bracia mają go za kogoś nieodpowiedzialnego i nie szanującęgo kobiet. A co, jeśli naprawdę jest inny? Co, jeśli kiedyś miał dziewczynę, która go zostaw...