29 - " I tak minęła im godzina, aż nagle..."

771 29 20
                                    


W poprzednim rozdziale:

- Czy mówi ci coś zając z czerwonymi świecącymi oczami? - zabrzmiałem jak debil. Mój brat jakby się przeraził, ale potem szybko opanował.

- Tak i to nie jest dobry znak... Wiesz dlaczego mi tak zależało na tej księdze z baśniami? - zaprzeczyłem - Spójrz, tu są opisane niby baśnie, ale to wszystko jest prawdziwe. Królik zwiastuje nadejście magicznego zabójcy... Nie znam jego imienia, ale pojawia się co parę lat i robi niezłą rzeź. Lepiej uważajcie i niech Mia nie wychodzi po zmroku. - odpowiedział jak zwykle swoim poważnym tonem głosu.

Szczerze to nawet na się boje.

_____________

W

stałam jak zwykle dość późno. Słońce było schowane za gęstymi i ciemnymi chmurami. Zapowiadało się na burzę, ale dopiero gdzieś na wieczór.

Zeszłam na dół, z zamiarem zjedzenia jakiegoś śniadania, lub w sumie bardziej obiadu, bo było około dwunastej.

W salonie zauważyłam jedynie wujka Splendiego, który oglądał jakieś bajki.

Weszłam do kuchni i zaczęłam ją przeszukiwać w poszukiwaniu czegoś zjadliwego. Lodówki nawet nie otwierałam, bo Jack zapewne trzyma tam nerki. Otworzyłam jedną z szafek i znalazłam ciastka. Wzięłam je i postanowiłam wrócić do swojego pokoju, lecz po drodze wpadłam na Trendera.

- Mia, mogłabyś proszę pójść mi do sklepu po parę materiałów? Ja jestem dziś strasznie zmęczony i nie dam rady zamienić się w człowieka. Mam swój ulubiony sklep, taki czerwony na przeciwko spożywczego. Powinnaś od razu go zauważyć. Powiedz że kupujesz dla Trendiego. Powinien zrozumieć i wybierze to co zwykle biorę.

- No dobrze, mogę ci kupić, tylko zrób mi listę - powiedziałam i ruszyłam do pokoju.

Zjadłam parę ciastek i ubrałam najzwyklejszą bluzę i spodnie. Wujek dał mi listę i pieniądze. Wyszłam na zewnątrz i od razu poczułam wiatr. Zapowiada się ciekawie.

Ruszyłam w stronę miasta. Założyłam słuchawki i puściłam losową piosenkę. Las przez który szłam był pięknym miejscem. Weszłam do miasta i skierowałam się w stronę sklepu. Rzeczywiście, sklep na zewnątrz był cały czerwony.

- Dzień dobry?

- Witam piękną panienkę, czym mogę służyć? - zapytał sprzedawca.

Miał długie białe włosy i przyjazny wyraz twarzy.

- Przyszłam zrobić zakupy dla wujka Trendiego, ale niestety się nie znam.

Sprzedawca nagle ożywił się.

- Oh, dla Trendiego? Dał ci jakąś listę? - zapytał, więc bez słowa mu ją podałam.

Zaczął czytać i nagle zniknął gdzieś za drzwiami.

Po pięciu minutach, wrócił z rolką materiałów.

- A więc tutaj są wszystkie materiały, o które prosił, a tutaj guziki i inne takie - powiedział, kiedy zaczął pakować.

Kiedy zapakował, zapytałam:

- A więc ile to wyniesie?

- To niezwykle drogie materiały, ale dla Trendiego robię zniżki. Trzysta dwadzieścia pięć złotych - powiedział.

Dałam tyle, o ile prosił i wyszłam. Myślałam, że wyjdzie z pięćset złotych. Miałam wracać do domu, ale nagle zaburczał mi brzuch. Cóż, jadłam tylko ciastka, więc... Ruszyłam w stronę jakiegoś fast fooda i kupiłam hamburgera na wynos. Usiadłam w pobliskim parku i jadłam.

Nagle dosiadł się do mnie jakiś chłopak. Miał żółtą bluzę z kapturem i czarną maskę zasłaniające praktycznie całą twarz. Było mu widać jedynie jedno zielone oko i jasnobrązowe włosy.

- Hej, jak ci na imię? - zapytał.

Odwróciłam się w jego stronę i zastanawiałam się, czego on ode mnie chce.

- Um, jestem Mia. A ty? Jak masz na imię? - zapytałam, a w środku płakałam o pomoc.

- Jestem William, ale mów mi Will.

Zaczęliśmy gadać. Całkiem spoko z niego typ.

- Wiesz co, muszę wracać do domu - powiedziałam.

- Odprowadzę cię trochę, dobrze?

Pokiwałam głową, na znak, że się zgadzam.

Szliśmy przez las, rozmawiając o wszystkim i o niczym.

Nagle zatrzymaliśmy się.

- O co chodzi? - zapytałam.

Patrzył się w jeden punkt, więc również spojrzałam w tamten punkt. Ten sam królik, którego widzieliśmy z tatą.

- Borys, gdzie ty się podziewałeś? - zapytał Will do królika.

Dziwne...

Królik pokicał do niego, a William wziął go na ręce.

- To twój królik? - zapytałam.

Nic nie powiedział, tylko zaczął zdejmować maskę. Wtedy ujrzałam jego twarz. Drugie oko było koloru fioletowego, pod oczami miał ciąg run, a usta były czarne...

- Will? - zapytałam ponownie.

Nie odpowiedział, tylko patrzył się na mnie. Nagle wokół mnie zaczęła pojawiać się jakaś aura. Wszystko zaczęło się robić zamazane.

- Niech cierpią te ścierwa - zdążyłam usłyszeć.

__________

- Długo nie wraca... - zaczął Trender.

- TO WSZYSTKO TWOJA WINA - wykrzyczał Off.

- TO NIE JEGO WINA, NIE WIEDZIAŁ - wykrzyczał Splendor.

- MOŻECIE SIĘ ZAMKNĄĆ DO CHOLERY? PRÓBUJE MYŚLEĆ - wykrzyczał Slender.

I tak minęła im godzina, aż nagle...

Nie taki, jaki się wydaje // OffendermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz