11 - "[...]depresji nie będę leczył"

963 49 57
                                    

Leżałam na łóżku szpitalnym.

- Najpierw Doktor Smiley zajmie się twoją raną. Potem ja spróbuję pomóc ci z pamięcią. - powiedział ten wysoki pan.

Po chwili wyszedł i zostawił mnie samą z pewnym mężczyzną. Ma czarne włosy, a na ustach i nosie maskę. Jego oczy były czerwone. Nosił na sobie koszule i krawat.

Podszedł do mnie pewnym krokiem i usiadł na łóżku. Podwinął mi koszulkę i zdjął moje spodnie do kolan. Nie powiem ale się zawstydziłam. Przejechał dłonią po ranie, której krwawienie nieumiejętnie zatamował żółto oki.

Zaczął robić swoje. W końcu się odezwał.

- Jak już wiesz, jestem Doktor Smiley. Wcześniej się nie znaliśmy, więc to nasza rozmowa zapoznawcza. Miło mi cię poznać ślicznotko. - powiedział, a ja wstrzymałam oddech.

Nie wiem czy to z powodu bólu, czy raczej zawstydzenia.

- Ja... Nie wiem kim jestem, co robiłam, ani nic. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i spuściłam wzrok.

Ten jedynie złapał mnie za ramię i lekko szturchnął.

- Ale weź mi tu nie smutaj, bo depresji nie będę leczył. - powiedział. - spójrz na mnie. - podniósł mój podbródek.

Spojrzałam w jego oczy.

- Przypomnisz sobie wszystko prędzej czy później, zobaczysz. - wypowiadając to, zaczął bandażować ranę. - A jeśli nie, to zawsze można poznać wszystko od nowa. Nawet mógłbym ci pomóc.

Spojrzałam gdzieś za niego.

Czy na pewno chcę pamiętać to, co się wydarzyło kiedyś? Czy nie lepiej będzie jeśli zacznę od nowa?

W odpowiedzi przytaknęłam głową i położyłam się.

- Dobrze, zobaczymy, czy możesz chodzić. - oznajmił i pomógł mi wstać.

Trochę bolało, ale dawałam radę.

- Jest chyba dobrze. - odpowiedziałam niepewnie.

Dr. Smiley zaprowadził mnie do gabinetu... Chyba Slendermana o ile dobrze pamiętam. A raczej nie do gabinetu, ale pod jego drzwi.

- No słodziutka, tutaj się rozstaniemy, ale bez obaw. Zawsze możemy porozmawiać. - powiedział i puścił mi oczko.

Zdjął maskę i uśmiechnął się. Mogłam zobaczyć jego zaostrzone żeby. Po chwili zostawił mnie samą. 

Zapukałam w duże drzwi. Odpowiedział mi głos w głowie. Dziwne.

- Dzień dobry? - bardziej zapytałam, niż powiedziałam.

On jedynie do mnie podszedł i pomógł mi usiąść przy biurku, a on sam usiadł naprzeciwko mnie.

- Moje pierwsze pytanie brzmi, czy na pewno chcesz wszystko pamiętać? - zapytał.

Zaczęłam się zastanawiać. Może jednak lepiej będzie zacząć od nowa?

- Sądzę, że lepiej będzie zacząć od nowa, ale chciałabym poznać wszystkich. - odpowiedziałam dalej niepewnie.

- Dobrze, szanuję twoją decyzję. Skoro chcesz zacząć od nowa, to imię też nowe, czy wolisz stare? - zapytał. - uprzedzając twoje pytanie, miałaś na imię Mia.

- To chyba wolę zostać przy nim.

- Dobrze. Doktor Smiley ci wszystkich przedstawi od nowa. Znajdziesz go przy moich drzwiach. Tylko uważaj, bo on podsłuchuje. - powiedział.

Wstałam i ruszyłam w stronę dużych czarnych drzwi. Kiedy je otworzyłam, ktoś na mnie dosłownie poleciał.

- W-wybacz. - powiedział Smiley i pomógł mi wstać, zaciągnął mnie do swojego gabinetu.

- Co znów tutaj robimy? - zapytałam.

- No więc najpierw ci powiem ogólnie. Na Jeffa uważaj, bo to idiota i przez niego straciłaś pamięć. Offenderman to twój ojciec. Taki inny Slenderman w kapeluszu. Reszta wysokich to twoi wujkowie, tak samo jak Slenderman. Ty masz na imię Mia, a raczej Miriam, ale wszyscy niewiadomo dlaczego ci zdrabniają imię. Masz siedemnaście lat. My wszyscy jesteśmy mordercami oprócz ciebie. - spojrzał na mnie. - ale nie bój się, nikt ci nic nie zrobi moja droga. Przez utratą przyjaźniłaś się z Jasonem, Puppeteerem i Candy Popem. Tyle powinno ci starczyc, a teraz chodź.

Po pół godzinie znałam już każdego, ale z nikim się nie dogadywałam tak dobrze jak że Smiley'em. Aktualnie siedzę na kanapie wraz z doktorkiem.

- A gdzie ten cały Offenradenam? - zapytałam.

- Offenderman słodziutka. Szczerze to nie mam bladego pojęcia, gdzie on może być. Nie zadręczaj się tym teraz. - powiedział.

Nagle podszedł do mnie czerwonowłosy. Ja... Jason! Tak! Zapamiętałam.

- Mia możemy porozmawiać? - zapytał.

Spojrzałam na niego. Był czymś lekko przybity.

- Jasne. - odpowiedziałam, a ten odciągnął mnie aż do kuchni.

Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

- Na prawdę mnie nie pamiętasz? Żadnych wspólnie spędzonych chwil? - zapytał.

Lekko się zmieszałam. Ponoć byliśmy tylko przyjaciółmi, a on mówi jakbyśmy przeżyli razem nieco dłużej.

- Niestety. Wiem tylko, że byłeś moim przyjacielem - odpowiedziałam.

- Eh, no nic. Może kiedyś ci pamięć powróci. Idę do pokoju coś uszyć. - powiedział i odszedł.

Nie rozumiem. Czy ja mu coś zrobiłam?

Nie taki, jaki się wydaje // OffendermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz