Rozdział 11

3.4K 129 35
                                    

LUCY

Dopiero teraz to wszystko do mnie dochodzi. Naprawdę mam na sobie pierścionek zaręczynowy i jestem jego narzeczoną. W głębi duszy nadal miałam nadzieję, że mi wybaczy i po prostu odpuści. Rodzice byli wręcz zachwyceni tym, że kogoś mam. Nie chcieli, żeby czegoś mi brakowało, a to w końcu szef mojej mamy i nawet różnica wieku im nie przeszkadza. Teraz kiedy już wracamy do jego domu, nawet nie wiem co mam powiedzieć. Cisza jest teraz najlepsza, mimo że wiem, że musimy porozmawiać. Jak mam to niby zacząć? Nigdy nie byłam dobra w takich rozmawiać, a na pewno nigdy ich sama nie zaczynałam. Dosłownie w grobowej ciszy dojechaliśmy do domu, a ja od razu skierowałam się do sypialni. Nadal walczyłam sama ze sobą. Po chwili usłyszałam, że Paul wjechał do pokoju. Teraz albo nigdy.

- Naprawdę potrzebna była ci ta szopka?

- O jakiej szopce mówisz? Tylko się oświadczyłem mojej teraz narzeczonej.

- I akurat musiałeś to zrobić przy moich rodzicach?

- To, że zrobiłem przy twoich rodzicach działa tylko na moją korzyść czyż nie? W końcu chce mieć dobre kontakty z teściami.

- Po co to wszystko? Przecież i tak się zgodziłam. Nie odmówiłabym ci.

- Chciałem tak zrobić i zrobiłem. Koniec tematu. Zapamiętaj nie lubię się nikomu tłumaczyć z moich decyzji. Musisz to po prostu zaakceptować. Piękny pierścionek, prawda?

- Tak cudowny.

- Świetnie. Pewnie jesteś zmęczona, więc radze ci już iść spać, bo jutro czeka cię pracowity dzień.

- Co masz na myśli?

- To będzie mała niespodzianka kochanie.

Jaka niespodzianka? Co on w ogóle ma na myśli? Mam dość tych jego niespodzianek. Nigdy nie wiem co wymyśli. Jeszcze trochę a mogę się spodziewać, że jakiegoś królika wyciągnie z kapelusza. Nigdy nie lubiłam niespodzianek, a zwłaszcza od osób po których nie wiem czego się spodziewać.

***

Ze snu wybudził mnie lekki dotyk. Poczułam, jak ktoś dotyka mojej twarzy. Doskonale zdawałam sobie sprawę kto może mnie dotykać. Udawałam, że nadal śpię. Chciałam wiedzieć do czego może się posunąć, kiedy śpię. Ale po chwili Paul zabrał dłoń.

- Może kiedyś mi to wszystko wybaczysz.

Co niby miałabym wybaczyć? Co niby zrobił? To przecież ja ciągle go przepraszam, że zrujnowałam mu życie. Kiedy tylko usłyszałam, jak wyjeżdża z pokoju otworzyłam oczy. Sama już nie wiem jak mam zachowywać się w jego obecności. Od razu zaczęłam się zbierać z łóżka w końcu czekała mnie niespodzianka. Nie przykładałam uwagi do tego co zakładam. Liczyło się, żeby było wygodnie. Zastałam Paula pijącego kawę w jadalni.

- O wstałaś już.

- Tak. Pomóc ci w czymś?

- Nie trzeba, ale lepiej zjedz jakieś pożywne śniadanie, bo zaraz będziemy mieli gościa.

- Jakiego?

- Zaraz się przekonasz, ale najpierw zjedz coś. Energia dzisiaj ci się przyda.

Te jego pół słówka wcale mi nie pomagały, ale zrobiłam, jak mi proponował. Cokolwiek wymyślił jednak lepiej żebym miała na to siłę. Kiedy już kończyłam jeść usłyszałam dzwonek do drzwi. Nawet nie musiałam się fatygować, żeby je otworzyć, w końcu ma od tego ludzi. Do jadalni wkroczyła wysoka brunetka i to na pewno trochę starsza ode mnie. Posłała w naszą stronę miły uśmiech, a ja tylko zastanawiałam się kto to do cholery jest.

- Kochanie to nasz gość. Amanda planuje śluby i zaplanuję też nasz.

Co? Zatrudnił organizatorkę ślubów? Kiedy on zdążył to wszystko załatwić?

- Bardzo mi miło w końcu się poznać. Nie ukrywam, że mamy mało czasu. W końcu dwa tygodnie to jak nic. Zanim się obejrzymy minie ten czas.

Chwila moment on wczoraj dał mi ten pierścionek, a już zatrudnił organizatorkę i ustalił datę? Kiedy on to wszystko zaplanował? Nie mogłam wydobyć z siebie słowa.

- Dwa tygodnie?

Oboje spojrzeli na mnie teraz. Pewnie ta cała Amanda była zaskoczona moim pytaniem, w końcu która przyszła panna młoda nie wie, kiedy ma brać ślub. Paul jednak dobrze z tego wybrnął.

- Niespodzianka. To właśnie miała być niespodzianka. W końcu nie mogliśmy dojść do porozumienia przy ustalaniu daty.

- Oh to naprawdę niespotykane, ale damy radę. Proponuję od razu udać się do salonu po suknie. Ja oczywiście we wszystkim pomogę i wtedy ustalimy szczegóły.

- Świetnie. Narzeczona nie mogła się doczekać momentu, kiedy zacznie wybierać sukienkę.

- Pewnie od razu to załatwmy.

Nie mogłam dać po sobie poznać, że to jego zachowanie tylko mnie irytuję. Przywołałam tylko sztuczny uśmiech i razem z Amandą ruszyłyśmy do wyjścia. Chce mieć to już z głowy. Oczywiście musieliśmy pojechać do najlepszego salonu. Ja nie mam takich wymagań, ale pewnie Paul we wszystkim poinstruował tą organizatorkę. Mam świadomość tego, że ma mnóstwo pieniędzy, ale nie chce, żeby wydawał je na mnie. Od razu przy wejściu zaatakowała nas pracownica i po chwili stałam w przymierzalni. Żadna sukienka do tej pory mi się nie podobała. Te wszystkie propozycje były za bardzo wzorzyste i obfite w ozdoby.

- Naprawdę się pani żadna nie podoba?

Pracownica nie byłą zadowolona, kiedy stwierdziłam, że to nie to.

- Są za bardzo świecące. Są jakieś skromniejsze?

- Poszukam i zaraz pani przyniosę.

W końcu trafiła w moje gusta. Nie przepadam za sukienkami, ale ta jest naprawdę piękna. Góra była cała z koronki i zabudowana z przodu. Do tego długi rękaw dodawał jej uroku, a dół był prosty, bez żadnych ozdób. Mogła od razu mi ją pokazać to obeszłoby się bez zbędnego przymierzania tamtych sukienek.

- Tak będzie idealna.

- Jest pani pewna?

- Oczywiście.

Resztę formalności już załatwiliśmy szybko i mogłam wyjść z tego salonu. Niby tylko wybieranie sukienki, a byłam naprawdę zmęczona.

- Teraz proponuję, żeby pani już na dzisiaj odpoczęła, a jutro może byśmy się spotkały, żeby uzgodnić resztę. Co pani na to?

- Tylko nie pani. Mów mi Lucy i jutro będzie idealnie.

- W takim razie do jutra.

Czyli jutro tortury ciąg dalszy. Zostały mi tylko dwa tygodnie wolności, a później będę już mężatką. Nie mam pojęcia co będzie dalej. Mam ciągle nadzieję, że zmieni zdanie.  

Jeden wieczórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz