Rozdział 21

2.7K 95 12
                                    


LUCY

Nie mam zamiaru okazywać, że go znam. Muszę po prostu udawać, że go nie poznałam. Nie zasługuję na to, żeby go wspominać. Trzeba mieć naprawdę pecha w życiu. Tyle ludzi mieszka w Londynie, ale akurat on musiał zatrudnić się jako mój kierowca. Mam inne rzeczy na głowie niż przejmowanie się kimś takim. Dzisiaj akurat mam zaplanowany produktywny dzień, więc nie ma czasu nad takim rozmyślaniem. Szybko zeszłam na śniadanie. Jak co dzień Paul już tam był.

- Wybierasz się gdzieś?

- Owszem i teraz codziennie będę wychodzić.

- Ciekawe niby dokąd? Brakuję ci tutaj czegoś? Studia możesz skończyć z domu przecież.

- Tak brakuję, a wiesz czego? Świętego spokoju. Lepiej skończmy już tą bezsensową rozmowę.

- Oczywiście wszystko wedle rozkazu pani.

- Skoro masz na uwadze tak moje życzenia to mam kolejne. Zwolnij tego nowego kierowcę.

- A co ci w nim nie pasuję? Nawet go nie poznałaś dobrze, więc nie rozumiem skąd u ciebie takie złe nastawienie.

- Nie potrzebuję kierowcy. Do tej pory świetnie sobie radziłam i co teraz on mnie wszędzie wozić? A co ja jakaś królowa?

- Jesteś moją żoną i należy ci się wszystko co najlepsze.

Mam dość tej jego gadki, że jestem jego żoną. Sama wolałabym o tym zapomnieć, ale z nim to przecież niemożliwe.

- Niech już zostanie, a teraz przepraszam, ale wychodzę i nie wiem o której wrócę. Jak już tak tego kierowcę polubiłeś to mu powiedz, żeby czekał przy samochodzie.

Skoro tak bardzo chce tego kierowcy to proszę bardzo, ale przekona się na co mnie stać. Jeszcze sam się zwolni. Nie czekałam długo na niego i kiedy tylko mnie zobaczył na moment przystanął.

- Lucy...

- Jedziemy na uczelnie. Jako kierowca chyba wiesz, gdzie się znajduję i na przyszłość nie wydaję mi się żebyśmy przeszli na ty.

- Oczywiście.

Musi wiedzieć, że tamtej Lucy nie ma i nie będzie. Chyba jednak to do niego dotarło, bo przez całą drogę nie odezwał się nawet słowem. Szybko wyskoczyłam z tego samochodu, kiedy tylko zatrzymał się na parkingu. Nie byłam miłośniczką sportu, ale w tym wypadku prawie biegłam. W końcu na korytarzu spotkałam Olivię.

- A co ty tutaj robisz?

No tak trochę zaskoczył ją mój widok. Przez to wszystko nawet nie wie, że mogę te studia skończyć zdalnie. W sumie to ona ostatnio nie przyjechała na nasze spotkanie, a nie na odwrót.

- Mam podpisać kilka dokumentów, a przy okazji wiedziałam, że cię tutaj spotkam.

- Mamy do pogadania Lucy. Ostatnio za mało ze sobą rozmawiamy, a mam ci trochę do powiedzenia...

- Czy to nie Lucy Walker, a nie przepraszam Evans.

Wiedziałam, że mój przyjazd wywoła nie małe zainteresowanie, ale że to właśnie James mnie zaczepi. Czego o jeszcze ode mnie może chcieć i najważniejsze skąd wie o mojej zmianie nazwiska?

- Czego chcesz?

- No nieźle się ustawiłaś, a tak się zapierałaś, że z naszym wykładowcą nie sypiasz. Nawet miałem wyrzuty, że cię tak potraktowałem, ale ty mierzysz wyżej. Brawo.

- Moje życie osobiste to raczej nie twoja sprawa, ale za to wiem, że ty nie uczysz się na swoich błędach. Mało ci siniaków, a może chcesz znów mnie oskarżyć o pobicie, z którym nie miałam nic wspólnego.

- Grozisz mi?

- Nie uświadamiam po prostu. Chcesz coś konkretnego czy po prostu aż tak pragniesz mojego towarzystwa?

- Nie dość, że zaliczasz studia przez znajomości to jeszcze zrobiłaś się wyszczekana. Prawdziwa z ciebie dziwka i do tego perfidna.

Mógł mówić naprawdę wiele, ale nie mam zamiaru dać się obrażać. Nawet nie wiem, kiedy moja dłoń wystrzeliła w jego twarz. W końcu chociaż się zamknął.

- Pani Evans do gabinetu teraz.

Oczywiście w takim momencie musiał przyjść dziekan. Cholera ja i moje życiowe szczęście.

- To nie tak...

- Wyjaśnimy to sobie na osobności.

No teraz nie mam wyjścia i musze iść do tego gabinetu. Czy ja chociaż raz nie mogę przyjąć czegoś na spokojnie tylko zawsze najpierw robię, a potem myślę. Nie wiem nawet czego teraz się mogę spodziewać. Mina dziekana nic dobrego nie wróży.

- Wraca pani po tym jak została zawieszona i co widzę? Uderzyła pani studenta i to na oczach innych. Profesor Evans jest lubiany na tej uczelni i naprawdę bardzo żałujemy, że odszedł i ze względu na niego zawieszenie zostało anulowane, ale teraz nie wiem czy będę w stanie pomóc. Przecież ten student może iść na policję.

- Miałam dać się spokojnie obrażać?

- Nie miał do tego prawa, ale jednak to pani go uderzyła. Oczywiście postaram się jakoś załagodzić sytuacje, ale nie wiem co z tego wyniknie. Inni profesorowie się z panią skontaktują w sprawie zajęć.

I co teraz nagle mam być wdzięczna Paulowi, że załatwił moje zawieszenie? Sam do niego doprowadził. Już nie patrząc na nic wyszłam z tego budynku. Ostatnie czego chciałam to plotki na mój temat. Od razu ruszyłam do samochodu.

- Gdzie teraz?

- Do domu.

- Możemy porozmawiać?

- O czym niby?

- Mamy o czym Lucy. Doskonale wiem, że mnie poznałaś.

- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać, bo niby o czym?! O tym może, że w końcu komuś zaufałam, a ty co zrobiłeś?! Zostawiłeś mnie do cholery zaraz po tym jak twierdziłeś, że mnie kochasz. Urwałeś kontakt chociaż nic ci nie zrobiłam! Potem co nagle postanowiłeś sobie zniknąć. Naprawdę myślisz, że mamy o czym rozmawiać? Przecież kłamałam, a nawet nie wiem, kiedy. To, że pracujesz dla mojego męża to jeden wielki przypadek mam nadzieję, że długo nie potrwa. Teraz możesz łaskawie mnie odwieść do domu?

Na szczęście nie próbował już nawiązywać ze mną rozmowy i dobrze, bo nie wiem jakby to się mogło dzisiaj dla niego skończyć. Szybko pobiegłam do pokoju i się zakopałam w łóżku. To miejsce idealne, jakbym mogła to bym z niego nie wychodziła.

***

- Lucy?

Kiedy tylko się przebudziłam zobaczyłam koło siebie Paula. Od razu się obudziłam.

- Co ty tutaj robisz?

- Wszystko dobrze? Odkąd wróciłaś nawet nie wyszłaś z pokoju.

- Nie jest dobrze. Na dniach możesz spodziewać się tutaj policji.

- Co się wydarzyło?

- Nasze małżeństwo.

- Nie chce żebyś była smutna. Naprawdę jesteś dla mnie ważna. Może kiedyś to zrozumiesz, ale ty nigdy nie zwracałaś na mnie uwagi. Ten wypadek może i odebrał mi szanse na normalne życie, ale zyskałem ciebie codziennie w moim domu.

Nie wiem co sobie myślałam, ale chyba pierwszy raz był ze mną aż tak szczery i kiedy się do mnie przybliżył i pocałował odwzajemniłam go. Może to przez ten nerwowy czas w moim życiu i ten stres. Nie mogłam nie powiedzieć, że nie całuję dobrze, bo całuję świetnie. Wiem, że źle robię i nawet nie wiem co mnie do tego popchnęło.

Jeden wieczórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz