PAUL
Zaczynałem wierzyć, że naprawdę wszystko zaczyna się układać. Pogodziłem się z Lucy i teraz jest ze mną, bo sama tego chce. Nie łączy nas żadna umowa. Może i nie był to najlepszy pomysł, ale to właśnie dzięki niej jesteśmy teraz razem. Mamy także syna. Wiem jednak, że musi poznać prawdę, ale nie wiem jak mam jej to wyznać ani jak na nią zareaguję. Oczywiście nie mogę mieć spokoju. Od kilku dni moja matka ciągle do mnie wydzwania. Od ostatniej rozmowy jakby się na mnie uparła. Nie może zrozumieć, że już jej nie pomogę. Skoro ma problemy ze swoim synkiem niech sama je rozwiązuję.
- Co się znowu wydarzyło, że dzwonisz?
- Dobrze wiesz. Nie udawaj, że wcześniej nie rozmawialiśmy.
- Doskonale pamiętam naszą rozmowę i moje zdanie od tego czasu się zmieniło. Niech w końcu do ciebie dotrze, że życie nie kręci się wokół niego.
- Jak możesz być taki bezduszny? To twój brat czy tego chcesz czy nie.
- Był moim bratem, ale przyrodnim. Teraz jednak nie chce go znać. Za dużo razy ratowałem go z opresji. Może mieć swoje problemy, ale mnie one już nie obchodzą. Mam teraz własną rodzinę, ale ciebie oczywiście to nie obchodzi. Jeśli jeszcze raz zaczniesz o nim mówić to się rozłączę. Lepiej przejrzyj na oczy. Żegnaj mamusiu.
Nie wiem, jak ja wytrzymałem z nią w jednym domu tyle lat. Zawsze tylko tego syna widziała, nawet kiedy to ja miałem wypadek nie przejęła się mną tak jak nim. Zawsze to ja musiałem go ratować z opresji. Zawsze tylko potrafiła mi podnieść ciśnienie. Na szczęście widok mojego synka poprawił mi nastrój. W życiu nie przypuszczałem, że zostanę ojcem, ale teraz naprawdę czuję się szczęśliwy. To niesamowite uczucie.
- Chce pan go potrzymać?
- A mogę i nic mu się nie stanie?
- Na pewno nic się nie stanie. Bez obaw, a w razie czego będę obok.
Pielęgniarka ostrożnie podała mi Davida, a on w ciszy wpatrywał się we mnie.
- Proszę się rozluźnić. Nic złego się nie dzieję.
Po jej słowach naprawdę chociaż trochę się rozluźniłem. Trzymam w ramionach swojego syna, a on tylko patrzy. Na pierwszy rzut oka widać, że jest bardziej podobny do Lucy. Cieszę się, bo na nią mógłbym patrzeć godzinami. W końcu jednak wybieram się do Lucy. Widzę po niej nadal zmęczenie, ale dzielnie się trzyma. Skoro naprawdę chciała ta herbatę to czemu bym miał jej tego nie załatwić. To dla mnie drobnostka, a ją naprawdę ucieszy. Kiedy już czekałam na jej odbiór usłyszałem dźwięk telefonu. Dzisiaj nagle jestem taki rozchwytywany i każdy do mnie wydzwania. Tym razem jednak tego telefonu się nie spodziewałem. Że też on ma czelność do mnie dzwonić.
- Czego chcesz? Mało ci jeszcze?
- Tak witasz ukochanego braciszka?
- Przejdź lepiej do sedna. Bez powodu nie dzwonisz.
- Nie pomyślałeś, że może stęskniłem się za starszym braciszkiem?
- Nie rób z siebie pajaca. Zapytam ostatni raz. Czego chcesz?
-Pozdrów ode mnie żonkę.
Tak po prostu się rozłączył? To po co w ogóle dzwonił? Szybko odebrałem zamówienie i od razu wybrałem się z powrotem do szpitala. Jednak w sali nikogo nie było. Czyżby Lucy wyszła gdzieś albo może ma jakieś badania. Jednak po chwili pojawiła się pielęgniarka, ale sama.
- A gdzie pani Lucy?
- Jak to, gdzie? Nie ma żadnych badań?
- Nie ostatnio widziałam jak pan od niej wychodził, a potem miałam przerwę. Teraz mieliśmy ją zabrać do synka.
- Mogła sama się tam wybrać?
- Była jeszcze dosyć słaba, ale owszem mogła iść tam sama. Sprawdzę to, a pan, jeśliby mógł niech sprawdzi w toalecie.
Wyszła szybko, a ja dokładnie tak zrobiłem. Jednak i ta łazienka była pusta. Zdyszana pielęgniarka wbiegła do sali z powrotem, przy czym była okropnie blada.
- Nigdzie nie ma pana żony.
- Jak to nie ma? Nie mogą tak po prostu rozpłynąć się w powietrzu!
- Proszę się uspokoić już zawiadomiłam ochronę i przeglądają kamery.
- Mam być spokojny? Moja żona zniknęła, a nikt nie wie, gdzie jest! Pani sobie żarty robi?!
- Wiem, że to stresująca sytuacja, ale postaramy się ją wyjaśnić.
Wyjaśnić kurwa chcą. Prywatna klinika, a nie wiedzą, gdzie podziała się pacjentka. Przecież nie mogła sobie wyjść niezauważona. Szybko zacząłem przeszukiwać ten cholerny pokój. Liczyłem na jakąś wskazówkę. Coś na pewno musiało się wydarzyć. Sama od tak by stąd nie wyszła, a na pewno nie zostawiłaby naszego synka samego. Łóżko było idealnie zaścielone co wydawało mi się dziwne. W końcu ona tam leżała, a gdyby wyszła raczej nie ścieliłaby łóżka. Odrzuciłem kołdrę na bok i to było dobre posunięcie. Na łóżku leżała ta cholerna róża i jakiś list. Od razu wziąłem tą kartkę.
Mam nadzieję, że pożegnałeś się już z żonką. Mogłeś mi zabrać wszystko, ale nie ją. Więcej jej nie zobaczysz, chyba że na zdjęciach. Teraz będzie tam, gdzie powinna być. Lepiej jej nie szukaj, bo nie znajdziesz.
Cholerny idiota. Przecież mogłem się domyślić, że nie zostawi tego od tak. Od razu wykręciłem numer do osoby, która może mi pomóc.
- Halo?
- Potrzebuję pomocy. To sprawa życia lub śmierci.
- Będę za dziesięć minut.
CZYTASZ
Jeden wieczór
RomanceLucy to zwykła studentka, która pomaga rodzinie jak może. Niestety wobec niej pewne plany ma jej wykładowca 36-letni Paul. Ona daje mu jasno do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Jeden wieczór może zdarzyć się tylko i aż tyle. Lucy...