Rozdział 28

2.1K 99 3
                                    


LUCY

Czas mijał nieubłagalnie. Nie chciałam stąd wracać. Mogłam w tym miejscu zapomnieć o tych wszystkich problemach. Obawiam się, że kiedy wrócimy wszystko runie jak domek z kart. Tutaj wszystko się układa, a tam może to minąć. Na pewno wiem, że jeszcze tutaj wrócę. Zakochałam się w tym miejscu, ale z drugiej strony jak można się nie zakochać w tych widokach. Szkoda, że nie możemy już tutaj zostać, ale z drugiej strony to w Londynie mamy całe swoje życie. Paul znów coś planuję, ale oczywiście nie chce mi na ten temat powiedzieć chociażby słowa. Zawsze jak coś planuje nie mówi nic o tym. Nie przepadam za niespodzianki jakoś wole wiedzieć co mnie czeka.

- Powiesz mi co znowu wymyśliłeś?

- Niespodzianka i doskonale wiesz, że nic ci nie zdradzę.

- Wole wiedzieć, gdzie jedziemy.

- Na kolacje i to powinno ci wystarczyć.

Ależ dużo się dowiedziałam. Kiedy dojechaliśmy do celu już się ściemniało, a my dotarliśmy do restauracji, która mieściła się przy plaży. Zajęliśmy stolik na zewnątrz. Wszędzie wisiały lampy co dodawało temu miejscu uroku. Było pełno gości, więc nie dziwie się, że to miejsce jest popularne. Po chwili już przy nas kelner, który zostawił menu. Tam było stanowczo za dużo pozycji. Jak ja niby mam coś wybrać?

- Tutaj jest za dużo rzeczy. Nie wiem co wybrać. Wybierz za mnie.

- Mogę wybrać, a masz jakieś konkretne wymogi?

- Nie tylko żeby było coś zimnego do jedzenia.

Nie czekaliśmy długo na nasze zamówienie. Makaron z łososiem i szpinakiem smakował niesamowicie. Szef kuchni naprawdę zna się na kuchni. Zimna lemoniada idealnie pasowała do całości. Jednak co mi nie pasowało w zachowaniu Paula. Co trochę zerkał na zegarek jakby na coś czekał.

- Dobra dosyć tego. Możesz mi wyjaśnić czemu tak patrzysz na ten zegarek. Tylko nie mów, że coś mi się przewidziało, bo wiem co widzę. Czekasz na coś?

- Wytrzymaj jeszcze trochę. To niespodzianka. Chce żebyś zapamiętała to miejsce jak najlepiej. Pamiętaj, że cię kocham.

Po tych słowach wszystkie te lampy zgasły, a na niebie pojawiły się fajerwerki. Było ich mnóstwo i chyba we wszystkich kolorach, ale to nie koniec. Na niebie pojawił się napis „Te amo Lucy". Nie wierzę. On to wszystko zorganizował. Jakim cudem mu się udało? Nie mogłam się nie wzruszyć. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś równie pięknego.

- Jak? Kiedy?

- Podoba ci się?

- To coś pięknego. Kiedy w ogóle udało ci się to zorganizować?

- Mam nadzieję, że chociaż ci się podobało. Chce żebyś nie zapomniałą tego wyjazdu, a ja będę na każdym kroku pokazywać, ile dla mnie znaczysz.

Jakim cudem w ogóle istnieje taki facet?

***

W Londynie jak zwykle powitał nas deszcz, zresztą czego ja się spodziewałam. Tutaj wiecznie pada, ale tym razem pogoda dopasowała się do mojego nastroju. Była taka ponura. Czułam, że tutaj już nie będzie tak bajecznie jak na wakacjach. Liczyłam w głębi duszy, że po przyjeździe do domu po prostu odpocznę, ale nadzieja matka głupich. W salonie czekał na nas niespodziewany gość. Tylko matkę Paula tutaj brakowało. Ona mnie wręcz nienawidzi od pierwszego spotkania. Nic jej nie zrobiłam, a ona patrzy na mnie jakbym co najmniej jej kota przejechała.

- Paul synku nareszcie. Gdzie ty się podziewasz?

- Mamo, a co ty w ogóle tutaj robisz?

- Może trochę grzeczniej. Z matką rozmawiasz. Gdzie byłeś? Od kilku tygodni nie można cię zlokalizować ani z tobą skontaktować.

- Byliśmy na wakacjach, a ty możesz powiedzieć czy coś się stało?

- Oczywiście, że na wakacjach. A czego innego mogłam się spodziewać? Chodzi o twojego brata.

Martin. Wiedziałam, że w końcu o nim usłyszę, ale nie spodziewałam się, że aż tak szybko. Nagle zrobiło mi się słabo i gdyby nie to, że obok był fotel na pewno bym upadła. Paul od razu domyślił się, że coś jest nie tak.

- Dobrze się czujesz Lucy?

- Nic mi nie jest, ale lepiej będzie, jeśli was zostawię samych. Pójdę się położyć, a ty spokojnie porozmawiaj z mamą.

Nie chce słuchać o Martinie. Nie wiem jakbym na to zareagowała, wiem, że nie mnie to nie ominie, ale mogę chociaż odwlec to w czasie.

Za ścianą słyszałam kłótnie, więc chyba ich rozmowa nie poszła za dobrze. Sama się momentami dziwie jakim cudem ona jest jego matką. Paul nie za szybko do mnie zajrzał. Nie dziwie się sama byłabym cała w nerwach po rozmowie z taką wiedźmą.

- Lepiej się czujesz?

- Tak już jest dobrze.

- To dobrze, bo to nie koniec niespodzianek. Chodź coś ci pokaże.

Co on znowu wymyślił. Na każdym kroku tylko mnie zaskakuję i to w dobrym znaczeniu tego słowa. Poszliśmy do pokoju obok. To ten sam w którym jakiś czas spałam. Co on mi chce tam pokazać?

- Gotowa?

- Nie wiem na co.

- To nic strasznego. Po prostu otwórz drzwi.

Raczej nic z niego nie wyskoczy. Otworzyłam pokój i oniemiałam. Mogłam się wszystkiego spodziewać, ale teraz doszczętnie mnie zaskoczył. Ten pokój teraz wyglądał zupełnie inaczej. Ściany są beżowe, ale pojawiły się na nim różne dziecięce obrazki. Białe meble i dziecięce łóżeczko. Wszystko w standardowych kolorach. Zrobił pokoik dla dziecka. Boże ledwo powstrzymuje łzy. Kiedy on to zorganizował? To coś pięknego.

- Boże Paul. Kiedy? Jak?

- To dla naszego dziecka. Nie znamy jeszcze płci, ale chciałem ci zrobić niespodziankę.

- Udało ci się. To wszystko jest takie nierealne i piękne.

W życiu się tego po nim nie spodziewałam. Widzę, jak się cieszy z tej ciąży. Ten jego szczery uśmiech aż raduje serce. Mimo wszystko widzę, że jest szczęśliwy. 

Jeden wieczórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz