Rozdział 25

2.3K 105 23
                                    


LUCY

Moje życie to naprawdę jakaś pieprzona telenowela. To musi być jakiś żart albo po prostu mi się to śni. Jakim cudem siedzę teraz przy stole z własnym mężem i jego bratem, z którym miałam romans. Przecież to brzmi jak nieśmieszny żart. Jeszcze Martin udaję, że widzi mnie pierwszy raz.

- Jesteście braćmi? Jakim cudem przecież macie inne nazwiska.

- Kochanie to mój przyrodni brat, ale zazwyczaj o tym nie mówimy.

Brat. On od początku to wiedział, kiedy tylko zobaczył z kim zawarłam umowę. Oszukał mnie. Od samego początku mnie oszukiwał. Jest zwykłym kłamcą. A ja byłam taka głupia. Teraz sobie tutaj siedzi przede mną. Że też ma taki tupet. Teraz widzę jaka byłam naiwna. Czemu ja w ogóle wtedy do niego poszłam. Z trudem wytrzymuję dzisiaj jego towarzystwo. Nie wyjdę stąd przecież od tak bez żadnego powodu. Sama przecież się zgodziłam na tą kolację.

- Przepraszam, ale musze was na chwilę zostawić.

- Dobrze się czujesz kochanie?

I włączył się Paulowi tryb nadopiekuńczości. Żeby tylko nie pisnął słowa o ciąży. Jeszcze tego by mi brakowało, żeby ten kłamca się o tym dowiedział. Nie zasługuje na to.

- Tak.

- Mogłabyś mi od razu pokazać, gdzie tutaj macie łazienkę. Naprawdę dawno tutaj nie byłem.

- Oczywiście.

Jeszcze tego mi brakowało. Przecież nie mogłam mu odmówić. Kiedy tylko znikliśmy za ścianą złapał mnie za ramię i zaciągnął do łazienki. Doskonale musiał znać do niej drogę. Jak zwykle kłamał, nawet w obecności własnego brata.

- Tęskniłaś?

- Masz tupet. Od początku wiedziałeś o Paulu, a mimo to twierdziłeś, że go nie znasz. Czego chcesz?

- Jak myślisz? Nie zostawisz mnie. Nie masz takiego prawa. Jesteś moja z chwilą, kiedy tylko weszłaś pierwszy raz do mojego gabinetu.

- Naprawdę myślisz, że będę dalej to ciągła po tym jak mnie oszukałeś i zrzuciłeś z tych schodów. Przecież mogło mi się przez ciebie coś stać.

- To był tylko wypadek i mogłaś mnie nie denerwować. Gdybyś nie próbowała mnie zostawić to nie wylądowałabyś w szpitalu.

- Jeszcze powiedz, że to moja wina. Czy ty siebie słyszysz? To tylko i wyłącznie twoja wina. Nie chce cię znać rozumiesz? Już dla mnie nie istniejesz, a to że cię poznałam to największy błąd w moim życiu.

- Chcesz złamać Paula kolejny raz? Mało ci? Przecież to ty spowodowałaś wypadek i teraz jest na wózku z twojej winy. Aż się dziwie, że potrafisz mu po tym wszystkim spojrzeć w oczy. Wygląd aniołka, a w środku potrafisz być naprawdę diabłem.

Jeszcze śmie mnie obrażać. Nie wie co czuję i co przeżywam. Nie ma pojęcia, a chce mnie oceniać. Mam gdzieś co zrobi, ale na pewno nie dam się obrażać. Moja ręka sama wystrzeliła w jego twarz. Od razu zszedł mu ten uśmieszek z twarzy.

- Nie dam się obrażać i radzę ci zniknąć z mojego życia! Nie chce cię znać!

- Lucy?

Głos Paula nam przerwał. Na pewno musiał nas słyszeć. Przecież się tutaj kłóciliśmy. Oboje patrzymy teraz w jego kierunku.

- Paul wybacz, ale nie chce widzieć więcej twojego brata na oczy. Wyjaśnię ci wszystko, ale kiedy on stąd zniknie.

Już więcej nie chciałam słuchać. Po prostu wyszłam i zamknęłam się w pokoju. Teraz wiem jaki błąd zrobiłam. Byłam po prostu głupia. Wydawało mi się, że mogę być szczęśliwa, a to wszystko było kłamstwem. Jak mógł mnie tak po prostu oszukać. Naprawdę zaczynałam coś do niego czuć. Wykorzysta mnie tylko po co?

***

Nie wiem, ile czasu już tak przeleżałam. Po prostu patrzę w ścianę. Co mi innego pozostało. W końcu jednak pojawia się Paul. Więc to już ten czas, kiedy musze wyznać mu prawdę...

- Co się tam wydarzyło?

- Przepraszam, zanim ci wyjawię prawdę wiedz, że mi naprawdę przykro. Poznałam Martina wcześniej, ale nie miałam pojęcia, że jest twoim bratem, w końcu macie inne nazwiska. Poszłam do niego z tą umową, która z tobą podpisałam. Przepraszam, ale miałam z nim romans. To wszystko mnie przerosło i nie radziłam sobie z tym wszystkim. W końcu jednak miałam coraz większe wyrzuty sumienia. Nie przez przypadek spadłam wtedy z tych schodów. To nie był wypadek. Twój brat mnie z nich zrzucił, kiedy nie chciałam cię zostawić. Wiem, że to może cię zranić, ale nie wiem kto jest ojcem tego dziecka. Wybacz mi. Proszę.

Cisza tylko to teraz słyszę. Paul nie odezwał się słowem. Wiem, że teraz g zraniłam, ale musiałam wyznać prawdę. Nie dam się szantażować temu oszustowi.

- Jeśli nie chcesz mnie już znać to zrozumiem i wcale się nie będę dziwić. Wyprowadzę się jak najszybciej i nie będę cię więcej ranić.

- O czym ty mówisz Lucy? Owszem to boli, ale wiem, że to też moja wina. Zmusiłem cię do tego ślubu, a ty mnie nie chciałaś. Jeśli chodzi o to dziecko nie ważne czyje jest. Nie interesują mnie jakieś wyniki badań DNA. To będzie moje dziecko. Nie mógłbym cię zostawić. Od początku mi się podobałaś, ale nie zwracałaś na mnie uwagi. Od dawna cię kocham tylko nie wiedziałam, jak ci to okazać. Wiem, że cię zmusiłem do ślubu, ale dzięki temu mam cię na co dzień i tego nie żałuję. Kocham cię i nie zostawię.

Jak mogłam go zdradzić? Naprawdę musiałam być wcześniej ślepa. To taki cudowny mężczyzna i mnie kocha. Muszę mu wynagrodzić to wszystko. Nie czekam na nic tylko podchodzę do niego i go całuję. Na początku jest zaskoczony, ale z czasem odwzajemnia go.

- Tylko mi wybacz.

- Po prostu zapomnijmy o tym i zacznijmy od nowa.

- Od nowa.

Jeden wieczórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz