Rozdział 4

4.1K 151 33
                                    

LUCY

W końcu mogłam wejść do jego sali. Kiedy tylko go zobaczyłam od razu miałam większe wyrzuty sumienia. To przeze mnie teraz tu leży. Gdybym nie poszła na tą przeklętą imprezę nic by się nie stało. Jest cały blady, niczym ta pościel, w której leży. Usiadłam przy jego łóżku i musiałam po prostu złapać go za rękę. Przecież to wszystko moja wina. Nie darzyłam go nigdy sympatią, ale nie tego mu życzyłam. Nawet nie wiem, kiedy ze zmęczenia usnęłam na tym krześle.

Obudził mnie jakiś dotyk. Od razu się rozbudziłam. Z początku nie miałam pojęcia, gdzie jestem, ale dotarło do mnie, że jestem w szpitalu. Spojrzałam na łóżko i mój wykładowca się obudził. Patrzył na mnie w szoku. No musiał się zdziwić. Jeszcze wczoraj kazałam mu spadać, a teraz leże przy jego łóżku w szpitalu.

- Lucy?

- Boże jak dobrze, że się pan obudził. Proszę się nie ruszać. Zawołam lekarza.

Od razu wybiegłam z tej sali. Wpadam do pokoju lekarzy i od razu wzrokiem znajduję tego lekarza z wczoraj.

- Stało się coś?

- Obudził się.

- Świetnie. Proszę poczekać przed salą, a ja w tym czasie sprawdzę jak pacjent się ma.

Czekałam tam jak na szpilkach. Naprawdę się bałam co mi ten lekarz powie. W międzyczasie usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wcześniej jakoś go ignorowałam, ale teraz w końcu sprawdziłam kto się do mnie dobijał.

OD OLIVIA:

Sprawa z autem załatwiona i powiedziałam twoim rodzicom, że zasnęłaś u mnie.

Kurwa rodzice. Zupełnie zapomniałam o nich. Moja przyjaciółka jak zwykle o wszystkim pomyślała. Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Po chwili jednak z sali wyszedł lekarz. Od razu wstałam.

- I co z nim?

- Po badaniach będziemy wiedzieć więcej. Na ten moment jednak nie ma czucia w nogach, ale proszę się nie przejmować. To nie oznacza, że będzie już tak zawsze. Może to być efekt obrzęku albo kwestia ćwiczeń i pacjent może wrócić do zdrowia.

Boże nie. Nie może być na wózku i to przeze mnie.

- Mogę do niego wejść?

- Pewnie zresztą czeka na panią.

Czeka na mnie? Przecież nagle po przebudzeniu zobaczył mnie. To musiał być dla niego szok. Z bijącym sercem poszłam do tej sali. Bałam się spojrzeć mu w oczy, ale nie miałam wyjścia.

- Lucy wytłumacz mi co ty tutaj robisz.

- Przepraszam to moja wina. Nie chciałam tego. Wiem, że możesz mi nie wybaczyć, ale to był wypadek.

- Chwila. Powiedz o co ci chodzi, ale po kolei.

- Miałeś wypadek. Zostałeś potrącony przez samochód. To ja prowadziłam, ale przepraszam.

- Potrąciłaś mnie? Czemu do cholery! Rozumiem, że nie darzysz mnie sympatią, bo jawnie mnie o tym poinformowałaś, ale żeby zrobić mi coś takiego.

- Nie chciałam naprawdę. To przez te plotki. Byłam w klubie i on mnie napastował... mówił okropne rzeczy i o mnie, i o tobie. Chciałam tylko znaleźć się jak najdalej od tamtego miejsca. Naprawdę cię nie zauważyłam.

- I co według ciebie powinienem zrobić? Wyznałaś mi prawdę, a zaraz ma być tu policja, która weźmie ode mnie zeznania. Mogę zeznać, że to ty. Wiesz co cię wtedy czeka?

- Wiem, że możesz to zrobić i masz pełne prawo. Mogę tylko cię prosić, żebyś tego nie robił. Błagam cię nie mów, że to ja. Całe moje życie będzie zniszczone. Pójdę do więzienia i nie będę w stanie pomóc rodzicom. Mój tata wymaga ciągłej opieki. Mama sama nie da rady.

- Mogę cię uratować.

- Zrobię wszystko.

- Jesteś pewna, że zrobisz wszystko?

- Tak.

- W takim razie wyjdź za mnie Lucy.

Mogłam się naprawdę spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Miałabym być jego żoną? Przecież jest moim wykładowcą co inni na to powiedzą. Nie miałam szansy, żeby odpowiedzieć, bo do weszło dwóch policjantów. Wtedy moje serce stanęło. Przyjechali już. Jeśli teraz mój profesor powie prawdę będę skończona. Nie mogę trafić do więzienia. Ledwie zauważalnie kiwnęłam głową na znak, że się zgadza. Doskonale wiedział co mam na myśli.

- Witam panie Evans. My w sprawie wypadku. Czy pamięta pan co się wydarzyło?

Musiałam być cała blada i ręce zaczęły mi się trząść. W tej chwili może mnie pogrążyć.

- Niestety nic nie pamiętam. Wiem tylko, że to Lucy wezwała pomoc. Uratowała mi życie.

Nawet nie zorientowałam się, że w tym czasie wstrzymałam oddech. Skłamał dla mnie. Może i będę wolna, ale moje życie na pewno się zmieni. Musze wyjść za mąż z przymusu i to za własnego wykładowcę.

Jeden wieczórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz