Podroz na SPINNER'S END

1.3K 84 5
                                    

Następnego ranka Severus obudził się wypoczęty. Rozciągnął się błogo na łóżku — i wtedy przypomniał sobie, gdzie i dlaczego jest i uczucie strachu natychmiast powróciło. Przez kilka minut nie ruszał się z miejsca, zaciskając pięści na prześcieradle i próbując się uspokoić. Trwało to jakiś czas, ale wreszcie zdołał opanować emocje i wstał, wziął prysznic, ubrał się i w końcu wyszedł na korytarz. Stał tam przez chwilę, obserwując miejsce swojego uwięzienia: prosto zaprojektowane piętro, zawierające sypialnię jego i Pottera oraz jeden dodatkowy pokój.
Na ścianach korytarza wisiały stare fotografie. Severus patrzył na nie ze smutkiem. Między nimi dostrzegł zniszczone zdjęcie pierwszych członków Zakonu Feniksa i natychmiast poczuł, jak coś go do niego przyciąga. Zobaczył twarze Alicji i Franka, Szalonookiego Moody’ego, dużo młodszego Remusa Lupina i Syriusza Blacka oraz, co sprawiło, że serce zamarło mu w piersi, Jamesa i Lily. James wyglądał młodo, pogodnie i spokojnie, a Lily... Widząc jej oczy, Severus zapomniał, jak się oddycha. Jak gdyby kobieta patrzyła wprost na niego poprzez dekady winy i żalu. Nieśmiało podniósł rękę, aby dotknąć jej uśmiechniętej twarzy, a jego palce połączyły się ze szkłem, chroniącym stary, kruchy papier fotografii. Stał tak przez minutę lub dwie, opuszkami zaledwie muskając cienką barierę, oddzielającą jego ciało od obrazu Lily.
— Severusie — usłyszał równy, opanowany głos za swoimi plecami. — Proszę, nie rób tego.
Cofnął rękę natychmiast, jak gdyby się oparzył.
— Przepraszam, panie Potter — powiedział po prostu.
Kąciki ust Harry’ego uniosły się nieznacznie.
— Chodź ze mną.
Snape’owi nawet nie przyszło do głowy, aby się sprzeciwić. Podążył za swoim młodym właścicielem na dół, do jego gabinetu. Harry usiadł przy biurku i skinął na Severusa, aby stanął obok niego. Otwarł szufladę i przywołał z niej grubą, ciężką drewnianą linijkę, którą położył przed sobą.
— Wyciągnij rękę. — Odgadując jego zamiary, Severus wykonał polecenie natychmiast i bez sprzeciwu. Harry patrzył na niego z zimnym wyrazem twarzy. — Powiedz mi, czy uważasz, że masz prawo dotykać któregokolwiek z moich rodziców? A szczególnie mojej matki?
Wstręt do samego siebie powrócił z pełną siłą i Severus odpowiedział bez śladu sarkazmu czy nawet urazy w głosie:
— Nie, panie Potter. Nie mam.
Harry skwitował jego słowa lakonicznym kiwnięciem głowy.
— Zobaczysz, że to się nie powtórzy.
Severus zgrzytnął zębami, gdy płaska strona linijki uderzyła go w rękę, zostawiając głęboki, czerwony ślad. Potter przyjrzał mu się z zadowoleniem i, zwiększając nieznacznie siłę uderzenia, skierował kolejne razy na dłoń, palce, kłykcie, a nawet nadgarstek. Kilkakrotnie, gdy linijka obróciła się na bok, jej cienka krawędź wbiła się brutalnie w kości, ale Severus zniósł całą karę nie cofając się i nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
Harry odłożył linijkę i spojrzał na niego w zamyśleniu.
— Powiedz mi — zapytał chłodno — czy to się powtórzy?
— Nie, panie Potter — odparł Snape, czując bryłę w gardle, zdziwiony, że był w stanie uchronić głos przed załamaniem się. Nieważne, że przyszło mu to z najwyższym trudem. — Nie powtórzy się.
— Świetnie — powiedział Harry z uśmiechem. Severus opuścił skatowaną rękę, opierając się pragnieniu, aby przycisnąć ją do piersi. — Teraz — kontynuował Harry obojętnie, jak gdyby nic się nie wydarzyło — zaplanowałem, że Ron zabierze cię tego ranka na Spinner’s End, abyś zabrał swoje rzeczy. Możesz przynieść trochę książek, ubrania lub sentymentalne pamiątki, według życzeń. Nie muszę ci chyba przypominać, że nie pozwalam na żadne różdżki, żadne magiczne przedmioty jakiegokolwiek rodzaju, żadne składniki do eliksirów czy części wyposażenia do ich produkcji. Czy to jasne?
— Oczywiście — zdołał odpowiedzieć Severus.
— Poza tym, zostałem dzisiaj zaproszony na kolację do Rona i Hermiony. Zaproponowałem im, aby zabrali cię do siebie, a ja dołączę do was po pracy. Jeśli jednak nie masz ochoty spędzać z nimi czasu, wrócisz tutaj, gdy tylko wybierzesz swoje rzeczy. Co wolisz?
Severus nie chciał pokazać jak delirycznie i szalenie szczęśliwy poczuł się na myśl o perspektywie kontaktu z jakąkolwiek ludzka istotą poza Harrym Potterem, dlatego odpowiedział utrzymując nieodgadniony wyraz twarzy:
— Aktualny plan jest zadowalający, panie Potter.
— Świetnie — odparł Harry, wstając. — Ron będzie tu za kilka godzin, mniej więcej. Zobaczymy się wieczorem.
Odszedł szybko, a gdy tylko zniknął z pola widzenia, Severus poszedł do łazienki i wetknął dłoń pod strumień zimnej wody, wydając przy tym westchnienie ulgi. Linijka przecięła skórę w dwóch miejscach, chociaż niezbyt głęboko, a siniaki zaczynały się już pokazywać. I wtedy, gdy cała ręka błogo zdrętwiała, z ust Severusa wyrwał się pojedynczy, pozbawiony łez szloch — nie z bólu, którego niedawno doświadczył, ale z powodów, które do niego doprowadziły.
Pozostał tak przez co najmniej godzinę, nie ruszając się, z ręką pod płynąca woda i umysłem tak samo zdrętwiałym i zmarzniętym jak ciało.
Z otępienia wyrwał go dźwięk dzwonka. Zakręcił kran, wytarł rękę i poszedł otworzyć drzwi. Na progu, co przyjął z lekkim zaskoczeniem, jego oczom ukazał się nie Ron Weasley, ale Hermiona Granger, uśmiechająca się do niego ostrożnie.
— Dzień dobry — zdołał powiedzieć. — Wydawało mi się...
Szybkim ruchem głowy wskazała na bok. Na podjeździe Severus zobaczył znajomo wyglądający samochód, a dokładnie latający samochód Weasleyów, ten sam, którym Ron i Harry uszkodzili Wierzbę Bijącą całe lata temu.
Hermiona uśmiechnęła się lekko, dając tym do zrozumienia, że naszły ją te same wspomnienia.
— Obiecuję, że tym razem będziemy ostrożni — powiedziała. — Sama poprowadzę.
— To wyjątkowo uspokajające — odparł cierpko.
Kobieta poprowadziła go do samochodu, gdzie na tylnym siedzeniu siedział Ron Weasley, trzymając na kolanach małego, jasnowłosego chłopca.
— Jestem pewna, że pamiętasz Rona — powiedziała Granger. — A to nasz syn Hugo.
Weasley uniósł dziecko do góry.
— Przywitaj się z profesorem Severusem Snape’em — upomniał syna.
— Dzień dobry, profesorze Severusie Snapie.
Severus przez chwilę czuł się zaskoczony całkowicie doskonałą dykcją dziecka.
— Dzień dobry, Hugo — odpowiedział miękko. — Ile masz lat?
— Mam cztery lata — odparł z dumą przedwcześnie dojrzały chłopczyk. — A ty ile masz lat?
— Hugo! — upomniał go Ron. — To jest niegrzeczne!
Chłopiec natychmiast wskazał ręką na Severusa.
— Ale to on zaczął!
Severus nagle zorientował się, że śmieje się łagodnie, zdumiony, jak cudownie było to robić.
— Nic się nie stało, panie Weasley. Mam czterdzieści trzy lata.
Hugo przyswoił informację z powagą.
— Nie potrafię aż do tylu policzyć. Musisz być naprawdę stary.
Ron jęknął i zakrył usta syna dłonią.
— Jedziemy? — zapytała Hermiona niezręcznym, nieco zawstydzonym tonem.
Severus zachichotał z rozbawieniem i zajął miejsce na przednim siedzeniu.
Przed startem Hermiona przekręciła gałkę niewidzialności. Siedzący obok niej Severus po raz kolejny poczuł się zaskoczony, jak bardzo normalne wydawało się wszystko na... zewnątrz. Jaka szkoda, że Albus nie zaplanował mojego życia z tą dwójką, pomyślał nagle. Harry Potter nie był jedynym, który się zmienił, dwoje jego najlepszych przyjaciół dorosło i dojrzało bardziej, niż kiedykolwiek sądził, że to możliwe i, najwidoczniej, odłożyło na bok stare uprzedzenia.
Spojrzał na Hermionę i zobaczył, że kobieta także go obserwuje.
— Zastanawiam się, czy mogłabyś mi coś powiedzieć — odezwał się cicho. — Chciałbym wiedzieć, kto umarł... po naszej stronie.
— Nie wiesz?! — wykrzyknęła. Potrząsnął głową. — Cóż... — powiedziała przepraszająco. — Remus Lupin, Nimfadora Tonks, Fryderyk Weasley. Może pamiętasz chłopca z aparatem fotograficznym, Colina? On także zginął. I jeszcze... — Wyrecytowała z pamięci listę ofiar, nie pomijając uczniów Slytherinu, którzy umarli walcząc dla Voldemorta. Severus słuchał, a każde nazwisko pozostawiało w nim po sobie pustkę.
— Tak wielu — szepnął.
— Zbyt wielu — zgodziła się Hermiona.
— I Nimfadora.
Westchnęła z żalem.
— Byliście ze sobą blisko?
— W pewnym sensie — odpowiedział. — Biorąc pod uwagę moje położenie, nie mogłem zbliżyć się do nikogo, ale ona jest... a raczej była, kuzynką mojego chrześniaka. Przy okazji, co się dzieje z Draco?
— W porządku — odparła Hermiona szybko. — Wszyscy mają się dobrze. Narcyza uratowała Harry’emu życie, więc uniknęła Azkabanu czy innej kary. Draco wyjechał za morze, żeby tam kontynuować naukę. Ostatnio słyszałam, że udało mu się dostać posadę praktykanta w Durmstrangu.
— Och — szepnął Severus z lekką dezaprobatą. — Oczywiście, najlepsza szkoła do nauki czarnej magii.
— Tak — potwierdziła Granger. — Jednak Draco szkoli się w eliksirach. — Severus zorientował się, że jego usta znowu wykrzywia niewielki uśmiech. Może ofiara minionej dekady nie została do końca zmarnowana. Widząc wyraz jego twarzy, Hermiona nieznacznie spoważniała. — Życie nie toczy się tak, jak powinno — szepnęła łagodnie. — Sprawy nie układają się... dobrze. W ministerstwie ponownie zaszły zmiany. Cały czarodziejski świat się zmienił. Harry... sposób, w jaki teraz postępuje... niczego nie polepsza. Zreorganizował całe ministerstwo, aby maksymalizować swoją władzę. Ponownie sprowadził dementorów do Azkabanu, co z pewnością miałeś okazję zauważyć.
— Rozumiem — powiedział Severus cicho. — A tak poza tym, co się stało z Ginny Weasley?
Hermiona momentalnie zamarła, zaciskając ręce na kierownicy.
— Właściwie nie wiemy, co się między nimi wydarzyło — odpowiedziała cicho. — Wzięli ślub zaraz po wojnie. Nigdy żadnemu z nas nie zwierzała się z jakichkolwiek problemów, ale w ciągu ostatnich paru lat zamykała się w sobie coraz bardziej. Dwa miesiące temu po prostu odeszła. Zabrała syna i Stworka i zniknęła... Od tej pory nie dała znaku życia. Zostawiła list, w którym napisała, że nie chce mieć nic wspólnego z kimkolwiek, kto zna lub kiedykolwiek znał Harry’ego...
Severus czuł, jak przez jego ciało przebiegły ciarki. Słowa Granger nie były dobrym zwiastunem.
— Ile lat miał ich syn?
— Sześć miesięcy — odpowiedziała Hermiona szeptem. — Dali mu na imię Albus Syriusz...
Snape uniósł w zdziwieniu brew.
— Spodziewałbym się, że swojego pierworodnego nazwie James.
— Wszyscy tak sądziliśmy — zgodziła się z nim Hermiona. — Ale Harry naprawdę tęsknił za Dumbledore’em. Graniczyło to wręcz z obsesją.
Severus spuścił głowę. Odkrycie to, w jego obecnej sytuacji, nie wróżyło niczego dobrego.
Samochód wylądował na brzegu rzeki. Hermiona ponownie uczyniła go widzialnym i zwróciła się do Rona:
— Chcesz tu poczekać, czy wolisz pójść z nami?
— Poczekamy — odparł Ron, huśtając Hugo na kolanach. — Idźcie sami.
— To nie potrwa długo — powiedziała Hermiona. Otworzyła bagażnik i wyjęła z niego dużą walizkę na kółkach, po czym razem z Severusem przeszli przez zaśmieconą, nasłonecznioną ulicę i mijając rząd prawie identycznych, ceglanych budynków, ruszyli w stronę starego domu.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz