Gra, która całkowicie pochłonęła ich obu, trwała długo, aż w końcu Harryemu prawie udało się doprowadzić do remisu. Zaklął cicho, gdy Severus dał mu mata w ostatniej chwili.
— Radzisz sobie coraz lepiej — powiedział Snape uspokajająco.
— Nie pocieszaj mnie — mruknął Harry. — To jedynie potęguje smak porażki.
— Jeśli nie chcesz, abym cię pocieszał, być może sam powinieneś przestać się tak zachowywać — odparł Severus gładko. — Za bardzo się cieszysz, że ze mną przegrałeś, by twoje niezadowolenie brzmiało wiarygodnie.
Harry uśmiechnął się z zakłopotaniem.
— Czy to takie oczywiste?
— Właściwie tak.
— Przypuszczam, że to prawda — powiedział Harry łagodnie. — Lubię, gdy mi się przypomina... — Severus uniósł brew i spojrzał na niego uważnie — ...że jestem z kimś, kto może mnie pokonać — dodał Harry już bardzo cicho. — Nigdy nie mógłbym być z nikim innym. Mam nadzieję, że o tym wiesz.
Severus wykrzywił ze smutkiem usta.
— Wydaje mi się, że powinienem cię przeprosić — powiedział niechętnie. — Że odszedłem, nie mówiąc ani słowa.
— Nie musisz przepraszać — zaprotestował Harry. — Jesteśmy razem i tylko to się liczy.
— Nie. — Severus potrząsnął głową. — To, co zrobiłem, było złe. Nieuczciwe wobec ciebie, nieuczciwe wobec nas obu. — Zadrżał gdzieś w środku, kiedy targnął nim opóźniony strach, że prawie stracił Harryego. — Wierzę, że mnie kochasz i powinienem bardziej ci ufać. Przepraszam.
Harry uśmiechnął się lekko.
— Wiesz, dlaczego tak postąpiłeś? — zapytał.
— Nie — odparł Severus z zakłopotaniem. — Wtedy miało to sens, ale prawdę mówiąc, po wszystkim sam się pogubiłem.
Harry przytaknął.
— Kiedyś to zrozumiemy.Tego wieczora odwiedziła ich Hermiona z Hugonem i Alem. Severus szybko schował się w swojej pracowni, zostawiając gości z Harrym.
Kilka minut później usłyszał energiczne kroki Hermiony.
— Zechcesz mi otworzyć, czy mam poprosić Hugona, żeby rzucił Alohomorę? — zapytała.
Severus parsknął.
— Drzwi nie są zablokowane. Wejdź.
Hermiona wkroczyła do środka i obejrzała jego laboratorium z grymasem na twarzy.
— Widzę, że się spakowałeś — powiedziała, gdy jej wzrok spoczął na pudle wypełnionym starannie poowijanymi składnikami do eliksirów. — Zdecydowałeś więc...
— Tak, Al może tu zamieszkać, kiedy będzie gotowy — potwierdził Severus. — Na jakiś czas zlikwiduję laboratorium. I tak nie przynoszę pracy do domu.
Hermiona uśmiechnęła się i usiadła na jednej ze skrzyń.
— Możesz przyjść do mnie, jeśli za tym zatęsknisz — podkreśliła. — Harry nie rozumie, jak to jest obudzić się w środku nocy z pomysłem, który musi być przetestowany natychmiast...
Severus zorientował się, że jego wargi unoszą się w ironicznym uśmiechu.
— Czy właśnie w ten sposób narodził się eliksir bezsenności?
— No cóż, właśnie tak — potwierdziła.
— Remusin także — powiedział Severus. — Trzy lata temu, gdy próbowałem odzwyczaić się od eliksiru bezsennego snu. Śniłem o pełni księżyca... i stworzeniach skradających się w ciemności. Starałem się zobaczyć, czym są, ale trzymały się z dala od pola mojego widzenia. Obudziłem się myśląc o ślinie demimoza. Pomysł był absurdalny, ale...
— Najlepsze pomysły zwykle takie są — zgodziła się Hermiona z błyskiem w oku. — Najgorsze też — dodała, rzucając mu jedno poważne spojrzenie.
— Uwierz, w tej chwili nie obchodzi mnie to laboratorium — zaprotestował.
— Ja nie mówię o laboratorium.
— Hmm, myślałem, że tak — mruknął niechętnie i przerwał pod wpływem jej krępująco intensywnego wzroku. — Nie mam zbyt wiele do powiedzenia — przyznał. — Prosta, głupia prawda jest taka, że nie wiem, dlaczego... Nie mam pojęcia, czemu odszedłem. I szczerze, nie wiem też, co we m... dlaczego tak szybko postanowiłem zrezygnować i odrzucić wszystko, co było w moim życiu dobre.
— To wcale nie jest takie skomplikowane — odezwała się Hermiona ze smutkiem.
— Mam wrażenie, że zaraz mnie oświecisz — odparł Severus oschle.
— Łatwo jest zrezygnować z życia, gdy nie żałujesz tego, co straciłeś — powiedziała cicho. — Właśnie tego dowiedziałam się o tobie w czasie ostatnich czterech i pół lat. Ty nie żałujesz.
— Hmm — mruknął Severus bezmyślnie, próbując zrozumieć sens jej słów. — Obawiam się, że nie wiem, o co ci chodzi.
— Żałujesz innych, wiem to. Tych, którzy zginęli w czasie wojny. Nie sądzę jednak, abyś kiedykolwiek żałował sam siebie.
— Pogrążałem się we własnym cierpieniu z krótkimi przerwami przez cztery lata — zauważył Severus. — To chyba sporo, prawda?
— Nie o to chodzi — zaprotestowała. — Starałeś się ochronić sam siebie, żeby zminimalizować wpływ emocjonalny tego, co się wydarzyło. I w kółko dręczyłeś się, czy jesteś wystarczająco dobry dla Harryego. Mimo to jednak nie sądzę, by twój umysł kiedykolwiek przyswoił całą grozę tego, co ci się przytrafiło i co ci zrobiono. Wątpię, żebyś się zamartwiał swoim dawnym losem.
— Nadal nie rozumiem — powiedział Severus, czując, jak gdyby coraz bardziej umykał mu sens tej dziwnej rozmowy. — Jeszcze nie umarłem, więc czym się zamartwiać?
— Było wiele powodów — szepnęła Hermiona, nie patrząc mu w oczy. — Wykonywałeś rok po roku niewdzięczne zadania, o których nikt nie wiedział. Straciłeś pięć lat życia po wojnie. Kochałeś bez wzajemności. Każdego dnia coś dawałeś, nie otrzymując niczego z powrotem za wyjątkiem przemocy i odrzucenia. Poproszono cię, żebyś rzucił zaklęcie uśmiercające na kogoś, kto chronił swoją duszę kosztem twojej własnej. — Jej oczy wreszcie spotkały wzrok Severusa. Potrząsnęła głową. — To nie tylko życiowe przeszkody czy wyzwania. To straty. Straty, których się żałuje, a nie tylko stara znieść.
Severus zamknął oczy. Siedzieli w zupełnej ciszy, wsłuchując się w dobiegające z góry głosy Harryego, Hugona i Ala przez czas, który zdawał się wiecznością.
— Wiesz, że mam rację — odezwała się wreszcie Hermiona z typowym sobie naciskiem.
— Nie, wcale nie wiem — sprzeciwił się Severus z całą złośliwością, na jaką był w stanie się zdobyć. — Wszystko to brzmi jak zwykłe gryfońskie pobłażanie własnym słabościom.
Uśmiech Hermiony był słaby i bardzo smutny.
— Spodziewałam się, że tak powiesz.
CZYTASZ
Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP)
FanfictionSnape zostaje niewolnikiem Harry'ego Pottera. (udostepniam)