Severus wcale nie aportował się na Spinners End. W zamian udał się na cmentarz w Dolinie Godryka.
Znalezienie grobów Jamesa i Lily Potterów nie zabrało mu wiele czasu. Stał przed kamienną płytą, wpatrzony w ich imiona i niepewny, co powiedzieć, a nawet co myśleć. Kierowany impulsem, wyciągnął rękę, by dotknąć inskrypcji, jednak nagle zatrzymał się, jak gdyby oczekując, że za swoje zuchwalstwo zaraz zostanie uderzony linijką. Jego palce zastygły w połowie ruchu, podczas gdy w głowie rozbrzmiały mu słowa Harryego: Powiedz mi, czy uważasz, że masz prawo dotykać czegokolwiek związanego z moimi rodzicami? A szczególnie z moją matką?
Severus wzruszył ramionami. Nie wiedział, czy ma takie prawo, ale nie miało to już znaczenia. Teraz tego chciał i mógł, to wystarczyło. Przebiegł dłonią wzdłuż liter i zadrżał, gdyż przez moment wydawało się, jakby wierzchnia strona jego prawej ręki, z wyrytą na niej datą zdrady, sama była jak ten nagrobek. Uśmiechnął się cierpko. Cóż za dziecinna zemsta za tak poważną zbrodnię, pomyślał. Było to prawie niemoralne, jednak z drugiej strony, nie o to przecież chodziło. Bezmyślny, ale wściekły pył minionej wojny uniósł się, by ukarać Severusa za jego grzechy w jedyny znany sposób: przez przeciwstawienie sobie byłych sojuszników, przez wypaczenie i wykorzystanie własnych ocalałych myśli i wspomnień. Ale czyż nie tak wojna mściła się zawsze i na każdym?
Opuścił pokrytą bliznami rękę i po raz pierwszy spojrzał na pojedyncze zdanie, podsumowujące ofiarę Jamesa i Lily: Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
Severusowi przyszło do głowy, że ten, kto wymyślił inskrypcję, nie miał racji. Śmierć nie była wrogiem, była ich ostatecznym i najsilniejszym sojusznikiem, uwalniającym każdego i sprawiającym, że wszyscy stają się równi, nieważne, jakie popełnili zbrodnie, jak wielkie szerzyli przerażenie i jakich dokonali szkód.
Nieznacznie pochylił głowę w stronę nagrobka i odszedł, aby deportować się na Spinners End.
Konfrontacja z Harrym sprawiła, że stał się wyczerpany i pozbawiony sił, ciągle jednak był zadowolony z jej rezultatu. Emocje to przekleństwo, kochanie to przekleństwo. Biorąc to wszystko pod uwagę, postanowił pozostać samotny i zachować niewielkie resztki własnej dumy.
Idąc wzdłuż rodzinnej ulicy, uświadomił sobie, że w domu niewiele na niego czeka.
Nie miał pracy. Z jego kwalifikacjami nietrudno byłoby jakąś znaleźć, jednak mimo to uczucie okazało się wyjątkowo dziwne. Cenne książki zostały stracone, spopielone jednym, złośliwym zaklęciem. Odtworzenie zbioru zabrałoby kolejne dwie dekady. Do tego nie posiadał oszczędności. Wszystkie jego pieniądze (nieważne, jak niewiele ich było), zostały skonfiskowane po aresztowaniu, a wątpił, czy Harry Potter, ze wszystkimi swoimi honorowymi intencjami i motywami, okazał się wystarczająco praktyczny, aby pomyśleć o tak drobnym szczególe. Jeśli się dobrze zastanowić, w domu nie posiadał też żadnego jedzenia. O ile pamiętał, to, co tam pozostało, teraz miało co najmniej siedem lat.
Dość łatwo można by temu zaradzić, wystarczyłaby jedna rozmowa przez kominek, jednak Severus Snape zdecydował, że prędzej szlag go trafi, niż to zrobi. Byłoby to zbyt podobne do żebrania, a on nigdy nie żebrałby, ani nawet nie prosił o cokolwiek dla siebie.
Szedł powoli przez wyludnioną Spinners End, z roztargnieniem patrząc na zaśmiecony brzeg rzeki i nieprzyjazne, stojące w rzędzie ceglane budynki. Uświadomił sobie, że wykrzywia usta w uśmiechu, ni to wesołym, ni szyderczym. Żaden cholerny dom z białym płotem, jedynie stare mieszkanie: pokój dzienny, domowe laboratorium i sypialnia. Nic, czym można by się chwalić, ale dla kogoś takiego jak on miejsce w sam raz.
Otworzył drzwi i skierował się prosto do salonu, spodziewając się zobaczyć niedbale poprzesuwane meble i puste półki na książki.
I został całkowicie zaskoczony.
Jego książki były tu, czekając na niego. Zbliżył się do nich, nie ośmielając się wierzyć własnym oczom. To naprawdę były jego książki, o ile mógł stwierdzić, każda jedna z nich. Przez sekundę czuł się tak delirycznie szczęśliwy, iż pomyślał, że tym razem naprawdę umarł i przeniósł się w zaświaty, jednak przenikający jego ciało ból przekonał go, że ciągle żyje, choćby tylko w niewielkim stopniu.
Rozejrzał się wokół i na podłodze zobaczył paczkę z przymocowanym do niej listem. Otworzył go, pospiesznie rozrywając kopertę i zaczął czytać tekst, napisany starannym pismem Hermiony.Profesorze,
mam nadzieję, że wybaczysz mi wtargnięcie do Twojego domu, obiecuję, nigdy więcej się to nie powtórzy.
Pozwoliłam sobie posprzątać mieszkanie, abyś po powrocie czuł się tu wygodniej. Większość jedzenia w spiżarce miała jakieś osiem lat, a bez odpowiedniego zaklęcia konserwującego nie byłam pewna jej jakości. Wszystko zastąpiłam nowymi produktami.
Również swoją bibliotekę znajdziesz nietkniętą, książki posegregowałam tematycznie w pięciu sekcjach: zielarstwo, obrona przed czarną magią, eliksiry, numerologia i inne. W każdej sekcji ułożyłam je alfabetycznie. Już wyjaśniam: zanim zabraliśmy je ze Spinners End, na wszelki wypadek rzuciłam na wszystkie zaklęcie Geminio. Te, które zabrałeś ze sobą, były dokładnymi kopiami, a oryginały trzymałam na swoim strychu, dopóki kryzys nie minął.
Do księgozbioru dołączyłam też dwie powieści Wiktora Hugo. Nie jestem pewna, czy to książki w Twoim guście, ale może je polubisz.
I na koniec zostawiam klucz do skarbca w Banku Gringotta. Zdeponowana jest tam na twoje nazwisko pensja za pięć tygodni pracy w Świętym Mungu jako kierownik działu badawczego. Tygodniowa płaca wynosi 1174 galeony plus odsetki i dodatkowa opłata za spóźniony przelew pensji.
Nie muszę mówić, że żadne z nas (Neville, Ron, ja, Hugo) nigdy nawet nie zbliży się do spłacenia długu życia, jaki jesteśmy Ci winni. Jeśli chodzi o mnie wiedz, że jesteśmy do Twojej dyspozycji zawsze, kiedy będziesz tego potrzebował. Proszę, nie wahaj się nas wzywać.
Nie będę Cię winiła, jeśli zdecydujesz pozostać tak daleko od naszej grupy, jak to tylko możliwe, ale musisz wiedzieć, że jesteś mile widziany w naszym domu o każdej porze dnia i nocy, nieważne, z jakiego powodu. Mamy nadzieję, że będziesz odwiedzał nas często, pozwolisz nam odwiedzać Ciebie lub jedno i drugie. Hugo już za Tobą tęskni i ciągle o Tobie mówi. Chce wiedzieć, czy będziesz go uczył, kiedy pojedzie do Hogwartu, jednak już mu wytłumaczyłam, że zapewne znajdziesz lepsze zajęcie niż wbijanie podstawowych wiadomości do tępych głów małych Gryfonów.
Z milszych spraw: powinieneś wiedzieć, że planuję zrezygnować z posady kierownika badań w Świętym Mungu i skupić się na mojej pracy w ministerstwie. Byłabym szczęśliwa, gdybyś rozważył zastąpienie mnie na stanowisku, przynajmniej na czas, aż nie znajdziesz czegoś godniejszego Twoich umiejętności i poziomu intelektualnego.
Jeśli pozwolisz, wpadnę za tydzień, gdy tylko miną efekty uboczne eliksiru czujności.
Do tego czasu, dobranoc.
Hermiona GrangerOdkładając list, Severus roześmiał się bardzo łagodnie. Głupi Gryfoni z ich błędnym rozumieniem długów życia i potrzebą zadośćuczynienia tam, gdzie nikt tego od nich nie wymagał. Poza jego zdolnościami pojmowania pozostawało, jak ten dom mógł przetrwać i pozostać taki mocny.
Tym, co dziwiło go nawet bardziej, był fakt, jak ktoś taki jak Dumbledore mógł skończyć jako Gryfon. Z tego co wiedział, dyrektor był jedyną osobą, która nigdy nie oferowała rekompensaty, nie tak naprawdę, a przynajmniej nigdy nie miała jej w swych pierwotnych planach. Sprytny, manipulacyjny, potężny Albus zawsze robił wszystko, aby wygrać, obojętne, ile kosztowało to jego samego lub innych. Powinien być Ślizgonem. Severus nie wątpił, że przynajmniej ten jeden raz, dokonując przydziału Dumbledorea, Tiara dostała czkawki.
Albus, pomyślał. Nadal za nim tęsknił, ale pierwszy raz od tamtego dnia, wspominając imię mentora, nie czynił tego z żalem, winą, wstydem czy potrzebą kary, jaką generowała więź za morderstwo, które kazano mu popełnić. Niewolnicze połączenie zostało przekształcone, nie tylko prawnie, ale też magicznie i emocjonalnie. Niemożliwe do niedawna rozgrzeszenie zostało przyznane i nie stało się to ani jedną cholerną chwilę za wcześnie.
— Dziękuję, stary draniu — wymamrotał bez szczególnej wdzięczności, ale również bez oskarżenia czy żalu. Jeśli chodziło o niego, byli teraz kwita. Severus ośmielał się nawet mieć nadzieję, że być może jest kwita także z resztą świata. Niczego nie był nikomu winien i na odwrót.
Chciał iść na piętro, do sypialni, ale z trudem wykonywał jakikolwiek ruch. Rzucił zaklęcie na jeden z foteli, transmutując go w kanapę, położył się na niej i zaczął zasypiać.
Aby nadrobić zaległości we śnie spowodowane eliksirem czujności, według słów Hermiony Granger potrzeba tygodnia. Zmęczenie opanowało go w końcu i zdawało się, że to nie tylko zmęczenie wydarzeniami trzech ostatnich dni, a zmęczenie gromadzone przez dwa okropne miesiące, a może nawet przez ćwierć wieku. Zmęczenie życiem. Tygodniowy sen, żeby je nadrobić, wcale nie był zbyt długi. Miał wrażenie, że i pięć kolejnych lat by nie wystarczyło.
Zasnął prawie natychmiast i spędził na kanapie cały tydzień, budząc się tylko na krótko, aby coś zjeść i wypić, po czym ponownie poddawał się zmęczeniu. Spodziewał się, że opanują go koszmary lub haniebne wspomnienia, ale kiedy już spał, nic takiego się nie stało.
Nie śnili mu się ludzie, wydarzenia czy nawet miejsca. Przez cały tydzień śnił po prostu o kolorze. Kolorze ziół, które zbierał do eliksirów, kolorze swojego domu w Hogwarcie, kolorze oczu kogoś, kogo kochał przez trzydzieści lat i cieszyłby się mogąc robić to dalej, mocno i bez skruchy, byleby z daleka i na swoich własnych warunkach.
CZYTASZ
Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP)
FanficSnape zostaje niewolnikiem Harry'ego Pottera. (udostepniam)