Zaledwie pół godziny później pukanie powiadomiło go o przybyciu Percyego Weasleya. Severus otworzył drzwi i odsunął się, aby wpuścić gościa do środka.
Percy wszedł i rozejrzał się wokół uważnie, sprawdzając, czy rzeczywiście są sami.
— Kto o tym wie? — zapytał niemal natychmiast. Jego głos był o oktawę wyższy niż zwykle.
— Nikt — odparł Severus stanowczo, unosząc uspokajająco rękę. — I jeśli raczysz ściszyć głos, nawet moi mugolscy sąsiedzi się nie dowiedzą.
Percy spojrzał na niego podejrzliwie.
— Chcesz, bym uwierzył, że to ty...
— Zamknij się, Weasley i usiądź — przerwał mu Severus szorstko i podszedł do barku po butelkę Ognistej Whisky. — Masz ochotę?
— Tak, proszę — odparł Percy cicho i zajął miejsce przy stole.
Severus nalał alkoholu do dwóch szklanek. Gdy wziął pierwszy łyk palącego płynu, jak było do przewidzenia, poczuł mdłości, jednak udało mu się je opanować i napił się znowu. Tym razem poszło łatwiej, więc uśmiechnął się w duchu. Wspólne spożywanie alkoholu było przydatnym rytuałem, kiedy zaistniała konieczność zbudowania porozumienia, czyli właśnie w tym przypadku.
Ręka Percyego drżała nieznacznie, kiedy opróżniał swoją szklankę.
— No cóż — powiedział miękko, patrząc na rozcięty kawałek łamigłówki. — To niesamowite. Jakim cudem udało ci się na to wpaść?
Severus uśmiechnął się złośliwie.
— Nie przeżyłbym tak długo jako szpieg Dumbledorea, nie zwracając uwagi na szczegóły. Zauważyłem różnice między poszczególnymi elementami. A układanka znakomicie nadawała się do twojego celu. Trochę czasu minęłoby, zanim Hugo by z niej wyrósł, a nieustanne gryzienie sprawiało, że inni się nią nie interesowali i było zbyt irytujące, aby zabawkę pożyczać.
— Oczywiście — odparł Percy z goryczą.
— Tak więc — ciągnął Severus — mniemam, że monitorowałeś dom swojego brata od dwóch i pół roku. W momencie, gdy podsłuchałeś, że Albus Syriusz został skażony pyłem Toma Riddlea, uznałeś, że trzeba działać szybko. Skontaktowałeś się z Ginny i namówiłeś ją, aby podała ci adres swojego domu. Mówiono mi, że ona cię szanuje i poważa... Tylko co, u licha, jej powiedziałeś? Że Harry może próbować porwać Ala, a ty chcesz jak najwcześniej nałożyć na chłopca zaklęcia tropiące?
Percy nie odpowiedział, ale wstrząśnięty wyraz jego twarzy poinformował Severusa, że trafił w dziesiątkę.
— Później, znając miejsce, sprowadziłeś tam zespół lojalnych wobec ciebie aurorów i zabrałeś dzieci. Skłoniłeś nawet wykwalifikowanego legilimentę do wymazania wspomnień siostry. Mam rację? — Percy ponownie zareagował milczeniem. — Zastanawiałem się, dlaczego odczułeś potrzebę zabrania także Hugona — kontynuował Severus. — Mam dwa podejrzenia. Albo Hugo został nieumyślnie zraniony i wziąłeś go, aby zapewnić mu opiekę, albo, co bardziej prawdopodobne, legilimenta odmówił rzucenia na niego Obliviate, tłumacząc, że modyfikowanie pamięci komuś tak młodemu może spowodować uszkodzenie mózgu, więc nie miałeś innego wyjścia, niż przetrzymać także bratanka. — Snape przerwał na chwilę. — Nieźle zrobione, szczerze mówiąc. Niestety, skrzat stanął wam na drodze — dodał po namyśle. Percy uśmiechnął się gorzko. — Przypuszczam, że nieszczęsne stworzenie zdecydowało się walczyć o swoją panią i jej potomka — ciągnął Severus. — Słyszałem, że było niezwykle lojalne w stosunku do Ginny, odkąd uratowała go z Doliny Godryka.
— Widzę, że wszystko już sobie poukładałeś — powiedział Percy wymijająco. — I co teraz? Doniesiesz na mnie?
Severus uśmiechnął się łagodnie.
— Komu? Nie jestem idiotą, Percy. Doskonale rozumiem, że działania na taką skalę musiały mieć przyzwolenie członków Rady Bezpieczeństwa. I to nie jednego czy dwóch. Wszyscy musieliście mieć w tym swój udział. Poza tym — kontynuował Severus spokojnie — pomijając nieprzewidziane straty, nie mogę winić cię za twoje postępowanie. Cóż innego mógłbyś zrobić? — Twarz Percyego pozostała zupełnie nieczytelna. — Musisz się lepiej kamuflować — poradził mu Severus bez ogródek. — Powinieneś usunąć podsłuch z łamigłówki i naprawić zniszczony kawałek. Odniosę układankę z powrotem, zanim zauważą, że zniknęła. Bez urządzeń monitorujących nie będzie możliwości udowodnienia twojego związku ze sprawą i nikt nie połączy cię z mieszkaniem Rona.
Percy zerknął na niego z zaskoczeniem.
— Dlaczego mi pomagasz? — zapytał.
Severus bardzo dokładnie rozważył odpowiedź. Jeśli popełni błąd, może wszystko zepsuć.
— Ponieważ będąc na twoim miejscu, zrobiłbym to samo — powiedział, patrząc wprost na Percyego.
Mina Weasleya wyrażała kompletną niewiarę.
— Myślałem, że ty i Harry...
— Pomijając moją dyskusyjną sympatię do Harryego, naprawdę uważasz, że chciałbym żyć w ten sposób? — warknął Severus. — Wydaje ci się, że marzę, aby spędzić następne dziesięć lat, całymi dniami odmierzając czas i czekając, aż ten pył dojrzeje w ciele syna Harryego i ponownie mnie dorwie? Jestem już na to zbyt stary i naprawdę mam dosyć. — Severus ze znużeniem wzruszył ramionami. — Ale niezależnie od wszelkich prywatnych pobudek, jako Ślizgon wiem, kiedy trzeba się wycofać i pogodzić z nieprzewidzianymi stratami. Zaskoczyło mnie tylko, że miałeś odwagę zrobić to sam.
Percy westchnął i nalał sobie whisky.
— Sam jestem zaskoczony — wyznał niechętnie. — Ale pamiętam, jak to jest, kiedy pył... sięga do mojego umysłu... przekręcając wszystko... Nawet trzy lata później budzę się w środku nocy i przypominam sobie... Użyłem mojej własnej różdżki, żeby cię naznaczyć... Abyś stał się marionetką Harryego Pottera... — Percy zerknął na Severusa. — Każdy z nas o tym pamięta — powiedział cicho. — Kingsley, Amos.... wszyscy. Pamiętamy, jak to było... Jakbyśmy znaleźli się w piekle... Póki żyjemy, nigdy o tym nie zapomnimy. Nie wiem, czy postępuję właściwie, ale jestem przekonany, że Al nie może zostać z Ginny. On musi być pod ochroną, pod kontrolą.
Severus przytaknął sztywno.
— Jakie macie wobec niego plany? — zapytał.
— Plany? — Percy zachichotał cicho. — Nie mamy żadnych planów. Jesteśmy po prostu przerażeni i poruszamy się na oślep. W nadziei, że niczego nie spieprzymy... i łudząc się, że zdążymy.
— Zdążycie — zapewnił go Severus. — Sytuacja została opanowana, prawda? — Spojrzał na Percyego uważnie. — Jaką masz pewność co do miejsca?
— Dość dużą — odparł Weasley z ociąganiem.
— Dość? — syknął Severus. — Nie mów mi nawet, że umieściłeś Riddlea w skórze dziecka gdzieś, gdzie nie ma co najmniej dziesiątego poziomu zabezpieczeń — warknął. — Może i Rada Bezpieczeństwa wie, ale reszta Wizengamotu... media... ludzie... kurwa, ciągle żyjący śmierciożercy... Jeśli wykryją niezwykle silne osłony w nietypowym miejscu, będziemy musieli odeprzeć zmasowany atak. Biorąc pod uwagę tajność operacji, po prostu nie mamy na to środków. — Severus wykrzywił złośliwie usta. — Jak masz zamiar utrzymać to miejsce w tajemnicy? Otoczysz je kolczastymi drutami i wypuścisz psy? — Zobaczył oszołomiony wyraz twarzy Percyego i potrząsnął głową z lekceważeniem. — Potrzebuję więcej alkoholu — powiedział i nalał sobie kolejną porcję Ognistej. — Za koniec czarodziejskiego świata — rzucił i osuszył szklankę.
— Jesteś za bardzo dramatyczny — odezwał się Percy defensywnie. — Co według ciebie powinienem zrobić?
— Dokładnie to, co zrobili śmierciożercy podczas pierwszej i drugiej wojny — warknął Severus. — Postaraj się o odpowiednich nieludzkich strażników.
Percy parsknął.
— Tak? A gdzie niby miałbym ich zdobyć? Może pójdę do „Borgina i Burkesa i poproszę, żeby sprzedali mi kilka dojrzałych bazyliszków albo ich szczeniaki?
— Bazyliszki mają pisklęta, nie szczeniaki — sprostował Severus lekceważąco. — Dobrze o tym wiem. Mam ich cały lęg. — Spojrzał na Weasleya znacząco.
— No tak, masz — szepnął Percy. — Jasne. To znaczy potrzebujesz ich do eliksiru Remusin, prawda? Ale czy... byłbyś skłonny...?
Severus skinął lekko głową i uśmiechnął się ironicznie.
— Ogólnie rzecz biorąc własne życie jest dla mnie cenniejsze niż dobro wilkołaków — powiedział oschle. — Ty zadbaj o biurokrację, a ja przygotuję zwierzęta do transportu.
— Nie ma sprawy — odparł Percy cicho.
Przez następne pół godziny nie rozmawiali, zajęci demontowaniem zawierająch podsłuch części układanki, usuwając zaklęcia inwigilujące i ponownie składając kawałki w całość.
— Myślę, że to już wszystkie — powiedział Percy, chowając pluskwy do kieszeni.
— Myślisz? — warknął Severus. — Musisz być pewien. Tu nie ma miejsca na żaden błąd.
— Jestem pewien — rzucił Percy, wstając nagle. — Będę na wyspie jutro wieczorem, żeby zabrać bazyliszki. Bądź gotowy.
— Oczywiście — odparł zgodnie Severus. Percy potrząsnął głową i zmierzył go uważnym spojrzeniem. — Masz jakiś problem?
— No cóż, oczekiwałem, że zechcesz czegoś w zamian — przyznał Percy z lekkim uśmiechem. — Jak wydanie Hugona lub... Nie wiem...
— Wydanie Hugona akurat w tym momencie jest niemożliwe — powiedział Severus z sarkazmem. — Poza tym to twój bratanek. Mniemam, że go nie skrzywdzisz... jednak wypuszczenie go teraz? To zbyt ryzykowne. W takich sprawach zachowanie tajemnicy jest najważniejsze.
Weasley przytaknął.
— Raczej nie powinienem być zaskoczony — odezwał się w końcu. — Lepiej niż ktokolwiek znasz zagrożenie.
— Właśnie — potwierdził Severus z nachmurzoną miną. — Widzę, że ty nie zapomniałeś.
— Jak bym mógł? — odparł Percy gorzko. — Do jutra, Snape.
— Dobranoc, Weasley.Gdy tylko Percy odszedł, Severus pozwolił sobie na westchnienie z ulgą. Ręka trzęsła mu się trochę, gdy nalewał Ognistej do szklanki. Wydawało się, że Percy dał się nabrać na jego przedstawienie. Okazało się, że bycie dobrym aktorem się opłaciło i teraz mieli szansę na śledzenie i ratowanie uprowadzonych dzieci. Kolejnym krokiem musiałoby być ujawnienie konspiracji, jednak gdy tylko dzieci bezpiecznie wrócą do domu, same zeznania Hugona i wspomnienia w myślodsiewni z rozmowy z Percym mogły wystarczyć.
Mogły, ale nie musiały, powtórzył sobie Severus. Podjął walkę z Ministerstwem Magii... co ciągle było niebezpieczne i mogło się dla niego skończyć Azkabanem, jeśli coś pójdzie źle.Korzystając z dostępu, aportował się cicho do domu Rona i Hermiony, nie chcąc przeszkadzać przyjaciółce w środku nocy. Jednak, kiedy pojawił się w salonie, zobaczył, że w kuchni pali się światło i usłyszał zduszony szloch Harryego.
— Och, Harry — dotarł do niego łagodny głos Hermiony. — Tak bardzo... tak bardzo mi przykro.
— Zasłużyła na coś lepszego — szepnął Harry. — Ginny naprawdę zasłużyła na coś lepszego. Mogła... mogła tyle w życiu osiągnąć. A w zamian... umarła w samotności. Sama w Świętym Mungu... — Harry gwałtownie wciągnął powietrze. — Zawsze wyobrażałem sobie, że ona... dożyje późnej starości, jakichś dwustu lat albo coś koło tego. Wiesz? Przeszła tyle, że tak wydawało się sprawiedliwie. I to? Neurologiczne uszkodzenie z powodu Obliviate? Kurwa. To takie bezsensowne.
Myśli Severusa zawirowały pod wpływem właśnie usłyszanej wiadomości. Ginny Weasley umarła z powodu neurologicznych uszkodzeń wywołanych przez Obliviate. Samoaktualizująca się karta, ukradziona ze Świętego Munga, musiała powiadomić Hermionę o śmierci Ginny...
— Przysięgam — powiedział Harry z nagłym spokojem w głosie — że kiedy znajdę tego, kto był za to... kto zamordował matkę mojego dziecka, zabiję go na miejscu.
— Przestań — syknęła Hermiona. — To nie czas na nierozważne posunięcia. Harry, twój syn, kiedy go znajdziemy, będzie potrzebował cię żywego i wolnego. Teraz jesteś jego jedynym rodzicem.
— Zabiję tego, kto zamordował Ginny — powtórzył Harry uparcie, jak gdyby słowa Hermiony w ogóle do niego nie dotarły.
Severus zdecydował, że teraz jest najlepszy moment, aby się ujawnić.
— Witajcie! — zawołał z salonu.
— Severus?! — odkrzyknął Harry i podbiegł, aby się przywitać. Snape objął go i mocno uścisnął. — Pewnie słyszałeś, o czym mówimy. — Harry zesztywniał w jego ramionach.
— Tak. Bardzo ci współczuję.
— Dziękuję. — Harry także objął Severusa i odwzajemnił uścisk.
Przez kilka minut stali tak, po prostu trzymając się mocno jeden drugiego. Hermiona dyskretnie wycofała się po schodach, zostawiając ich samych.
— A tak w ogóle, gdzie się podziewałeś? — spytał Harry, wciągając powietrze. — Piłeś?
— Tak — odparł Severus. — Potrzebowałem... napić się i posiedzieć trochę w samotności w swoim domu.
— Oczywiście — powiedział Harry łagodnie i pogłaskał go po plecach. — Severusie... prawdopodobnie powinienem o to spytać wcześniej, ale... wszystko z tobą w porządku?
— Tak — potwierdził Snape stanowczo. — Wszystko ze mną w porządku. Ron już wie?
Harry potrząsnął głową.
— Powinienem do niego iść, obudzić go i mu powiedzieć. I Molly i Arturowi... — Głos Harryego załamał się od zduszonego szlochu.
— Więc tak zrób — zgodził się z nim Severus. — Przekaż im moje kondolencje.
— Jasne. — Harry nie zdejmował spojrzenia z jego twarzy. — Severusie, czy jest coś, o czym nie chcesz mi powiedzieć?
Snape potrząsnął głową.
— Nie. Jestem tylko trochę pijany i więcej niż trochę oszołomiony, to wszystko.
— Rozumiem — odparł Harry. — Zobaczymy się jutro, dobrze?
— Oczywiście.
Harry wrócił do Nory, a Severus udał się do pokoju gościnnego. Leżąc w ciemności, zamknął oczy i starannie rozważył swoje możliwości. Wziął pod uwagę zwerbowanie do pomocy w szukaniu dzieci trójki przyjaciół, jednak im więcej nad tym myślał, tym bardziej wydawało mu się to gorszym pomysłem.
Możliwe, że Harry i Ron byliby w stanie stłumić na pewien czas emocje i dla dobra synów postępować według jego planu, jednakże plan ten, według tego, co Severus ułożył sobie w głowie, był wyjątkowo ryzykowny. Biorąc pod uwagę, gdzie dokładnie Al i Hugo byli przetrzymywani, ich wybawcy ciągle mogli zostać oskarżeni o włamanie się do strzeżonej części ministerstwa i atak na jego urzędnika. A jeśli któryś z nich posunie się do użycia zaklęcia niewybaczalnego... i gdy dowody na spisek okażą się niewystarczające... bardzo szybko mogliby skończyć w Azkabanie.
W umyśle Severusa rozbrzmiał głos Hermiony: Harry, twój syn, kiedy go znajdziemy, będzie potrzebował cię żywego i wolnego. Teraz jesteś jego jedynym rodzicem.
Hermiona miała rację. Musi zrobić to sam. Taka opcja była najbardziej logiczna.
Podniósł się nagle z łóżka. Skoro już podjął decyzję, poczuł, jak ciężar spada z jego ramion. Zerknął na zegar. Zostało mu mniej niż czternaście godzin, aby przygotować się na drugie spotkanie z Percym.
Nie było czasu do stracenia. Musiał ruszać.
CZYTASZ
Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP)
FanfictionSnape zostaje niewolnikiem Harry'ego Pottera. (udostepniam)