Powitanie bohatera

611 41 3
                                    

Kiedy Severus się obudził, poczuł czyjeś palce splecione z własnymi. Natychmiast rozpoznał, kto go dotyka i odwzajemnił się delikatnym uściskiem.
— Hej — szepnął Harry.
— Dzieci? — Wargi Severusa ułożyły się automatycznie w pytanie, zanim był w stanie pomyśleć o czymkolwiek innym.
— Są bezpieczne — zapewnił go Harry. — Teraz śpią. Al jest przerażony, Hugo radzi sobie trochę lepiej, ale obaj będą w porządku. Dzięki tobie.
Severus otworzył oczy i poczekał, aż jego wzrok przyzwyczai się do przyciemnionego pokoju gościnnego Hermiony. Był w domu, a Harry siedział obok, przypatrując mu się uważnie. Jego umysł zawirował, gdy dotarła do niego prawda: zrobił to. I przeżył. Nie spodziewał się, a jednak... Usiadł gwałtownie i natychmiast zakręciło mu się w głowie.
— Spokojnie — powiedział Harry cicho, oferując rękę jako wsparcie. — Jak się czujesz?
Severus chciał się wykręcić i nie przyznać, jak silny dręczy go ból, ale uznał, że przez ostatnie kilka dni nakłamał już wystarczająco na całą resztę życia.
— Fatalnie — przyznał niechętnie. — Ale z pewnością wrócę do zdrowia.
— Oczywiście — odparł Harry. — Hermiona chciała zabrać cię do Świętego Munga, jednak teraz nie bardzo ufam uzdrowicielom. Nadal mogą słuchać rozkazów Rady Bezpieczeństwa, dlatego sprowadziliśmy Pomfrey, aby cię zbadała. Powiedziała, że wszystko będzie z tobą w porządku.
— To świetnie — zgodził się Severus automatycznie. — Co z innymi?
— Dobrze — odparł Harry. — Ron jest tutaj. Neville i Luna także. Wszyscy czekają, aż się obudzisz. Bardzo nas przestraszyłeś, wiesz?
— Tak, wiem — przyznał Severus, siadając wygodnie i patrząc na Harryego.
Przez kilka minut po prostu milczał, podczas gdy Harry gładził go po zewnętrznej stronie dłoni. Starał się ocenić charakter ciszy, która między nimi wisiała. Czy zawierała bezdźwięczne oskarżenia lub niechciane pytania? Nie umiał tego stwierdzić.
— Wydaje mi się, że musimy porozmawiać — odezwał się w końcu.
Harry uśmiechnął się odrobinę smutno, ale naprawdę szczerze.
— Wiesz, że nie musisz się przede mną tłumaczyć. Rozumiem, dlaczego zrobiłeś to w ten sposób.
— Naprawdę? — Severus był zaskoczony, że Harry tak łatwo zaakceptował jego poczynania.
— Tak. Nie podoba mi się, że zrobiłeś wszystko sam, bez żadnego zabezpieczenia, i ciągle jestem przestraszony, że niemal cię straciłem, ale... Rozumiem.
Severus w milczeniu skinął głową. Rozejrzał się wokół i zobaczył Czarną Różdżkę, leżącą na stoliku. Uśmiechnął się lekko.
— Znalazłeś ją — powiedział.
— Znaleźliśmy — odparł Harry, wręczając mu różdżkę. — Wybuch odrzucił ją na jakieś dwadzieścia metrów. Jeden z bazyliszków na niej usiadł i syczał w wężomowie przekleństwa, gdy ktoś próbował ją zabrać — wyjaśnił Harry z uśmiechem.
— A co z bazyliszkami? — przypomniał sobie Severus.
— Nie są do końca z ciebie zadowolone, ale sobie poradzą. Właśnie teraz płyną z powrotem na wyspę.
— To dobrze — powiedział Snape z aprobatą.
— Chcesz wyjść i przywitać się ze wszystkimi? — zapytał Harry. — Oczywiście, jeśli jesteś gotowy.
— Jestem — odparł Severus stanowczo, wstając.
Gdy weszli do salonu, w milczeniu spojrzał na zgromadzonych tam młodych ludzi. Luna siedziała na kanapie z głową wspartą o ramię Nevillea i jego ręką oplecioną wokół siebie. Ron z wtuloną w niego Hermioną zajął jeden z foteli.
Przez krótką chwilę wszyscy patrzyli na niego w pełnej podziwu ciszy, a potem, nagle i zupełnie spontanicznie, zaczęli krzyczeć i bić brawo. Hermiona zerwała się na równe nogi i podbiegła do nich, niezgrabnie obejmując zarówno Severusa, jak i Harryego. Ron i Neville poszli za jej przykładem i przez moment nie było nawet wiadomo, kto ściska kogo, kto się śmieje, kto płacze. Co oczywiście nie miało żadnego znaczenia.
Severus ruszył ostrożnie w stronę kanapy, a Harry usiadł obok.
— Opowiedzcie, co się działo — poprosił.
— Naprawdę nie ma zbyt wiele do powiedzenia — oparła Hermiona. — Co do joty wypełniliśmy twoje instrukcje z listu. W czasie, gdy dzieci były już z nami i ukazało się specjalne wydanie „Żonglera, Rada Bezpieczeństwa wysłała grupę aurorów, aby zaatakowali budynek i zminimalizowali szkody, my jednak...
— My jednak byliśmy na to gotowi — dopowiedział Harry. — Ponownie zebraliśmy członków Zakonu Feniksa i Armii Dumbledorea i wraz z grupą Rona wysłaliśmy ich do walki.
— Potem ja z Hermioną i moimi ludźmi zabraliśmy dzieci do Wizengamotu — uzupełnił Ron — a Harry i reszta ruszyli na poszukiwania ciebie. Choć z tego, co słyszałem, pomoc nie była ci już potrzebna — zakończył.
— Co masz na myśli? — spytała Luna ze zdziwieniem.
— Och, jedynie to, że kiedy dotarliśmy na miejsce, u stóp Severusa leżał jeden martwy człowiek, a reszta trzęsła się ze strachu i nie śmiała nawet go dotknąć — wyjaśnił Harry z lekką nutą złośliwej satysfakcji w głosie.
— Cóż, dostali, na co zasłużyli — mruknęła Hermiona. — Co sobie wyobrażali, używając legilimencji właśnie na Severusie?
— Wygląda na to, że zapomnieli, z kim próbują zadzierać — dodał Ron z szerokim uśmiechem.
— Ludzie potrafią być bardzo zapominalscy — mruknęła oszołomiona Luna.
— Powinniśmy już iść — rzucił Neville, wstając i ciągnąc Lunę za sobą. — Spotkamy się później. Teraz chcieliśmy się tylko upewnić, że się obudzisz i...
— Cóż... Dziękuję wam — przerwał mu Severus szorstko.
Już bez słowa Neville z Luną dotarli do drzwi, a Ron podążył za nimi. Severus usłyszał strzępki cichej rozmowy, Weasley najwidoczniej przepraszał, Neville chichotał nerwowo, a Luna mówiła coś uspokajająco. Pojawiło się imię Ginny, na co Ron zaklął stłumionym głosem. Kątem oka Snape dostrzegł Lunę podchodzącą do niego i obejmującą go mocno.
Poczuł, jak Hermiona dotyka jego ramienia i przygląda mu się z ukrytą obawą w oczach.
— Potrzebujesz czegoś? — spytała. — Jesteś głodny?
— Jeszcze nie — odparł ze zmęczeniem. — Ale pewnie jutro będę.
— Wszyscy powinniśmy wyjść na śniadanie z samego rana — powiedziała, w oczywisty sposób starając się utrzymać możliwie naturalny ton głosu. — Znam cudowną mugolską kafejkę...
— Nie — przerwał jej Harry. — Nie chcę teraz przebywać wśród obcych. Rano sam przygotuję śniadanie.
— Spalona owsianka dla wszystkich — powiedział Severus sucho, wyczerpany emocjonalnym zamieszaniem próbując zdobyć się na humor. — Już się nie mogę doczekać.
— Powiedział człowiek, który trzyma w lodówce spleśniałe marchewki — odgryzł się Harry prawie radośnie.
— Wcale nie były spleśniałe, jedynie perfekcyjnie dojrzałe — odparł Severus dumnie. — Tak jak ja.
Wkrótce Luna z Nevilleem wyszli, a Ron i Hermiona udali się na górę, zostawiając ich samych. Harry stanął za Severusem, potarł nosem jego szyję i otoczył ramionami.
— Witaj z powrotem — powiedział.
— Dobrze jest wrócić — odparł Severus z roztargnieniem. — I dobrze... że wszystko jakoś się ułożyło.
— Tak — potwierdził Harry. — To świetnie, że Hermiona i Ron są znowu razem. I Neville z Luną...
— Najwyższy czas — zgodził się Severus. — Co ich do tego skłoniło?
— Jak to powiedziała Luna, życie jest zbyt krótkie, żeby bawić się w chowanego.
— Cóż za dziwaczne określenie — mruknął Severus.
— Cała Luna — odparł Harry. — Więc czego potrzebujesz? Przynieść ci coś?
— W zasadzie tak — zgodził się Severus. — Przydałyby się świeże ręczniki. Mam zamiar wziąć prysznic i iść do łóżka. I lepiej, żebyś ty już w nim był.
Harry zaśmiał się cicho.
— A gdzie indziej miałbym być?

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz