Tej nocy usnęli razem na łóżku Severusa, Harry zupełnie nagi, a Snape nadal w ubraniach, lecz z głową spoczywającą na piersi Harryego.
Sobotni poranek rozpoczął się od prób przygotowania śniadania przez Pottera, zakończonych niepowodzeniem, gdy okazało się, że Severus ma w lodówce jedynie trzyletni sos sojowy oraz torbę marchewek, z których każda była bardziej wiotka niż ręka Harryego w dniu, w którym Lockhart jednym zaklęciem pozbawił ją wszystkich kości.
— Nie słyszałeś o białku? — zapytał Potter z rozbawionym uśmieszkiem, unosząc zwiędłe marchewki.
Severus odwzajemnił się ironicznym skrzywieniem warg.
— Cóż, jestem pewien, że pod zlewem rozwinęła się całkiem spora grzybnia.
W końcu zjedli śniadanie poza domem. Harry wybrał miejsce, za to Severus zapłacił. Potter trochę z tego powodu marudził, ale skutecznie uciszyło go jedno ostre spojrzenie. Snape cieszył się, że coś takiego nadal działa na jego byłego ucznia.
Po południu Severus udał się na spotkanie z Minerwą, aby poćwiczyć pojedynkowanie się, zostawiając gościa samego na kilka godzin.
— Mogę pójść z tobą i popatrzeć? — spytał Harry.
— To nie jest dobry pomysł.
— Dlaczego? — rzucił Potter wyzywająco. — Boisz się, że mógłbym się czegoś nauczyć?
— Absolutnie nie, już dawno zrezygnowałem z tego śmiesznego złudzenia — odparł Severus drwiąco. — Jakkolwiek wolę potrenować nierozproszony przez jakiegoś nieuka.
— Och, świetnie, cieszę się, że wyjaśniliśmy to sobie w tak przyjazny sposób — wymamrotał Harry sarkastycznie, rozsiadając się na kanapie z „Dzwonnikiem z Notre Dame w ręce. — Przez chwilę już myślałem, że chcesz powiedzieć coś złośliwego.
Resztę soboty spędzili grając w szachy, aż wreszcie, zmęczony zwyciężaniem, Snape uznał, że czas iść spać. Nadal był zawstydzony szaleństwem, które ogarnęło go noc wcześniej i nie miał najmniejszego zamiaru tego powtarzać. Przyszło mu do głowy, że zachowuje się według wzoru: dać się ogarnąć potrzebie i pragnieniu, poddać się im zbyt szybko, pogrążyć się w dobroci i współczuciu Harryego, a potem wycofać w zakłopotaniu do czasu, aż potrzeba ponownie narośnie, stając się nieprzeparta. Gdyby tylko mógł się temu oprzeć, zrobiłby to. Rzucił na kanapę poduszkę i cienki koc i kazał Potterowi iść do sypialni. Harry zaczął protestować, mówiąc, że sam zajmie kanapę, ale Severus nie dał się przekonać.
— Masz do wyboru: albo spać w łóżku albo wracać do domu — powiedział.
— Drań — odparł Harry, po czym pocałował go na dobranoc.***
Niedziela była niemal dokładną powtórką soboty, z tą różnicą, że umiejętności Pottera w szachach zdawały się ulec nieznacznej poprawie i jedną z partii udało mu się doprowadzić do remisu.
Wieczorem Harry zasnął na kanapie, ściskając w obu dłoniach „Dzwonnika z Notre Dame. Severus miał zamiar obudzić go i wysłać do łóżka, ale w końcu zdecydował, że nie będzie mu przeszkadzał. Podejrzewał, że był to przebiegły sposób, w jaki Potter zapewnił mu wygodę. Potrząsnął głową ze smutkiem, poszedł jednak na piętro.
W sypialni przebrał się w swoją zwyczajową szarą koszulę nocną, zgasił światło i spróbował usnąć. Tej nocy jednak, w przeciwieństwie do poprzedniej, kręcił się i obracał, niezdolny nawet do chwilowego zamknięcia oczu. Obecność Harryego w jego domu sprawiła, że czuł się lepiej niż kiedykolwiek w życiu, ale jednocześnie był też ogromnie zdenerwowany. W jednej chwili chciał zejść na dół i wziąć Harryego w ramiona, a w następnej był gotów, aby obudzić go i wyrzucić. W końcu został na miejscu, zaciskając palce na poduszce i gapiąc się w ciemność.
Pół godziny później poderwało go pukanie do drzwi.
— Czego chcesz? — warknął. — Jutro muszę wstać do pracy.
— Nie mogę spać.
Severus parsknął drwiąco.
— I zdecydowałeś, że to mój kłopot?
— Ty też nie możesz — odparł Potter z pewnością w głosie. — Słyszałem, jak kręcisz się na łóżku.
— Jakoś wątpię, aby połączenie naszych problemów mogło w czymkolwiek pomóc — odparł Severus rozsądnie.
— Jeśli mnie wpuścisz, to przynajmniej jeden z nas poczuje się lepiej — powiedział Harry.
— Naprawdę?
— Mogę wejść?
— Dobrze. — Harry otworzył drzwi i przez kilka chwil zwlekał, stojąc w progu. Nawet w niemal absolutnej ciemności Severus wyczuwał jego spojrzenie niczym fizyczny dotyk. — Panie Potter — odezwał się z tak wielką pogardą, na jaką mógł się zdobyć. — Albo wynoś się stąd w diabły, albo chodź do łóżka, bylebyś tam nie stał.
Gwałtowny szelest spadających ubrań był jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał. Zaraz potem materac ugiął się lekko, gdy Harry wsuwał się pod kołdrę. Severus odwrócił się do niego tyłem i zacisnął ręce na poduszce. Już się pogodził z myślą, że nie zaśnie.
Leżący obok Harry oddychał ciężko i nierówno, a Severus był jednym kłębkiem nerwów. Bezbronność z powodu obecności kogoś innego w jego domu, w jego łóżku, doprowadzała go do szału. Staromodna koszula, okrywająca jego niemłode, groteskowo chude ciało sprawiła, że czuł się jeszcze bardziej słaby i jeszcze bardziej obnażony, nawet w smolistej ciemności pokoju, nawet pod okrywającą ich kołdrą. Młody mężczyzna obok pachniał słońcem i oceanem. On sam czuł się starszy niż kiedykolwiek.
— Mogę cię objąć? — szepnął Harry.
— Tak — odparł Snape, ciągle zwrócony do niego plecami.
Harry natychmiast otoczył go ramieniem, dociskając twarz między łopatki i całując przez tkaninę koszuli.
— Nie molestuj mnie zbyt mocno — powiedział Severus szorstko. — Jestem stary. I muszę iść jutro do pracy.
— Zostanę i ci pomogę, jeśli tylko pozwolisz mi wykorzystać cię seksualnie dziś w nocy — odparł Potter poważnym tonem. — Posiekam składniki do eliksirów. Będę twoim sekretarzem i wykonam całą nudną papierkową robotę.
Wbrew woli Snape roześmiał się, choć w dźwięku tym nie było wiele radości.
— Dlaczego?
— Pragnę cię — powiedział Harry po prostu.
Severus zadrżał lekko, gdy dłonie Pottera pogłaskały jego ramiona i ręce. Czy dotyk Harryego niósł ze sobą dawkę zaborczości, czy tylko mu się wydawało? Nie był już pewien niczego, łącznie z własną percepcją rzeczywistości.
— Dlaczego mnie pragniesz? — spytał.
Ciało Pottera przysunęło się bliżej, promieniując ciepłem.
— Jeśli ciągle muszę to wyjaśniać, żadna odpowiedź nigdy nie będzie wystarczająca.
Snape obrócił się i uniósł na łokciu, leżąc teraz w absolutnej ciemności, zwrócony twarzą do kochanka.
— Dlaczego mnie pragniesz? — ponowił pytanie.
Harry przybliżył się, aby pocałować go w policzek.
— Chcę cię dotykać. Chcę cię czuć — szepnął łagodnie. — Chcę trzymać ręce na twojej skórze.
Severus oczekiwał wszystkiego poza tymi słowami — to proste stwierdzenie zupełnie go zaskoczyło. Osaczony w swej najbardziej prywatnej przestrzeni, był jak dzikie zwierzę, schwytane we własnej norze, ale po raz kolejny nie był w stanie odmówić czy wypowiedzieć choć słowa protestu, bojąc się, że to położyłoby kres kruchej zażyłości, jaka została mu dana.
— W takim razie dobrze. Świetnie — warknął, bardziej upokorzony niż kiedykolwiek wcześniej.
Dłonie Harryego osiągnęły przód jego koszuli i zaczęły odpinać guziki. Severus współpracował niechętnie, wysuwając ręce z rękawów i obnażając się aż do talii. Potter przysunął się bliżej, dociskając mu wargi do szyi.
— Chcę cię całego — szepnął, oddychając nieco szybciej. — Chcę... cię całego.
Severus warknął pod nosem, ale jednym zdecydowanym ruchem pozbył się koszuli. Leżał teraz w ciemności, kompletnie nagi, boleśnie i przerażająco bliski młodego, mocnego ciała, czując promieniujące od niego gorąco.
— Mogę cię przytulić?
— Proszę bardzo.
Harry objął go łagodnie, dociskając ich ciała mocno do siebie. Wyjątkowo delikatnie przesunął prawą dłonią po plecach Severusa, zatrzymując się tuż nad pośladkami, ale ich nie dotykając. Lewą położył mu na głowie, palcami przeczesując kosmyki włosów i pieszcząc kark.
— Uwielbiam cię dotykać — szepnął Harry.
Severus już miał zacząć zachwycać się zdumiewającą cudownością tego momentu, gdy nagle jego umysł postanowił go zdradzić. Zapomniał, gdzie był, z kim był i dlaczego tu był. Przez kilka krótkich chwil miał pewność, że to Tom Riddle go uspokaja, a Draco ciągle przebywa w Azkabanie i jego los zależy od tego, czy Severus będzie współpracował. Racjonalna część umysłu próbowała mu powiedzieć, że to tylko natarczywe wspomnienie, ale druga odmawiała zaakceptowania tego faktu. Uniósł ręce do piersi, aby dotknąć wyrytych na niej liter, ale napotkał jedynie gładką skórę. Jeśli to już się wydarzyło, jeśli było po wszystkim, gdzie podziały się blizny? Czyżby czar maskujący był aż tak doskonały? Nie pamiętał.
Całe jego ciało zesztywniało z przerażenia, kiedy próbował utrzymać resztki zdrowego rozsądku.
Harry ponownie pogłaskał go po plecach, wyczuwając napięte mięśnie.
— Wszystko w porządku? — spytał.
— Oczywiście — odparł Severus automatycznie, w jakiś sposób zmuszając głos do spokojnego brzmienia.
— O czym myślisz?
— O niczym.
Mówił prawdę. W jego głowie nie pozostały żadne racjonalne myśli, jedynie ich fragmenty. Kawałki rozmów. Ludzkie twarze. Nie wiedział już, kto żyje, a kto jest martwy. Kto był bezpieczny, a kto ciągle czekał na jego pomoc.
— Jesteś bardzo spięty — powiedział Harry, nie zdejmują dłoni z jego pleców.
Na dźwięk tych słów coś w Severusie pękło. Nie zostały wypowiedziane tonem oskarżycielskim, a jednak, w tym szczególnym momencie, nie wiedział, jak je zinterpretować. Był pewien, że słabość, zauważona przez jego właściciela, zaraz zostanie ukarana czyjąś śmiercią.
Z wielkim trudem nabrał powietrza.
— Wybacz mi, Panie — szepnął.
Harry zamarł, ale tylko na krótką chwilę.
— Nie, nie — odezwał się szybko i desperacko. — Tu nie ma żadnego Pana. Jestem tylko ja. Słyszysz? Tylko ja... i nikt inny.
Severus zadrżał, gdy ręce Pottera wypuściły go z objęć. Nie robił nic, jedynie leżał na plecach, czując obok siebie bliskość Harryego i czekając, aż coś się wydarzy. Nic się jednak nie stało i surrealistyczna mgła zakłopotania zaczęła się rozwiewać.
Kilka minut później jego umysł poddał się rozsądkowi i pozwolił mu uwierzyć, że jest tutaj, w domu na Spinners End, Draco nie siedzi w Azkabanie, Hugo nie został porwany, fragmenty duszy Toma Riddlea zniszczono. A on, Severus Snape, jest panem Czarnej Różdżki.
Leżeli w ciemności blisko siebie, nie wykonując najmniejszego gestu.
— Dobrze się czujesz? — spytał w końcu Harry.
— Tak, świetnie. — Odetchnął głęboko. — To tylko krótki moment dezorientacji — dodał, czując się w obowiązku udzielić choć częściowych wyjaśnień. — Już minął.
— Przepraszam — powiedział Harry. — Domyślam się, że lepiej by było, gdybym po prostu pozwolił ci spać.
— Nie wiem — odparł Severus szczerze. Jeśli Harry zostawiłby go w spokoju i nie wykonał pierwszego kroku, on sam prawdopodobnie nigdy nie zainicjowałby czegokolwiek i po prostu pogrążyłby się w stanie osamotnionej niedoli.
— Byłoby lepiej, gdybym teraz odszedł? — zaoferował Potter z jawną niechęcią.
— Bardzo w to wątpię — mruknął Snape, słowami tymi wydobywając z Harryego westchnienie ulgi.
— Och... Gotów na sen? — spytał niepewnie.
Severus powinien się zgodzić, ale uderzyło w niego wrażenie kompletnej samotności. Jak można się tak czuć, leżąc w łóżku obok drugiego człowieka? Utrata zwykłego objęcia, spowodowana własnym przerażeniem i słabością niemal doprowadziła go do mdłości. Czy naprawdę był aż tak zdruzgotany emocjonalnie, że nawet zwykłe wzięcie go w ramiona przez normalną osobę szybko mogło stać się dla niej przykrym obowiązkiem? Kto nie stałby się zmęczony i sfrustrowany kochankiem, który niemal za każdym razem zamiera z powodu dotyku? I jak miał zadać takie pytanie, nie brzmiąc przy tym na rozpaczliwie potrzebującego, choć naprawdę taki właśnie był?
Nie potrafił zapytać. Nie był w stanie rzucić nawet złośliwej, sarkastycznej uwagi. W zamian uniósł się na łokciu i z całkowitą niezgrabnością przybliżył się do Harryego. Znieruchomiał na kilka sekund, po czym zdesperowanym ruchem, który mógłby zostać porównany do skoku na głęboka wodę bez różdżki, bez jednej sugestii czy zaproszenia, przytulił twarz do ramienia Harryego.
Potter natychmiast przysunął się, objął go i złożył na jego głowie nieśmiały pocałunek. Po chwili sięgnął do tasiemki i rozpuścił mu włosy, na co Severus zareagował cichym westchnieniem. Harry przysunął się trochę bliżej, ułożył wygodnie i pociągnął Severusa do siebie, obejmując jeszcze mocniej, zawijając wokół niego kończyny. Całe ciało Pottera zdawało się łączyć z jego własnym. Severus czuł stopę, dotykającą jego kostki, zgięte kolano, napierające na jego udo i ramiona, trzymające go w mocnym uścisku. Nie, ręce Harryego nie tylko go obejmowały, ale spowijały i kołysały, jak gdyby Potter używał całego ciała, aby go pocieszyć.
Logika wymagała, aby poczuł się tym wytrącony z równowagi, jednak nagłe wrażenie, że ktoś chce go na tyle mocno, aby tulić z tak gwałtowną, nieustępliwą pasją, podziałało zamiast tego dziwnie uspokajająco.
Kciuk prawej dłoni Harryego przebiegał przez jego łopatki, a potem wzdłuż kręgosłupa, raz za razem. Delikatna, prawie nieobecna łagodność tego gestu tworzyła subtelny kontrast z mocnym objęciem ramion.
Wyczerpany niedawnym zamieszaniem we własnych emocjach Severus po prostu się poddał i pozwolił sobie odpocząć w tym stanowczym uścisku. W końcu, nie mogąc już dłużej utrzymać otwartych oczu, pogrążył się w ciepłej, spokojnej uległości, która szybko przekształciła się w sen.
CZYTASZ
Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP)
FanficSnape zostaje niewolnikiem Harry'ego Pottera. (udostepniam)