Interludium

849 63 4
                                    


Severus musiał przyznać, że w ciągu kolejnych trzech lat jego dom na Spinners End niewiele się zmienił. Jedyne, na co sobie pozwolił, to zakup nowego wyposażenia do laboratorium oraz stolika, na którym umieścił szachy czarodziejów. Obok niego stały dwa krzesła — jedno przeznaczone dla dorosłego człowieka, a drugie dla siedmiolatka. Hugo był tu częstym gościem, podobnie jak Hermiona, ciągle Granger, a nie Weasley czy Granger-Weasley. Dobry rok zabrało Severusowi zapytanie o powód takiego stanu rzeczy, a gdy wreszcie to zrobił, został obdarzony zakłopotanym uśmiechem.
— Sądzę, że już na to za późno. Byliśmy z Ronem razem tak długo, nasz syn ma pięć lat. Wiemy, czym dla siebie jesteśmy i wiedzą to nasi przyjaciele. Jaki sens miałoby urządzanie oficjalnej uroczystości?
Snape uniósł brew, przekonany, że wszystko to miało jakiś swój sens.
Hermiona Granger stała się częścią jego życia w sposób, jaki do tej pory uważał za niemożliwy. Pilnowała go zaciekle, najwyraźniej nie wierząc, że sam potrafi o siebie zadbać. Nie, żeby zasłużył na zaufanie w kwestii własnego zdrowia, co wypomniała mu surowo, nie od czasu jego szlachetnej, acz mylnej decyzji, jaką podjął po powrocie na Spinners End, przez dwa tygodnie zmagając się samotnie z konsekwencjami niedawnych tortur. Gdy przez tydzień po uroczystości wręczenia Srebrnego Krzyża nie pokazał się publicznie, Hermiona przyszła sprawdzić, co się z nim dzieje. Miała wtedy okazję zobaczyć dokładnie, co zrobił mu Tom/Harry. Severus był w domu, rozpalony gorączką, podczas gdy cała górna część jego ciała promieniowała bólem, rozchodzącym się od wyciętych na piersi liter. Użył kilku podstawowych zaklęć leczniczych, zażył standardowe eliksiry i zastosował maści, niestety, nic specjalnie nie pomogło, a nie był już w stanie uwarzyć niczego więcej.
— Poziom uszkodzenia w skali od jednego do dziesięciu? — zapytała Hermiona, wyciągając słoiczki, flakoniki i tubki ze swojej przenośnej, lekarskiej torby i czekając w gotowości, aby rozpiąć mu koszulę.
— Cztery — odpowiedział, leżąc na kanapie, tuż przed tym, jak stracił przytomność.
Po przebudzeniu czuł się dużo lepiej. Gorączka opadła, a on sam ni to mknął, ni to spokojnie żeglował po fali błogiej euforii, którą zakłócał jedynie wściekły wyraz twarzy Hermiony.
— Cztery, tak? — zapytała z furią w głosie. — Miałeś uszkodzone nerwy, miałeś odcięte kawałki skóry, miałeś infekcję. I tak po prostu to zostawiłeś? Nawet mi nie powiedziałeś, co się stało! To jak oceniłbyś ukąszenie Nagini, z rozerwaną tętnicą i śmiertelnym jadem w przełyku?
Severus zastanawiał się przez kilka sekund.
— Na siedem — powiedział w końcu poważnym tonem.
Kąciki ust Hermiony uniosły się w smutnym uśmiechu. Nie nakrzyczała na niego ponownie, ale już nigdy więcej nie przestała go kontrolować. Czasami wykonywał jakiś pojedynczy gest protestu, ale tak naprawdę nie był w stanie jej powstrzymać i, prawdę mówiąc, wcale tego nie chciał. Spędził samotnie dwie dekady i odrobina uwagi, jaką mogłaby mu poświęcić własna córka, gdyby ją miał, wcale nie wydawała mu się w tym momencie niezręczna, mimo że nigdy nie przyznałby tego na głos.
Pół roku później odświeżył stare znajomości. Zaczął spędzać czas z Minerwą McGonagall, w ogóle z nią nie rozmawiając, a jedynie wspólnie trenując magiczne pojedynki. Nawet w tak zaawansowanym wieku kobieta ciągle była kompetentnym przeciwnikiem. Severus odkrył, że, choć nie mogła z nim wygrać, nadal stanowiła mocną konkurencję. Będąc razem, nic do siebie nie mówili, nie przepraszali się i nie wspominali przeszłości. Był tylko pojedynek, który rozpoczynał się od wzajemnego ukłonu, a kończył pożegnaniem i zaplanowaniem kolejnego spotkania. Nic więcej — tyle w zupełności wystarczało.
Jego relacje ze starszymi Malfoyami były napięte. Chociaż żadne z nich nic nie mówiło, Lucjusz chyba czuł się urażony, że Severusowi tak długo udawało się zwodzić go i kłamać, komu tak naprawdę jest lojalny. Narcyza, nic dziwnego, zdawała się urażona faktem, że Draco znalazł się w niebezpieczeństwie z powodu swojej nieudanej próby zamordowania Harryego Pottera i uratowania tym swojego ojca chrzestnego. Nie wiedziała nic na temat „paktu z diabłem, jaki Snape musiał zawrzeć, aby jej syn pozostał nietknięty, a Severus wcale nie zamierzał jej niczego wyjaśniać. Draco również nie znał szczegółów, poza tym, że z jego powodu złożona została jakaś potworna ofiara, trzymał jednak usta zamknięte po tym, jak Snape obiecał, że zabije go, jeśli tylko ośmieli się „paplać. Wszystko to razem nie wróżyło niczego dobrego, więc po jednej ponurej kolacji w czasie świąt Bożego Narodzenia, Severus nie do końca wytwornie opuścił dwór Malfoyów, postanawiając, że nigdy tu nie wróci.
Następnego roku spędzał święta sam, do czasu, aż Neville niemal siłą zaciągnął go do Rona i Hermiony. Wszystko okazało się wyjątkowo miłe, a Severus przez większość czasu bawił się z Hugonem. Chłopczyk z zachwytem dotykał jego czoła i ręki, chcąc wiedzieć, co się stało z bliznami. Snape uśmiechnął się odrobinę ironicznie i wyjaśnił, że pojechały na wakacje. Opracował swoje własne zaklęcie maskujące, działające głęboko i wielowarstwowo, przylegające do ciała tak naturalnie, że nikt nie mógł się domyślić, co leżało pod nim. Sam nawet zaczynał o tym zapominać. Pod koniec wieczoru podziękował Nevilleowi, że nakłonił go do wyjścia z domu.
Severus był zaskoczony, że nadal utrzymuje z nim kontakty. Neville ciągle zatrudniony był w Świętym Mungu i Snape, jako przełożony, przez pierwszy miesiąc z niezdrową fascynacją obserwował jego poczynania, nie mogąc wyjść z podziwu, jak ktoś, kto pracuje tak ciężko i pilnie, nigdy nie jest w stanie wpaść na oryginalny pomysł lub samodzielnie dokonać przełomowego odkrycia. W końcu dopadł Longbottoma w jego laboratorium i wyznał mu otwarcie, że ma tego dość i go zwalnia. Neville przybrał żałosny wyraz twarzy, natychmiast się jednak rozpogodził, gdy dostał nową ofertę pracy — Severus pociągnął za kilka sznurków, aby załatwić mu przeniesienie do działu zielarstwa medycznego. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z wyniesieniem Nevillea na wyższe stanowisko, po prostu zwyczajne przeniesienie do innego działu, jednak mimo tego po dwóch miesiącach kariera Longbottoma w końcu nabrała rozpędu i mężczyzna mógł wykazać się swoimi umiejętnościami.
Kiedy Severus otrzymał swoją trzecią nagrodę Srebrnego Krzyża (za odkrycie kuracji dla wilkołaków), został zaproszony przez Longbottoma na drinka. Zgodził się, ale tylko dlatego, jak wyjaśnił obłudnie, że nie miał lepszego zajęcia. Kiedy już byli w domu, Neville wyciągnął butelkę Ognistej Whisky i nalał jej do szklanek. Wznieśli toast i zaraz po tym, jak pierwszy łyk trunku rozszedł się po jego języku, ciałem Severusa targnęły mdłości. Wraz z nimi napłynęły wspomnienia z Doliny Godryka — wiszący w powietrzu zapach alkoholu, kiedy Harry i trzej inni napastnicy byli gotowi do „zabawy. Snape w szalonym tempie rzucił się wtedy do łazienki i zwrócił zawartość żołądka do umywalki. Gdy po piętnastu minutach wyszedł, całkowicie zawstydzony, znalazł Nevillea wymiotującego do kuchennego zlewu. Widocznie wspomnienia Longbottoma z pamiętnej nocy w domu Harryego były niewiele szczęśliwsze niż jego własne.
— Cóż — wymamrotał Neville, wycierając twarz chusteczką. — Przynajmniej się nie nudziłeś.
Severus skrzywił ironicznie usta i rozejrzał się po mieszkaniu. Książki nie leżały już na podłodze, jak dwa lata temu. Stały na antycznych półkach, ułożone w systemie, który był najwidoczniej przejrzysty dla Nevillea, choć dla niego samego zupełnie nie do pojęcia. Obecności Luny Lovegood jednak nie można było dostrzec.
— Co się z wami stało? — zapytał, zadziwiając śmiałością samego siebie. — Myślałem, że jak tylko horkruksowy pył zostanie zniszczony, znowu będziecie razem.
Neville uśmiechnął się nieznacznie.
— Ciągle jesteśmy przyjaciółmi, ale... — Z bolesnym wyrazem twarzy zabrał ze stołu butelkę whisky i wylał jej zawartość do zlewu.
Severus spojrzał na niego ze zdziwieniem, jednak moment później wszystko zrozumiał. Rozpoznał w oczach Nevillea głód czegoś nieosiągalnego i nieodwzajemnionego.
— Chodzi o Lunę? — zapytał łagodnie. — Czy o kogoś innego?
Longbottom uśmiechnął się gorzko i spuścił wzrok.
— To skomplikowane — powiedział. W jego głosie zabrzmiała nuta zdecydowania, więc Severus nie drążył tematu.
Skoro pozbyli się już alkoholu, zaparzyli rumiankową herbatę, którą obaj lubili. Przez wiele godzin rozmawiali o wszystkim i niczym. Neville chciał usłyszeć „historie z czasów wojny i śmiał się do rozpuku, gdy Severus opowiadał, jakie problemy miał Peter Pettigrew ze swoją srebrną ręką, jeszcze zanim doprowadziła go ona do ostatecznej zguby.
O drugiej nad ranem Severus zorientował się, że przysypia.
— Chcesz zostać na noc? — zapytał go Neville.
— Pewnie — odparł, układając się na kanapie. — Masz Eliksir Bezsennego Snu?
— Przykro mi, ale nie — odparł Longbottom z zakłopotaniem. — Mogę wrócić do laboratorium i przynieść kilka porcji.
— Nie, to nie będzie konieczne — odpowiedział Severus obojętnie, ale już pół godziny później żałował swojej głupoty.
Eliksir zażywał od trzech lat, aby uciec od niepokojących snów, które zaczęły nękać go miesiąc po opuszczeniu Doliny Godryka. Spędzona na kanapie Longbottoma noc zmieniła się w okrutną torturę i rano, zupełnie zdegustowany, Severus wrócił do siebie. Nie poczekał nawet, aż gospodarz się obudzi, jednak Neville nie wydawał się tym faktem urażony i kiedy ponownie spotkali się w pracy, nie było między nimi żadnej niezgrabności czy zakłopotania.
Wydarzenie to dało jednak Severusowi nauczkę: zawsze miej przy sobie flakonik eliksiru, jeśli chcesz, aby twoje życie towarzyskie było spontaniczne i żebyś nie robił z siebie idioty.
Przez trzy lata, które upłynęły od opuszczenia Doliny Godryka, Severus widział Harryego Pottera cztery razy. Trzy z nich miały miejsce wtedy, gdy Harry przybył na uroczystości wręczenia nagrody Srebrnego Krzyża. Potrząsali sobie wtedy dłońmi, wymieniali cięte uwagi, obejmowali się i ruszali własnymi drogami, bez obiecywania czegokolwiek lub pytania o cokolwiek. Czwarty raz zdarzył się na pełnym ludzi przyjęciu z okazji siódmych urodzin Hugona.
Harry przyszedł razem z żoną i synem. Ginny zachowywała się wyjątkowo grzecznie, nawet wtedy, gdy trzyipółletni Albus Syriusz, spojrzawszy na Severusa, wybuchnął głośnym płaczem. Zawstydzona kobieta wyszła, niosąc dziecko na rękach. Potter wymamrotał przeprosiny i ruszył za żoną.
Tego dnia Severus niemal zapytał Hermionę i Rona, jak Harry i Ginny sobie radzą. Zdanie zmienił w ostatniej chwili. Na jego wyraźną prośbę przyjaciele nie rozmawiali z nim o Harrym. Poprosił jedynie, aby poinformowali go, jeśli zdrowie lub życie Pottera będzie zagrożone, niczego więcej wiedzieć nie musiał.
Gazety, co dziwne, niewiele pisały o prywatnym życiu bohatera. Jedynym, czego się Severus z nich dowiedział, było, że Potter po roku reorganizowania ministerstwa ustąpił ze swego stanowiska. Snape nie wiedział, gdzie Harry teraz pracuje, gdzie mieszka i czy ma z żoną więcej dzieci.
Jedna rzecz jednak nie ulegała wątpliwości: Potter dotrzymał obietnicy, jaką złożył na Kings Cross. Niewolnicza więź została przekształcona. Wszelkie fizyczne i magiczne ograniczenia życia Severusa zniknęły bezpowrotnie. Mógł podejmować taką pracę, jaką chciał, podróżować, gdzie chciał i wyczyniać ze swoim życiem wszystko, co tylko chciał. Stał się panem Czarnej Różdżki i nie miał żadnego zamiaru się jej pozbyć. Wszystkie trzy Insygnia Śmierci mogły być niebezpieczne dla kogoś splamionego przez ciemność, ale posiadanie jednego z nich, według Severusa, było jak najbardziej w porządku.
Kusiło go myślenie o sobie jako o zupełnie wolnym człowieku, jednak za każdym razem, kiedy próbował odstawić Eliksir Bezsennego Snu, koszmary przypominały mu, kim tak naprawdę jest i co, nieznane dla kogokolwiek innego, spoczywało pod maską normalności i wszelkimi zaklęciami maskującymi.

KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz