Następnego dnia Harry wyszedł wcześnie, zostawiając Severusa w spokoju. Popołudnie także minęło bez zakłóceń.
Potter wrócił wczesnym wieczorem w zaskakującym towarzystwie Olivera Wooda, George’a Weasleya i wysokiego, ciemnoskórego chłopaka, w którym Snape rozpoznał Lee Jordana, nienawidzącego Ślizgonów dzieciaka, któremu raz udało się rozwścieczyć nawet Minerwę McGonagall.
Harry wepchnął Severusowi do rąk papierową torbę.
— Przebierz się i wróć tutaj — polecił z lekkim uśmieszkiem na ustach. — I nie ociągaj się. Mamy w stosunku do ciebie plany. — Pozostałych trzech mężczyzn patrzyło na niego z pogardą, przez co momentalnie wróciło wspomnienie o Huncwotach.
W swojej sypialni Severus wyjął z torby komplet ubrań i uniósł brew. Nie wiedział, czego oczekiwać, choć był pewien, że okaże się to czymś całkowicie upokarzającym. Mimo to nie spodziewał się... tego. W skład zestawu wchodziły czarne, wypolerowane buty, czarne spodnie, biała koszula, czarny skórzany pasek i formalna czarna szata z zielonymi wykończeniami. Do wystarczająco już dziwacznego kompletu dołączono także kilka dodatków: czarną tasiemkę do włosów, nowe bokserki, nowe skarpety i krawat w kolorze Slytherinu. Najwidoczniej oczekiwano od niego, że będzie wyglądał bardziej jak uczeń niż nauczyciel.
Zmieniając strój, Severus uśmiechał się kpiąco. Po raz kolejny nie docenił Harry’ego Pottera. Sprawić, że ma na sobie coś otwarcie poniżającego, to jedno. Ale ubrać go w formalne szaty Ślizgonów, zmusić do służenia i oddać na łaskę czterech mściwych Gryfonów, to zupełnie coś innego, zaplanowanego, aby uderzyć prosto w jego serce.
Severus opuścił sypialnię unikając patrzenia w lustro. Wiedział, że jest ubrany dobrze, dużo lepiej, niż sam zadawał sobie trud w ciągu całych długich lat nauczania. Co tylko podkreśliło jego upokorzenie. Dokładnie tak, jaki przypuszczalnie miał być tego cel. Przez krótką chwilę rozważał podjęcie walki i odmowę współpracy przy swojej własnej degradacji, ale ostatecznie postanowił jedynie uśmiechnąć się szyderczo i znieść wszystko, co go czekało. Ich mała grupa spiskowców w Świętym Mungu ciągle miała pracę do wykonania i wcale nie podobała mu się perspektywa, w której Harry nie pozwala mu na wizyty w szpitalu i bez końca izoluje w Dolinie Godryka.
Kiedy zszedł na dół, przywitał go śmiech. George Weasley zaklaskał, a Lee Jordan pociągnął go za krawat. Severus zesztywniał wbrew swej woli.
— Przestańcie — powiedział Harry z uśmiechem. — Jeszcze nie teraz.
Został zmuszony do podania kolacji, a potem drinków. Potter wydawał instrukcje, które Snape wypełniał sumiennie.
— Wygląda na to, że całe lata mieszania i przyrządzania eliksirów w końcu na coś się przydały. — Chichocząc, Harry poklepał go po plecach.
Severus nie miał pojęcia, jak przetrwał godziny służenia i sprzątania bez powiedzenia komuś jednego złośliwego słowa. Prawdę mówiąc, poruszał się mechanicznie, jak automat, z na wpół przymkniętymi oczami, myśląc o pracy w Świętym Mungu, a potem o Spinner’s End, czasach przed Mrocznym Znakiem, przed Huncwotami, przed szkołą... przed wszystkim.
W końcu głos Pottera wytrącił go z marzeń na jawie.
— Severusie, jesteś zamyślony. Nudzisz się? — Mężczyzna spojrzał na niego z odrętwieniem, niepewny, czy powinien odpowiedzieć. — Posprzątaj tu — warknął Harry. Snape zabrał szklanki i butelki, pozostawiając powierzchnię stołu całkowicie pustą. — Dobrze. Podejdź bliżej. — Severus zrobił krok do przodu, czując, jak jego ciało powoli przenika strach. Wiedział, że coś się za chwile wydarzy, ale nie miał pojęcia, co to będzie. Potter poklepał posprzątany przed chwilą blat. — Pochyl się i oprzyj o stół.
Owo proste polecenie sprawiło, że zamarł. Nie chciał zastanawiać się, po co ma to zrobić. Nawet Syriusz Black i James Potter w okresie swej świetności nie byli tacy okrutni. Przez sekundę stał bez ruchu, po czym, bez chwili zastanowienia, skoczył w stronę drzwi.
Weasley i Jordan pobiegli za nim, blokując wyjście. Moment później dołączył do nich także Wood. Starał się ich odepchnąć, ale złapali go za ręce. Miotał się wściekle, próbując dosięgnąć którejś z ich różdżek, jednak ktoś uderzył go pięścią w twarz, a ktoś inny zacisnął jego krawat, blokując dostęp powietrza. Wkrótce wisiał bezwładny w ich uścisku, niezdolny, by oddychać, kiedy ciągnęli go korytarzem z powrotem do jadalni i cisnęli na stół, opierając o blat górną połowę jego ciała.
Harry wyglądał na spokojnego i obojętnego na to, co się przed chwilą wydarzyło. Nie poruszyła go ani desperacka próba ucieczki, ani przemoc, która po niej nastąpiła. Złapał Severusa za nadgarstki i, wypowiadając kilka zaklęć, wyczarował pęta, które przywiązały go zgiętego do stołu, z rękami wyciągniętymi do przodu i stopami mocno przytwierdzonymi do podłogi.
— Dobrze — powiedział Potter z zadowoleniem. — Czas zacząć. — Severus szarpnął się w więzach gwałtownie, jednak bez skutku. W odpowiedzi na tę daremną próbę rozległ się śmiech Olivera Wooda. — Po prostu się odpręż — doradził Harry bezlitośnie. — Wiesz, że nie uda ci się uciec. Lee, przyniosłeś to?
— Pewnie — odparł Jordan ze śmiechem.
Severus usłyszał, jak Harry bierze coś do ręki.
— Ładne — powiedział. — Z otworami? Jak miło.
— Dla Mistrza Eliksirów wszystko co najlepsze — zachichotał Jordan.
Severus poczuł na plecach czyjąś dłoń. Natychmiast rozpoznał, że należy do Harry’ego. Potter głaskał go prawie łagodnie.
— Tak się zastanawiam. Jak myślisz, ile punktów Severus Snape odebrał w szkole Gryfonom?
— Dużo — odparł Wood z pełnym zrozumieniem.
— Cóż, pozwól, że podam przybliżoną ilość — mruknął Harry. — Pięćset?
— Nie mam pojęcia — powiedział Wood. — Kto by to zliczył?
— Sądzę raczej, że koło tysiąca — odezwał się z powagą Weasley.
— Dwa tysiące czterysta dziesięć — rzucił nagle Jordan.
Potter wbił palce w plecy Severusa.
— Co?
— To ilość punktów, jakie zabrał Gryffindorowi w czasie swojej marnej kariery nauczyciela — powiedział Jordan zajadle. — Dwa tysiące czterysta dziesięć. Znalazłem te dane w szkolnych rejestrach.
— Och mój Boże — szepnął Harry. — Aż tak dużo?
Snape naprężył się, czując, jak ręka Pottera uniosła jego szatę, a potem objęła go, odpięła pasek i energicznie zsunęła spodnie. Kiedy Harry klepnął go przez tkaninę szortów w tyłek, Severus nie był w stanie opanować dreszczu upokorzenia.
— Pozwól, że coś ci uświadomię — powiedział Harry chłodno. — Twoje przygody z Huncwotami wydadzą ci się grą wstępną w porównaniu z tym, co zrobi z tobą nas czterech. — Po tych słowach dłonie Pottera złapały za gumkę bokserek mężczyzny i ściągnęły je w dół, ukazując jego nagie pośladki. Ktoś się roześmiał, ktoś inny go dotknął.
Severus poczuł na swoim ciele nacisk chłodnego drewna, na powierzchni którego wyczuwał nieregularności. Otwory.
Stojący z tyłu Potter przejechał palcem w poprzek niższej partii jego pleców.
— Dobra, chłopaki. Żadnego uderzenia powyżej tej linii. I żadnego poniżej tej. — Palec Harry’ego nakreślił ślad w miejscu, gdzie uda łączyły się z pośladkami.
Severus zagryzł dolną wargę, robiąc, co w jego mocy, aby nie rozważać sytuacji, w której jego ciało dzielono na kawałki niczym bezduszny przedmiot.
Harry pochylił się, przybliżając wargi do jego ucha.
— I gdzie jest teraz twoja duma, Książę? — szepnął. — Znęcanie się nie sprawia takiej przyjemności, kiedy jest się po niewłaściwej stronie, prawda? Jesteś żałosny. — Severus wygiął szyję na tyle, na ile pozwalała mu pozycja i bez wahania splunął Potterowi w twarz. Harry wydawał się zaskoczony tym nagłym przejawem buntu, jednak nie trwało to długo. — Widzę, że desperacko potrzebujesz porządnego lania — powiedział Harry z uśmiechem, wycierając twarz.
Severus zazgrzytał zębami, nawet nie siląc się na odpowiedź. Łopatka* uderzyła w jego tyłek, a potem znowu i znowu, raz za razem, szybko, zostawiając po sobie piekące ślady. Warknął kilka razy, zmagając się z bólem, czym wydobył ze swoich młodych dręczycieli pełen aprobaty śmiech.
Po chwili uderzenia ustały, łopatka zmieniła właściciela, po czym razy wróciły, dokładniej wymierzone, powolniejsze i silniejsze.
Kompletne upodlenie trwało, doprowadzając do wrzasku, a może do obłędu? Jednak w pewnym momencie, błogo i niespodziewanie, emocje Severusa stały się zupełnie puste. W końcu męczarnia ustąpiła miejsca odrętwiałemu stanowi oszołomienia, w którym jego umysł nawiedzały przypadkowe, niemające nic wspólnego z obecną sytuacją wspomnienia. Receptura eliksiru, której nigdy nie zdołał skompletować... Nagini unosząca się tuż przed zadaniem ciosu... Nieopublikowany esej na temat boggartów... Ojciec, krzyczący na matkę i podnoszący rękę, aby ją uderzyć... Rym śpiewanej przez niego w wieczornym półmroku kołysanki... Stary, wielki pazur, który znalazł w czasie zabawy następnego ranka...
W pewnym momencie uświadomił sobie, że ciosy ustały. Jego pośladki pulsowały wściekle, a całe ciało drżało gwałtownie, jak gdyby wystawione na podmuchy zimnego wiatru.
— Niesamowite — powiedział Jordan z uśmiechem. — Powinniśmy to powtórzyć.
— Jedno uderzenie za każdy punkt — potwierdził George. — Jeśli będziemy to robić co tydzień, mniej więcej do końca roku powinien spłacić swój dług wobec Gryfonów.
Wood ziewnął szeroko.
— Zrobiło się późno — rzucił. — Powinienem wracać.
— Ja też — dodał Jordan. — Do następnego razu, Harry. Przyniosę wtedy coś innego.
— Byłoby miło. — Snape usłyszał zmierzające w stronę drzwi kroki. Gdy Potter wrócił i stanął za nim, Severus nadal był związany i obolały. — Przy okazji, Severusie — zaczął Harry z nutą czystej złośliwości w głosie. — Pluć mi w twarz? Próbować ukraść czyjąś różdżkę? I... uciekać? O co ci chodziło? To było strasznie głupie. Jesteś takim tchórzem, że nie pozwala ci to na samokontrolę, czy już do końca straciłeś zdrowy rozsądek? Jeżeli opuścisz ten dom bez mojej zgody, poczujesz taki ból, że Cruciatus wyda ci się przy nim pieszczotą. I nawet jeśli jakimś cudem zdołasz zbiec, zapewniam, że zaklęcia śledzące umieszczone na twoim znaku pozwolą mi cię odszukać. Znajdę cię, zawsze i wszędzie, i przywlokę z powrotem. — Severus westchnął lekko i szeptem przeklął Nagini. Mogła ugryźć go mocniej i zakończyć jego życie we Wrzeszczącej Chacie. Usłyszał, jak Potter odpina pasek u swoich spodni, wyciąga go i składa na pół. Snape docisnął policzek do blatu stołu, ponieważ obrzydliwe uczucie w dole brzucha stało się wszechogarniające. — Pozwól, że będzie to dla ciebie lekcją. Nie spróbujesz więcej ode mnie uciekać.
Pasek uderzył w poranione już pośladki. Severus sapnął mimowolnie, a przy kolejnym ciosie niemal krzyknął na głos. Potter roześmiał się i wyciągnął rękę, aby dotknąc zranień. Jego kłykcie przebiegły wzdłuż stłuczeń i pęcherzy. Dłoń wycofała się i trzy kolejne razy wylądowały na obolałym ciele, sprawiając, że męczarnia wydała się prawie nie do zniesienia.
Snape jęknął cicho i kątem oka zobaczył, że Harry stanął z boku. Ponownie uniósł pas, który teraz, z pełną siłą, raz za razem uderzał w jego dłonie, przecinając skórę. Severus nie wiedział, jakim sposobem udało mu się nie wrzasnąć. Z powodu jakiegoś niezgłębionego cudu zdołał nie wydać z siebie żadnych dźwięków poza niskim, prawie zwierzęcym warczeniem.
A potem wszystko się skończyło, naprawdę skończyło, a przynajmniej na tę noc, podczas której jego oprawcy skupili się tylko na karze fizycznej. Harry uwolnił jego nadgarstki i kostki z więzów, więc Severus wyprostował się na próbę i wciągnął głośno powietrze, czując pieczenie pleców i pośladów oraz całkowity, gwałtowny, przerażający ból, który zaatakował jego krwawiące palce. Pozwolił, aby szata opadła wzdłuż niego i zakryła jego zmaltretowane pośladki i uda, jednak pomimo zupełnego upokorzenia, nie był w stanie podciągnąć szortów ani spodni, a udręka całej dolnej części ciała skutecznie odsunęła myśli o ubieraniu się. Jedyne, na co się zdobył, to wykonanie kroku, aby wyswobodzić się z leżących na podłodze ubrań. Podniósł je i w absolutnej ciszy spuścił wzrok.
Harry stał niedaleko, z powrotem wsuwając pasek w szlufki spodni. Z jakiegoś powodu widok jego młodego właściciela, tak zwyczajnie zakładającego narzędzie niedawnych tortur, podkreślił niemoc Severusa do tego stopnia, że ręce zaczęły mu się trząść. A potem usłyszał swój własny śmiech, bardzo cichy, bardzo miękki, drwiący z absolutnej, pełnej udręki komiczności całej sytuacji. Oto on, najbardziej zaufany szpieg Dumbledore’a, głowa domu Slytherina, członek wewnętrznego kręgu Czarnego Pana został zredukowany do tego czegoś przez dwudziestotrzyletniego chłopca.
Potter nagle podszedł do niego, wsunął mu palce we włosy, złapał całą ich garść i przyciągnął do siebie jego głowę. Severus wzdrygnął się, gdy zrozumiał, że te ukochane oczy, kopia oczu Lily, patrzą na niego z pełną pogardy wesołością.
— Myślisz, że oszalałeś? — zapytał Harry z lekkim uśmiechem.
— Mogę tylko mieć nadzieję, panie Potter — odparł Severus, potrząsając głową. — Skończyłeś ze mną?
— Na razie.
Harry puścił go i odepchnął. Severus potknął się lekko i wyszedł, z powodu bólu poruszając się powoli w trakcie wspinaczki po schodach i idąc do swojej sypialni. Będąc już w środku, zrzucił z siebie resztki ubrań i położył na łóżku, chowając twarz w pościeli. Nadal cierpiał, jednak uczucie zaczynało nieznacznie łagodnieć. Kierowany impulsem wyciągnął rękę i dotknął pośladków, za co został nagrodzony świeżym ukłuciem bólu w obu zetkniętych ze sobą częściach ciała. Natychmiast cofnął poranioną rękę i westchnął z rezygnacją.
Zmusił się do leżenia w bezruchu i oddychania równo i głęboko. Fizyczna męka była kłopotliwa, jednak doświadczył już gorszych rzeczy. Za to kompletne upodlenie, jakiego dzisiaj doznał, nie równało się z niczym. Tak słaby, kruchy i bezbronny czuł się tylko raz w życiu — gdy po raz pierwszy doświadczył klątwy Cruciatus. Zdarzyło się to w dniu, w którym błagał o litość dla Lily Evans. Czarny Pan nie zaoferował żadnych gwarancji, a Severus był na tyle lekkomyślny, że zapytał dwa razy.*
*w zasadzie paddle (słowo to funkcjonuje w języku polskim)
CZYTASZ
Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP)
FanfictionSnape zostaje niewolnikiem Harry'ego Pottera. (udostepniam)