Grill (nie u gawrona)

359 10 1
                                    

Do zakończenia roku szkolnego wszystko tak szybko minęło. Pisałam z Jankiem codziennie. Zdążyłam już się zorientować, że jest bardzo emocjonalną osobą. Jan bardzo kocha swojego młodszego brata Filipa. Kocha również swoją rodzinę, ale wspominał, że nie zawsze mieli super kontakt.
26 czerwca Janek zawitał z powrotem do Poznania. Nie sądziłam, że będę się tak cieszyć. Podczas tego ‚rozstania' nie chciałam się przyznawać przed Piotrkiem, czy Eleną, ale tęskniłam za nim. Czułam, że zbliżyłam się do niego, gdy otwierał się przede mną w wiadomościach. Jednakże również czułam, że zamykam się przed nim, bo boję się raperów.
Spotkaliśmy się na starym rynku, jak zawsze. Sama się zdziwiłam swoim zachowaniem, ale rzuciłam mu się na szyję.
- Wow, spokojnie, młoda. - powiedział śmiejąc się. - Czyli jednak serio ty za mną tez tęskniłaś.
- No... tęskniłam to fakt... - przyznałam się.
- Ja za tobą tez. - powiedział.
Spacerowaliśmy około godziny po starym rynku. Janek kupił sobie widokówkę z Poznania, na której z tyłu złożyłam swój podpis na pamiątkę.
O godzinie 17, byliśmy w restauracji i zadzwoniła do mnie moja ciocia.
Ja: Halo, ciociu? Co u ciebie?
Ciocia: Witaj, Kalinka. Pewnie nie słyszałaś od mamy, ale dzisiaj przyjechaliśmy do Poznania! Całą rodziną!
Ciocia Aneta razem z mężem i dwójką dzieci ( 3 latka i 8 miesięcy ) mieszkali w Łodzi. Bardzo daleko, zważając iż cała nasza rodzina mieszkała w Poznaniu, lub co najwyżej w okolicach. Ciocia Aneta była siostrą mojej mamy, była bardzo uparta. Myślę, że dlatego chciała postawić na swoim i udowodnić, że da sobie radę daleko od wszystkich. Byłam chrzestną jej 8 miesięcznego synka, wiec oczywiście cieszyłam się na ich przyjazd.
Ja: Ale świetnie, ciocia! Już jesteście?
Ciocia: Tak. Z tej okazji dziadkowie twoi robią grilla na podwórku u nich. Wpadniesz mam nadzieję?
Ja: Jasne... O której?
Ciocia: No teraz, Kala!
Popatrzyłam na Janka. Co prawda, miał być jeszcze aż tydzień ze mną, ale wolałam zostać tu z nim niż iść na grilla rodzinnego. Samą siebie zdziwiłam tym przekonaniem.
- Przepraszam, pójdę do toalety. Zamów beze mnie. - powiedziałam do Janka i poszłam do łazienki.
Ja: Ciociu, ale ja TERAZ... nie bardzo mogę.
Ciocia: Z kim jesteś? Z Eleną? To wpadaj z nią.
Ja: Nie, nie z Eleną.
Ciocia: Nie gadaj, że z jakimś chłopakiem! Jesteś na randce, a ja ci przerwałam!
Ja: No tak jakby, ciocia...
Ciocia: Niesamowite, Kalina, w końcu czas i na ciebie przyszedł.
Ja: Eh...
Ciocia: Wpadnij z nim.
Ja: Co? Nie. Za krótko się znamy, nie przedstawiłam go nawet mamie! Nie chcę go przedstawiać całej rodzinie.
Ciocia: A przestań, Kalina. Ilu moich chłopaków ty poznałaś, zanim wyszłam za mąż?
Ja: No trochę ich było..
Ciocia: Wiec nie ma co mówić. Dziadkom powiemy, że to twoj kolega. Nie przedstawiaj go jako chłopaka i tyle.
Ja: Nie jesteśmy nawet razem. Nie wiem czy będziemy.
Ciocia: Jak sceptycznie nastawiona. Przyprowadź go, ciocia oceni. Powiem ci, czy się opłaca w to dalej wchodzić. Czekamy na was. Buziaki.
Odetchnęłam i wróciłam do Janka.
- Jeszcze nie zamówiłem. Czekałem na ciebie. Coś się stało?
- Nie, nie. Moja ciocia z Łodzi przyjechała dziś do Poznania i robią grilla rodzinnego.
- Oh... pewnie musisz być, jaka szkoda. - powiedział smutno.
- Dostałeś zaproszenie razem ze mną. - powiedziałam.
Janka chwilowo zamurowało. Jednak po chwili bardzo się ucieszył.
- Chcesz mnie przedstawić swojej rodzinie?
- Nie będę ukrywać, że mi się to nie podoba, ale na to wychodzi, że tak.
- W takim razie chodźmy.
****
Przyszliśmy do dziadków na grilla jako ostatni. Wszyscy siedzieli, nawet standardowo na swoich miejscach.
- Dzień dobry. - przywitał się Janek.
- Cześć wszystkim. - powiedziałam.
Dziadek pierwszy w trybie natychmiastowym znalazł się przy Janku.
- Adam jestem. Miło mi. - powiedział uściskując mu dłoń.
- Jan. - odpowiedział miło.
Janek przywitał się z resztą mojej rodziny, a ja poszłam do dzieci.
- Cześć, skarby. - powiedziałam.
3 letnia Sonia przytuliła się do mnie.
Wzięłam na ręce mojego chrześniaka, ponad pół rocznego Grzesia.
- Coraz słodszy jesteś, kochanie.
Podeszłam z nim do Janka.
- Spójrz, to jest mój chrześniak. - powiedziałam.
Jankowi pojawił się jeszcze szerszy uśmiech na twarzy, a myślałam, że to niemożliwe!
- Doprawdy słodki. - przyznał mi.
Po około pół godziny zasiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się kiełbasą, kaszanką, golonką, karkówką i różnymi pysznościami z grilla. Janek dość szybko poczuł się swobodnie. Może temu, iż mój dziadek go polubił.
Siedzieliśmy obok Wiki i Piotrka. Akurat wtedy dostałam SMS od Justyny, chciałam zrobić trochę Wice na złość i powiedziałam:
- Justyna do mnie napisała, Piotr.
- A co go to obchodzi? - spytała Wika.
- Justyna chce od ciebie pożyczyć jakieś książki. Powiem, że ma pisać do ciebie. - powiedziałam.
- Po co ma do niego pisać? Ta Justyna mnie drażni. - powiedziała Wika.
- To moja przyjaciółka. Mnie tez mnóstwo osób drażni, nie mówię im tego. - powiedziałam nie patrząc na nią.
Dziadek był pochłonięty rozmową z Jankiem i mężem cioci Anety. Ja zdawałam raport Elenie o grillu i podeszła do mnie Sonia.
- Kali, patrz. - pokazała mi swojego pluszowego Marshalla z bajki Psiego Patrolu.
- Super, skarbie.
- Mam jeszcze inne. - pochwaliła się.
- Cudownie. - powiedziałam.
- Mogę coś pytać?
- No, pytaj, misiu. - zachęciłam ją.
- A wuja Janek jest miły?
Już wuja?
- Oczywiście, że jest miły. - powiedziałam do niej, po czym zwróciłam się do Jana. - Janek, porozmawiaj z Sonią.
Janek odwrócił się do Soni.
- Cześć, mała.
- Jestem Sonia.
- Ja jestem Janek.
- Wiem. Mam Marshall. - pokazała mu swojego pluszaka.
- Bardzo ładny. Tez oglądałem tę bajkę. - pochwalił się.
- Który najbardziej podoba? - spytała go.
- Ja najbardziej lubię Chase'a. - odpowiedział.
- Ja ma! - krzyknęła i w mgnieniu oka przyniosła kolejnego pluszaka.
- Tak, właśnie jego lubię. - powiedział Janek.
Sonia była bardzo zadowolona, że jej nowy wuja oglądał jej ulubioną bajkę. Zdziwiło mnie trochę, że Janek tak szybko załapał dobry kontakt z Sonią.
Gdy była druga runda w jedzeniu, którą rozpoczął mąż Anety, zaczął się najgorszy moment dla mnie. Pytania.
- A powiedz mi, Kalinka, gdzie się poznaliście z Jankiem? - spytał mój tata.
- Na koncercie. - odparłam zgodnie z prawdą. Wolałabym im nie mówić, że Janek był artystą na tym koncercie.
- Ooo, na tym co byliście z Piotrem ostatnio? - dopytała mama.
- Tak. - przytaknął za mnie Piotrek.
- Nie wolno jej nawet na koncert z bratem puścić! - powiedział dziadek żartując. Nienawidziłam takich żartów.
- I co? On zagadał czy ty? - spytał mąż cioci.
- Ja. - odpowiedział Janek. Widząc po jego minie, te pytania również dla niego były niewygodne.
- I dobrze, chłopak powinien robić pierwszy krok. - zgodził się dziadek.
- Ile ty masz lat tak w ogóle? - spytał mój tata.
- Tato, może starczy już tego przesłuchania? - spytałam.
- A tam, jakiego przesłuchania? Mam prawo wiedzieć. - powiedział tata.
- 23 jeszcze... - odpowiedział Janek.
- To ty sporo starszy jesteś od Kaliny. Bo może nie wiesz, ona ma... ile ty masz lat? - spytał mnie tata.
- 18, tato. - odpowiedziałam.
- Ty to pełnoletnia jesteś? - zdziwił się mój ojciec.
- Marek, błagam cie. - powiedziała mama.
- Piotrek dopiero co przecież maturę pisał. - powiedział mój tata.
- Marek, przestań już. - powiedziała mama.
Tata uległ i skończył. Jednak dziadek jeszcze nie.
- A powiedz, Janek, jak ty wyczaiłeś w tym tłumie na koncercie naszą Kalinę?
- No, taką piękną kobietę to już z daleka widziałem. Oczywiście, że zauważyłem. - odpowiedział Jan.
- Tym bardziej, że Janek miał bardzo dobre miejsce, z którego wszystkich widział. - dopowiedział Piotrek.
Myślałam, że po tym tekście go zamorduje.
- A jesteś z Poznania? - spytał dziadek.
- Nie... z Krakowa. - odpowiedział Janek.
Wszyscy się zdziwili na głos.
- Z Krakowa?! - krzyknął tata.
- To co ty robiłeś na koncercie w Poznaniu? W Krakowie nie organizują wam czy jak? - spytał dziadek.
- Organizują... no, musiałem być. - odpowiedział Janek spoglądając na mnie.
- Dobra, koniec tego. My w sumie już pójdziemy. Naprawdę miło było. Cieszę się, ciociu, ze przyjechaliście. Ja i Janek chcielibyśmy jeszcze skoczyć w jedno miejsce, także podziękujemy już. - powiedziałam wstając. Jan wstał po mnie i już zbieraliśmy się.
Wtedy oczywiście dziadek musiał swoje.
- A powiedz, Jan, czemu powiedziales, że musiales być? Co, bez ciebie by się koncert nie odbył?
- No w sumie... to nie odbył by się... - przyznał Janek.
- Powiedziałam dość. - przypomniałam dziadkowi.
- Czemu tak mówisz, Janek? - spytał dziadek.
Janek spojrzał po mnie. Wyczuł, że nie chciałam im mówić, iż moim kolegą jest raper.
Jednak to było nieuniknione. Kiwnęłam lekko głową na pozwolenie Jankowi.
- Bo byłem artystą. - odpowiedział.
Wszystkich na jakiś czas zamurowało.
- Śpiewałeś? - upewnił się dziadek, a Janek przytaknął.
- Zaśpiewaj coś! - powiedział wujek.
- Nie mamy czasu. - odpowiedziałam.
- Ale no puść nam któraś z jego piosenek. - powiedziała babcia.
- Może innym razem. - powiedziałam.
- Kalina, zostaniecie jeszcze pół godziny to nic się nie stanie. - powiedziała moja mama.
Przestałam z nimi walczyć i usiedliśmy z powrotem. Długo się zastanawiałam, którą piosenkę Janka im pokazać w końcu wybrałam ‚układankę'. Oczywiście, jest to rap wiec to było z góry wiadome, iż nie będą zachwyceni.
W ich oczach jestem z raperem. Prawdy nie znają. Nie wiedza, że się boje z nim być. Nie jesteśmy razem. Przez najbliższy czas, na pewno nie będziemy.
- Bardzo mądry tekst. - pochwaliła moja ciocia.
- Dziękuje. - odpowiedział Janek.
- Ja lubię. - powiedziała Sonia.
- Dziękuje ci bardzo. - powiedział Janek uśmiechając się.
- No takie wiecie. - odparł dziadek.
- Myśle, że już starczy tego dobrego. My z Jankiem idziemy już. Do zobaczenia.
Pożegnaliśmy się z wszystkimi i w końcu opuściliśmy ten cyrk.

Potrzeby  | Jan-rapowanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz