Prezenty

199 10 1
                                    

Rano obudził mnie Janek śniadaniem do łóżka.
- Jak w telenoweli? Jakimś amerykańskim serialu? - spytałam.
- Kalino, muszę ci to w końcu powiedzieć... kocham cię. - powiedział całując mnie w czoło.
Usiadłam i jadłam śniadanie przygotowane przez niego.Zrobił mi nawet kawę, co prawda mogę pić ograniczoną ilość i to tylko rozpuszczalną! Ale jakoś przeżyje, tak myśle.
- Będę za tobą tęsknić. Dziś wyjeżdzasz? - spytałam.
- Tak. Przyjadę na święta, to za niecały miesiąc. - powiedział.
- Odległość to jakaś tragedia. Nie wiem co robisz całymi dniami.. ty wiesz, ze ja siedzę w szkole. - powiedziałam.
- Pracuję, w studiu. - powiedział.


Godzinę przed wyjazdem, przeszliśmy się na starym rynku.
- Możemy w końcu mówić, ze oficjalnie jesteśmy razem? - spytałam go tak znienacka, gdy palił papierosa.
- A chcesz? - spytał tłumiąc uśmiech.
- Tak. - powiedziałam.
Wyrzucił fajkę i mnie pocałował.

Gdy Jan wyjechał z Poznania, ja poszłam się spotkać z Justyną i Eleną.
- I co tam? - spytała Justyna.
- Dobrze. Chłopiec będzie. - powiedziałam.
- Ale super! - ucieszyła się Elena.
- Janek się cieszy? - spytała Justyna.
- Tak.
- Szkoda, ze mieszka tak daleko. Powinien się wprowadzić do Poznania. - powiedziała Elena.
- Bez przesady. Ty, Kali, jak skończysz szkole to wyprowadź się do Krakowa. - powiedziała Justyna.
- Zostawić nas? - spytała Elena.
- Nie, do żadnego Krakowa. - zaprzeczyłam.
- Czemu? - spytała Justyna.
- Chciałabym mieszkać pod Warszawą. - powiedziałam.
- I tak daleko od nas. - powiedziała Elena.
- A wy chcecie zostać w Poznaniu? - spytałam zdziwiona.
- No ja zostałam. - powiedziała Justyna. - Studia..
- Ja tez chce studiować w Poznaniu. - powiedziała Elena. - Ty nie?
- Już sama nie wiem. No wiecie, moje życie się zmieniło... - powiedziałam chwytając się za brzuch.
- Małe bobo będzie!!! - podekscytowała się Elena.


Grudzień.
Losowaliśmy dziś na wychowawczej komu będziemy robić prezenty na wigilie klasową.
- I kogo masz? - spytałam Eleny, gdy wróciła do ławki.
Popatrzyła na mnie.
- Mariettę. - powiedziała zniechęcona.
- Kup jej mózg zabawkowy i napisz, ze to jedyny jaki będzie posiadać. - powiedziałam.
Elena zachichotała.
- Kiedy twoja kolej?
- Teraz. - powiedziałam wychodząc z ławki i podchodząc do wychowawcy.
Wylosowałam karteczkę i wróciłam na swoje miejsce.
Otworzyłam ją, wylosowałam Bartka.
- O nie... - pokazałam karteczkę Elenie.
- Jego?! - wrzasnęła.
Pół klasy na nas spojrzało.
- Zamknij się. Tak, jego. - powiedziałam.
- Przecież on był zakochany w tobie przez milion lat! - żachnęła się Elena.
- Nieprawda... - powiedziałam, ale dobrze wiedzialam, ze to była prawda.
Nigdy wprost mi tego nie powiedział, ale nikt nie jest głupi.


W tydzień przed wigilią klasową, po lekcjach miałyśmy iść z Eleną kupić coś Marrietcie i Bartkowi.
Siedziałyśmy właśnie na angielskim.
- Jak się czujesz z tym, ze w kwietniu rodzisz? - spytała mnie Elena.
- A ty co teraz? Wolne radio? Przesłuchanie? - spytałam.
- Tak. A wiec?
- Boje się, ale na pewno nie będę o tym rozmawiać na lekcji. - odpowiedziałam.
- Excuse you, guys. - zwrócił się do nas pan profesor. - Am I bothering you two?
- No. We're sorry. - powiedziałam.
- What are you talking about? I really want to know. - powiedział.
Spojrzałam na Elenę, aby mi pomogła.
- Ja nie rozumiem o chuj mu chodzi. - szepnęła do mnie.
Myślałam w pierwszej sekundzie, ze umrę ze śmiechu.
- We're talking about... that interesting lesson, of course. - odpowiedziałam.
- Mhm. So, what is this lesson about? - spytał.
Tu mnie ma.
- I'm sorry. I don't know, I was just... I've got headache. We were talking about... April...
- Why April? - nie ustępował nauczyciel.
Profesor od angielskiego zawsze był luźnym nauczycielem i szło z nim pogadać o wszystkim. Powiedziałabym mu wprost ze mówiłyśmy o mojej ciąży, z pewnością słyszał od dyrekcji o tym. Jednak nie chciałam o tym mówić przy mojej fałszywej klasie.
- Can we stay together, in three of us after this lesson? - spytał profesor.
- Yes. - odpowiedziałam i odpuścił.
- Na co się zgodziłaś? - spytała mnie Elena.
- Zostaniemy chwile po lekcji.

Po lekcji zostałyśmy z profesorem.
- So, girls. Tell me, o czym rozmawiałyście?
- O mojej ciąży. - powiedziałam.
Chwilę go zatkało, ale zaraz potem się ogarnął.
- Oh my God! Kalina! Why didn't you remind me of this?! - spytał.
- A co? Nie widać po mnie? - powiedziałam.
- Zapomniałem! Jasne, że nie! Taki brzuch w prawie 5 miesiącu ciąży, to wyczyn. Gratulacje, kochanie! - powiedział obściskując mnie. - Kto jest tym szczęściarzem? Dawno miałem pytać.
- Nie zna, profesor. - machnęłam ręką.
- Gdzie go poznałaś? Wpadnij na kawę kiedyś do mnie, musimy poplotkować. Zawsze byłaś moją ulubioną najładniejszą uczennicą. - mrugnął do mnie.
- Mógł to pan powiedzieć po angielsku abym nie zrozumiała. - powiedziała Elena.
Cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem.
- Sorry, Elena. Ale still nie wiem jak chcesz pass matura exam. - powiedział profesor.
- Jakoś zpassuje. - powiedziała.
- Musimy już iść. Trzy minuty temu zaczęła nam się ostatnia lekcja, biologia. - powiedziałam.
- To co wy tyle na maturze zdajecie? - spytał.
- No... angielski, geografię, fizykę i biologię. - powiedziałam.
- Masakra. Ja zdawałem tylko angielski rozszerzony, ale dobra. You can go, girls. Have a nice day and promise me, przyjdziesz kiedyś Kalina na kawę? - spytał.
- Po maturach. - obiecałam.


Po biologii poszłyśmy do różnych sklepów, aby kupić prezenty na święta.
- Kupię Justynie bluzę Harry'ego Styles'a. - powiedziała Elena gdy byłyśmy w galerii.
- O, spoko pomysł. - pochwaliłam.
Ja wcześniej kupiłam już moim rodzicom jakieś drobiazgi.
Poszłyśmy do innego sklepu. Rozglądałyśmy się za czymś, aż w pewnym momencie podszedł do nas jakiś chłopak pracujący tu.
- Cześć, moge w czymś pomoc? - spytał.
- Tak, jeśli macie tutaj mózg do kupienia dla koleżanki na wigilie klasową. - powiedziała Elena.
Chłopak zaśmiał się.
- Niestety nie mamy.
- To nie pomożesz nam. - wzruszyła ramionami Elena i odeszła od niego.
Chciałam iść za nią, ale chłopak mnie zatrzymał.
- Mam pytanie.
- Tak? - spytałam.
- Czy ta twoja koleżanka... ma chłopaka?
Zaskoczyło mnie to pytanie w pierwszej chwili.
- Nie ma.
- Jak ma na imię? - spytał.
Popatrzyłam na niego chwilę.
- Elena. - powiedziałam.
- Dziękuje. Zakładam, ze numeru telefonu do niej mi nie podasz.
- Zgadłeś. - powiedziałam.
Uśmiechnął się.

Potrzeby  | Jan-rapowanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz