Znowu ten stary dom

202 10 1
                                    

Śledziłyśmy Elenę.
Doszła do opuszczonego domku, gdzie wcześniej przetrzymywali ją Sylwia z Alanem.
Chwilę zaczekała i zajrzała w telefon. Odczytała jakąś wiadomość i weszła do środka.
- Wchodzimy czy czekamy? - spytałam.
- Chwilkę zaczekajmy. Może ktoś przyjedzie pod dom, może Alan. Schowajmy się w krzakach. - powiedziała Justyna.
Schowałyśmy się w krzakach.
Dopiero 10 minut później pod dom przyjechał ciemny mercedes. Wysiadła z niego Sylwia. Była ubrana bardzo ładnie, jak jakaś biznes-woman.
Rozejrzała się i weszła do domu.
- Co teraz robimy? - spytałam.
- Dzwonię na policję. - powiedziała Justyna.
Czekałyśmy jakiś czas, ale czas jakby stanął w miejscu.
- Wchodzimy? - spytałam.
- Tak.

Nic sie nie zmieniło od ostatniego razu, gdy tu byłyśmy.
Tylko tym razem w salonie było napisane krwią „ ZEJDŹ DO PIWNICY SZMATO I ZOBACZ CO MI ZROBIŁAŚ ".
- Jaka szmato? - spytałam. - To do Eleny?
- Nie wiem. Idziemy do piwnicy?
- Tam pewnie teraz są. I Elena i Sylwia. - powiedziałam.
Justyna sie zgodziła i zeszliśmy na dół, do piwnicy.
Już na schodach słyszałyśmy Sylwię:
- Tak jak to on, Jan zrobił mnie! Nie odpuszczę! Nie ma opcji!
- O co chodzi? - spytałam przyjaciółkę szeptem.
- Nie wiem, ale boje się. - odpowiedziała szeptem Justyna.
Zeszłyśmy na sam dół.
Wtedy usłyszałam coś, czego bym się nie spodziewała.
- Kochałem cię! - wrzasnął mój brat.
- Piotrek? - spytałam zdziwiona szeptem Justynę.
Justyna chciała zejść stopień niżej, i nie zauważyła większej przepaści między schodkami. Zleciała na sam dół i upadła.
- O, proszę! Mamy gościa. - powiedziała Sylwia.
Chyba uderzyła czymś ciężkim Justynę, ale nie byłam pewna.
Szybko zeszłam na dół. Justyna leżała mi pod stopami. Naprzeciw mnie stała Sylwia z batem w ręce.
- Oho, kolejna zguba! - zadowoliła się.
Spojrzałam za Sylwię. Tam siedziała zrozpaczona Elena. Obok niej stał Piotrek, a za nimi...
- Kto mu to zrobił? - spytałam podchodząc bliżej, wymijając Justynę.
Za Eleną i Piotrem, wisiał nieprzytomny Alan. Powieszony na sznurze.
- Sam sobie to zrobił. - powiedziała Sylwia.
Podeszłam do Eleny.
- Wszystko w porządku? Coś ci zrobili? - spytałam.
- Tak! - wrzasnęła i pokazała mi swoją ranę na brzuchu. Krwawiła.
- Sylwia? - spytałam.
- Nie... - powiedziała łkając. - Twój brat.
Spojrzałam na niego, wcześniej nie zwróciłam uwagi, ze trzymał nóż w ręce.
- Naprawdę ty ją zaatakowałeś? - spytałam.
- Ona się rzuciła na Sylwię! - wrzasnął.
- Sylwia nie jest po naszej stronie! - krzyknęłam.
- A skąd wiesz, ze Piotruś jest z wami? - spytała Sylwia podchodząc do mojego brata.
- Dlaczego nam to robisz? - spytałam rudowłosą.
- Bo cię nie lubię. Janek jest moją bratnią duszą i jeszcze się o tym przekona. Ale najpierw muszę wyeliminować ciebie. Nie mogę zrobić tego tak po prostu, poszło by zbyt łatwo. Najpierw musisz pocierpieć. Zwabiłam tutaj twoją przyjaciółkę, Elenę wysyłając jej wiadomość jako Alan. Jemu kazałam się powiesić, zrobiłby dla mnie wszystko. Tak jak twój brat teraz. - wyjaśniła Sylwia.
- Omotałaś sobie mojego brata? - spytałam.
- Tak, no bo zależy ci na nim. A jak widzisz... - wskazała na Elenę. - jemu zależy na mnie.
- Nienawidzę cię... - powiedziałam.
- O to mi chodziło! - krzyknęła zadowolona.
Justyna o braku sił wstała na chwiejące nogi.
- Ta ruda! To wszystko ona. - powiedziała Justyna do kogoś będącego na schodach.
Policjanci weszli.
Pojmali ją bez słów. Pojmali tez mojego brata.
- Złożą panie zeznania na komisariacie. - powiedział funkcjonariusz.
- Dobrze. - zgodziła się Justyna.


Złożyłyśmy zeznania. Przeciwko Sylwii i nieżyjącemu Alanowi. Chociaż Alan był tylko ofiarą Sylwii. Mój brat również mógł tak skończyć.
- Panie policjancie, mam jeszcze jedno pytanie. - powiedziałam przed wyjściem.
- Słucham, Kalino?
- Czy mój brat wróci do domu?
- Narazie zostanie na jakiś czas w areszcie. Musimy potwierdzić wszystkie zeznania i dojść do prawdy. - powiedział.


Wieczorem zadzwoniłam do Jana i opowiedziałam mu o tym.
Jan: Całe szczęście, ze Sylwii już nie wypuszczą z aresztu.
Kalina: Tak. Mam nadzieje, ze Piotra wypuszczą.
Jan: Na pewno.
Kalina: Ale się dzisiaj zestresowałam. Okropny dzień.
Jan: Nie możesz się stresować, Kali. To zle dla naszego dziecka.
Kalina: No wiem, ale chodziło o moją przyjaciółkę i brata.
Jan: Rozumiem. Ale nie pakuj się w takie sytuacje.
Kalina: Przecież nie chciałam!
Jan: Tak, wiem, Kalina, przepraszam.
Kalina: Wiem, ze chcesz dobrze. Kiedy się zobaczymy?
Chwilowa cisza.
Jan: Mam nadzieje, ze niedługo.
Kalina: Nie masz nic w planach?
Jan: Wrzesień odpada. Październik raczej tez...
Kalina: Tak długo?
Jan: Odległość jest bardzo męcząca, Kalino. Muszę pracować. Studio mam w Warszawie.
Kalina: Rozumiem. Jutro zadzwonię.
Jan: Dobrze, będę czekać.
Było mi przykro, ze dopiero za taki czas mam zobaczyć Janka.

Potrzeby  | Jan-rapowanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz