Madryt

194 11 1
                                    

Przyszedł pierwszy dzień ostatniego tygodnia sierpnia. Przyjechał Janek.
- Bardzo się cieszę, ze lecimy. - powiedział.
- Ja tez. - powiedziałam przytulając go.
Byłam cała zestresowana. Ustaliłam z dziewczynami, ze powiem mu na miejscu. Dalej nie chciałam tego dziecka, ale bardzo liczyłam na to, ze Jan zareaguje lepiej niż ja.


Byliśmy w samolocie, gdy poczułam się strasznie. Kręciło mi się w głowie.
- Muszę iść do łazienki. - powiedziałam.
- Dobrze. - powiedział Jan i zatrzymał stewardessę. - Przepraszam, zaprowadzi pani Kalinę do łazienki?
- Oczywiście. - podała mi rękę.
Zaprowadziła mnie do łazienki.
- Czy zaczekać na panią przed drzwiami, czy już dalej poradzi sobie pani? - spytała cieple uśmiechając się.
- Mogłaby pani zaczekać. - poprosiłam czując ze robię się cała blada.
- Czy wszystko w porządku? - spytała.
- Nie, ale za chwile będzie. - powiedziałam wchodząc do łazienki.
Oczywiście zwymiotowałam. Dałam sobie 10 minut w łazience na ogarnięcie i czułam się znacznie lepiej.
Wyszłam z łazienki, stewardessa rozmawiała ze swoją koleżanką.
- ... but I think I could help her.
- You're really good at it. Look. She came out. - powiedziała gdy mnie zobaczyła.
- Już pani się lepiej czuje? - spytała mnie, gdy ta druga odeszła.
- Tak. - powiedziałam.
- A co się stało? Zatruła się pani?
- Jestem w ciąży. - powiedziałam.
Zdziwiła się przez chwile.
- Przepraszam za moje zdziwienie. Wyglada pani bardzo młodo.
- Mam 18 lat...
- Przykro mi w takim razie. - powiedziała.
- Mój partner nie wie jeszcze o tym, proszę się nie wygadać przy nim. - poprosiłam a ta się zgodziła.
Odprowadziła mnie na moje miejsce.
- Długo cię nie było. - powiedział Jan.
- Zagadałyśmy się. - machnęłam ręką.

Rozpakowywaliśmy się w pięknym hotelu w Madrycie.
- Hotel piękny. - przyznałam.
- Nie hotel zwiedzamy. Zaraz idziemy zwiedzać piękny Madryt. - powiedział Janek.
- Jasne, a wieczorem pójdziemy do jakiejś restauracji na kolację? - spytałam.
- Oczywiście. - powiedział zadowolony.

Zwiedzaliśmy najpiękniejsze miejsca w Madrycie. Moja galeria w telefonie wybuchała od zdjęć przy różnych przepięknych budynkach.
- Cieszę się, ze tu jesteśmy. - powiedziałam.
- Ja się cieszę, ze mogłem cię zabrać pierwszy raz za granicę. - powiedział.
Siedzieliśmy na jakimś legendarnym murku.
- Jesteś głodna? - spytał.
- Trochę tak. - przyznałam.
- Chodźmy na kolację i do hotelu. - powiedział.
Tak tez zrobiliśmy.
Siedzieliśmy w jakiejś fancy restauracji. Podszedł do nas przystojny kelner.
- ¿Puedo tomar su orden? - spytał.
- Do you speak english? - spytał Janek.
- Yes, of course. - odpowiedział kelner. - Can I take the order?
- Mhm. - mruknął Jan. - I'd like to have a spagetthi with spinach.
- Yes. And how about you, pretty girl? - zapytał mnie.
Czułam jak się zarumieniłam.
- I want pizza with double cheese and ham, please. - powiedziałam. Miałam wilczy apetyt.
- Of course. Is that all? - spytał.
- And red wine. - powiedział Janek.
Kelner się uśmiechnął.
- Now it's all, muchas gracias. - powiedział Jan, a kelner odszedł.
- Zjesz całą pizzę? - spytał mnie Janek.
- Tak, jestem strasznie głodna. - powiedziałam.
- No dobrze. - uśmiechnął się.

Po około 20 minutach dostaliśmy nasze zamówienie. Jan nalał wina sobie i mi.
- Nie mam ochoty na wino. - powiedziałam.
- Dlaczego?
Zjadłam jeden kawałek pizzy.
- Naprawdę głodna jesteś. - przyznał.
Jan napił się wina.
- Zaraz wrócę, idę do łazienki. - powiedziałam i poszłam.
Tym razem nie wymiotowałam, ale czułam mdłości. Straszne uczucie. Doprowadziłam się do porządku szybciej niż zawsze i wróciłam do Jana.
- Tym razem szybciej niż ostatnio, ale dlaczego cały czas wychodzisz do łazienki?
Ugryzłam pizzę, ale wiedziałam, ze nie moge dłużej tego ciągnąć. Musiałam mu powiedzieć.
- Muszę ci coś powiedzieć. Nie wiem jak zareagujesz. Ja zareagowałam okropnie, gdy się o tym dowiedziałam. Bardzo się boje co to będzie. - powiedziałam. Widziałam w jego oczach, ze trochę go wystraszyłam.
- Co się stało?
- No wiec... jak zauważyłeś ostatnio gorzej się czuje. Wychodzę do toalety, wymiotuję... nie bez powodu.
- Błagam, Kalino nie bądź chora... - powiedział błagalnym tonem głosu.
- To nie choroba. Ja... jestem w ciąży, Janek. Będziesz ojcem, a ja będę matką. - powiedziałam.
Przez ułamek sekundy nie mógł uwierzyć, a zaraz potem znalazł się przy mnie i mnie przytulił.
- Naprawdę?
Potwierdziłam.
- Cieszysz się? - spytałam.
- Jesteś na to za młoda, ale cieszę się. Wierze, ze damy sobie radę, nie bój się. Będę was kochać. Zadbam o was. - powiedział.
Łza mi pociekła po policzku.

Potrzeby  | Jan-rapowanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz