zawód

125 8 3
                                    

Godzina 17:44, dopiero wszyscy zabraliśmy się za sprzątanie po Sylwestrze. Ja z Eleną ogarniałyśmy naczynia do zmywarki.
Wstawiłam trzecią z kolei zmywarkę, gdy Elena się w końcu do mnie odezwała:
- Zerwałam z Marcelkiem.
Wyleciał mi kubek z ręki i roztłukł się na milion kawałków.
- Co do kurwy? - spytałam.
Elena popatrzyła na mnie surowo. W ciągu minuty do kuchni przybiegła Justyna.
- Co zrobiłyście?! O nie! To był jeden z dziesięciu po moich ulubionych kubków! - krzyknęła Justyna.
- Nie zrozumiałam co właśnie powiedziałaś. - powiedziała Elena.
- Przepraszam, Justyna. Posprzątamy to i odkupie ci ten kubek. - obiecałam.
- No ja myśle. Ma być identyczny, wyślę ci potem link do niego. - powiedziała i wróciła do sprzątania swojego pokoju.

Razem z Eleną posprzątałyśmy szkło i wróciłyśmy do tematu.
- Kiedy ty z nim zerwałaś?
- No, jakąś godzinę temu. - powiedziała.
- Nie jesteś smutna. - zauważyłam.
- No nie... bo ja bym chciała być z Hubertem. On jest taki... taki... przystojny. - powiedziała rozmarzona Elena.
- Nie przesadzaj, aż taki super to on nie jest.
- Odezwała się! - oburzyła się Elena. - Janek wcale lepszy nie jest.
- Excuse me? - spytałam.
- No tak! Kto lubi blondynów?
- A Hubert jakiego koloru ma włosy?
- Wiesz co? Sama se sprzątaj kuchnie. Ja pomogę Justynie. - powiedziała obrażona Elena i zostawiła mnie w kuchni.

W kuchni wystarczyło wynieść śmieci, a ja w ciąży mam więcej przywilei. Postanowiłam poszukać Janka, by poprosić go, aby on to zrobił. Miał on sprzątać z Matą, Tadeo i moim bratem łazienkę. Udałam się wiec w kierunku łazienki, ale drzwi od niej były lekko uchylone przez co usłyszałam ich rozmowę.
- No przecież! Błagam cię, każda laska jest taka sama. - powiedział Tadeo.
- No skoro nawet ona dała się omamiać! - wrzasnął mój brat.
- Chłopaki, podsumowując... każda leci na fejm i na pieniążki. - powiedział Janek.
Zakuło mnie, ze to on wypowiedział takie słowa.
- No i na rapera. Ale akurat po niej to by się chyba nikt nie spodziewał. - powiedział Mata.
Odeszłam stamtąd. Nie znam nikogo innego, o kim mogliby mówić, jak nie o mnie. Przecież to ja sie długo opierałam by być z Jankiem. Naprawdę myśli, ze jestem z nim dla pieniędzy? A już na pewno nie jestem z nim ze względu na to, ze jest raperem! Przecież właśnie temu tak długo go olewałam! Co za idioci! I to jeszcze mój własny brat?! No kretyni.

Zaczęłam ubierać buty i kurtkę w pośpiechu. Czapka zimowa wyleciała mi z trzęsących rąk i upadła na podłogę. Byłam w 5 miesiącu ciąży, ciężko mi było już sie schylać. Próbowałam ugiąć kolana najniżej jak mogłam, gdy zjawił się Damian. Podniósł mi czapkę i pomógł się wyprostować.
- Już się zbierasz? Uciekasz od sprzątania?
Uśmiechnęłam się ubierając czapkę.
- Tak, zbieram się. Możesz jedynie przeprosić Justynę, może nawet mi wysłać link do dwóch kubków w zamian za to. - powiedziałam owijając się szalem.
- Idziesz sama? - spytał tajemniczym głosem.
- Tak. - powiedziałam.
- Jest już ciemno, jest zima, a ty jesteś w ciąży. Może chcesz abym cię odprowadził? Albo zawołał Janka? - spytał, z nieco udawaną troską.
- Nie, dzięki. Przecież sobie poradzę. - powiedziałam wychodząc i zatrzaskując drzwi.

Potrzeby  | Jan-rapowanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz