mY-drugi i ostatni dzień świąt z moją rodziną

170 6 2
                                    

- No to teraz moja kolej! - powiedziała Daria. - Janek, pytanie czy wyzwanie?
Jan spojrzał lekko zestresowany na mnie. Nie mogłam mu pomóc.
- Niech będzie, wyzwanie. - powiedział.
- Pocałuj któraś z dziewczyn, oprócz Kaliny z tego pokoju! - powiedziała Daria.
- No proszę cię, Daria. Nie mam 15 lat żeby bawić się w takie bzdury. - powiedział Janek. - Wybacz, ale passuje.
- Nie możesz! - żachnęła się.
- Niestety. Kończę grać. - powiedział.
Daria zachowywała się trochę jak dzieciak. Teraz akurat obrażony dzieciak.
Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi, to była ciocia i kuzyn Eleny.
Młody był bardzo słodki. Szybko złapałam z nim dobry kontakt.
Chciałam go wziąć na ręce, ale nie mogłam
dźwigać przez ciąże.
Wiec poszłam z nim i z Marcelem na górę. Marcel miał go na rękach.
- Pokaże ci pokój Eleny, okej? - spytałam młodego.
- Tak! - ucieszył się.
Poszliśmy do pokoju Eleny.
- Niestety twoja kuzynka nie ma żadnych zabawek. - powiedziałam.
Mały się rozglądał po pokoju, gdy Marcel do mnie zagadał:
- Jesteś w 5 miesiącu, prawda?
- Tak. - uśmiechnęłam się.
- Totalnie po tobie tego nie widać. - powiedział.
- Dziękuje.
- Widać, ze dzieci cię lubią. Będziesz dobrą mamą. - powiedział.
- Ciebie tez lubię. - powiedziałam.
- Nie jesteś zła o tamto pytanie o śmierci? - upewnił się.
- No coś ty! Tez uważam, ze smierć nie powinna być tematem tabu. Przecież to jest normalna rzecz ludzka, każdy z nas jakoś kiedyś umrze. - powiedziałam.
Uśmiechnął się.
- No właśnie. Dzięki, ze rozumiesz.
- Ciociu, Kali. - powiedział do mnie mały. - Ty i wuja Marcel?
- Co ja i wuja? - spytałam.
- Ładnie razem wyglądacie. - powiedział uśmiechając się jakby w głowie planował nasz ślub.
Zaśmiałam się.
- Nie, nie, kochanie. Wujek Marcel jest w związku z twoją kuzynką Eleną. - powiedziałam.
- Aha. - powiedział trochę chyba niepocieszony.
Marcel popatrzył na mnie.
- Dzieci mają niesamowitą wyobraźnie, prawda?
- To prawda. - zgodziłam się.
- Boisz się macierzyństwa? - spytał Marcel.
Chwilę przyglądałam się młodemu w milczeniu jak rozwala Elenie w pokoju jej wszystkie książki na ziemie.
- Tak. I to bardzo. Boję się, ze będę tak okropną matką, że moje dziecko kiedyś powie wyprowadzając się ode mnie, ze nie będzie chciało być takim rodzicem dla swoich dzieci... - powiedziałam czując jak łzawią mi oczy.
Marcel otoczył mnie swoim ramieniem.
- Krótko cię znam, ale wierzę w ciebie. Widzę to, ze będziesz wspaniałą mamą. - powiedział.
- Dziękuje, ale i tak się boje...
- Będziesz miała przy sobie Janka, Elenę, swojego brata. I będziesz mogła tez zawsze liczyć na mnie. - powiedział. - Chce ci powierzyć jeden z moich sekretów. Elena o tym nie wie, nie umiem się przed nią na ten jeden temat jeszcze otworzyć. Mam nadzieje, ze kiedyś jej o tym powiem.
Zdziwił mnie, nie będę ukrywać.
- Słucham...
- Miałem kiedyś córkę. - powiedział.
- Marcel, przypomnij mi, ile masz lat? - spytałam.
- 24. - powiedział. - W twoim wieku miałem córkę. Niestety zmarła jak miała 1,5 roku.
Przytuliłam go. Bardzo mi się go żal zrobiło.
- Przykro mi. - powiedziałam.
- Jest okej, dawno się z tym pogodziłem. Coś nie coś wiem o dzieciach, gdybys kiedyś potrzebowała to będę dla ciebie. -‚obiecał.
- Dziękuje. - powiedziałam ocierając łzę.


Gdy wróciliśmy z małym na dół, wrócili już rodzice Eleny. Byli gotowi poznać Marcela,
jako chłopaka córki.
- To my będziemy się zbierać do domu. - powiedziałam.
- Widzimy się kiedyś tam. - pożegnała mnie Elena.
Szybko dotarliśmy do domu.
- Bardzo spoko ten Marcel. - powiedziałam.
- Podoba ci się? - spytał mnie Janek.
- Jako dla Eleny, tak. Jeśli pytasz o mnie, to mi wystarczy Jan-rapowanie. - powiedziałam.
- Macie z Eleną podobne gusta. Bo ten Marcel jest nawet podobny do Jana. - powiedziała Daria.
- Aha, sama mówiłaś, ze jest przystojny. - powiedziałam.
- I tak uważam, Janek tez jest. - powiedziała. -
Chociaż moim crushem jest Kinny Zimmer.
- To wiele wyjaśnia. - powiedział Janek.
Piotrek się zaśmiał.


Dzień zleciał nam dość szybko. Nie mogłam się doczekać ostatniego dnia, kiedy miałam wytrzymać z Darią i ciocią Krysią.
Rano obudziłam się pełna entuzjazmu.
- Janek!!!! - obudziłam go.
- No co tam?
- A jutro jedziemy do Krakowa? - upewniłam się.
- Tak, do mojej rodziny. - potwierdził.
- Okej, za rok spędzamy całe święta u twojej rodziny. - powiedziałam.
Wstając z łóżka prawie zdusiłam mojego brata.
- Zapomniałam, ze śpisz na podłodze. - powiedziałam.
- Jasne, jasne. - skomentował.


Od razu po śniadaniu wyruszyliśmy busem rodzinnym do Łodzi do cioci Anety.
Byliśmy tam już po 12.
Oczywiście ciocia Aneta zrobiła wielką ucztę jakby przyjmowała ludzi po całym tygodniu bez jedzenia.
Ja najbardziej cieszyłam się na spotkanie z jej dziećmi.
Sonia pierwsza rzuciła się do mnie. Chciała na ręce, niestety nie mogłam jej dźwigać.
- Sonia, skarbie, wuja Janek chętnie cię ponosi. - powiedziałam.
Janek oczywiście chętnie to zrobił.
Ja wzięłam na ręce swojego chrześniaka, Grzesia.
- Niedługo, skarbie, będziesz miał roczek. Ale już jesteś duży. - powiedziałam.
- A ja słyszałam, ze niedługo Grzesiu będzie miał z kim się bawić. - powiedziała ciocia Aneta.
- Mhm. - powiedziałam.
- Gratulacje, Kalinka! - powiedziała całując mnie w policzek.
Zasiedliśmy wszyscy do stołu i te rozmowy rodzinne, które głównie podtrzymywał mój dziadek przypomniały mi każde typowe święta. Każde święta wyglądają tak samo.
Bujałam nogą wózek, w którym spał Grzesiu. Oczywiście nie obyło się bez komentarza.
- Ucz się, ucz, Kalina. - powiedział mój tata.
- No właśnie. Niedługo na dwie nogi będziesz musiała bo z jednej strony chrześniak, z drugiej SYN. - śmiał się dziadek.
No bardzo śmieszne.
Nie odpowiedziałam, jak zawsze.
- Co się nie odzywasz? - spytała ciocia Krysia.
- Bo nie wiem co powiedzieć. - wzruszyłam ramionami.
Skończyłam szybko jeść i zabrałam Sonię do pokoju, aby się z nią pobawić. Często nie potrafiłam wysiedzieć z własną rodziną przy stole.


Bawiłam się z Sonią tak długo, aż nie zawołali mnie na kawę i ciasto. Czyli znowu wszyscy siedzimy przy stole, no super.
Siedziałam, a między mną i Janem posadziłam Sonię.
- Kalinka to taka wymarzona opiekunka. Bardzo zawsze lubiła się zajmować Sonią, w sumie to dlatego wzięłam ją na chrzestną u Grzesia. - powiedziała ciocia Aneta.
Nikt nie pytał, ale wiedziałam, ze ciocia Krysia była zazdrosna o to, ze to nie Daria jest chrzestną.
- No, no. - przytaknęła babcia.
- To może puścimy muzykę. Chcecie kolędy czy już macie ich dosyć? - spytał mąż cioci Anety.
- Może puścimy jakieś utwory obecnego tu muzyka? - zaproponowała ciocia Krysia patrząc na Janka.
- Świetny pomysł! - zgodziła się ciocia Aneta.
- Jak to wpisać w YouTube? - spytał mąż cioci.
- Jan-rapowanie. - powiedział Janek.
- Jaką piosenkę włączyć? - spytał.
- Kali, jaka jest twoja ulubiona? - spytał Jan.
Aha i jeszcze ja miałam ten przywilej?
- „ mY ". - powiedziałam.
Wuja znalazł bez problemu.
Była straszna cisza, każdy wsłuchiwał się w tekst piosenki.
Bardzo mnie tez zdziwiło, ze ta piosenka zrobiła taki dobry odbiór wśród mojej rodziny.
- Bardzo wartościowa piosenka. Jaki mądry z ciebie chłopak! - pochwaliła go moja babcia. - Zwłaszcza ten wers, ze nie jesteśmy równi. Sama prawda.
- Dziękuje. - powiedział zadowolony Janek.
- Zgadzam się, bit bardzo ładny i te efekty na twoim głosie... bardzo dobrze to brzmi. - powiedział mój tata.
- Tekst bardzo mądry, chyba rzadko tutaj w tych czasach o takich mądrych chłopaków, jak ty, Janek. - powiedziała moja mama.
Bardzo się cieszyłam, ze tak im się to spodobało.

Potrzeby  | Jan-rapowanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz