Rozdział 2

3.2K 88 3
                                    

Początkowo nie potraktowałam poważnie jego słów.

Po pierwsze nie uważałam, żebym kogokolwiek mimo wszystko obchodziła, a poza tym naprawdę nie wierzyłam, że James zabawi u nas długo.

Mama z zaskakującą łatwością potrafiła wszystko spieprzyć, więc podejrzewałam, że pomimo silnej woli Jamesa, lada dzień się rozstaną. Zatem mógł mi nagadać.

Jednak z każdą kolejną chwilą, gdy przypominałam sobie brzmienie jego surowego głosu... tę złość wymalowaną na twarzy... coraz bardziej obawiałam się powrotu dodomu.

Nie miałam ochoty na żadne kłótnie, czy słuchanie, że powinnam przykładać się do nauki.

Sama o tym doskonale wiedziałam, ale nie potrafiłam znaleźć do tego motywacji, zwłaszcza, gdy wracałam padnięta do domu, w którym spodziewałam się, co zastanę.

Z każdą chwilą jakoś bałam się tej rozmowy coraz bardziej, nastawiając się na to, że gdy tylko zacznie coś gadać od razu zacznę udawać, że go nie słyszę, a na końcu zamknę się w swoim pokoju, a on będzie mógł gadać do drzwi. W słuchawkach z na maksa podgłośnioną muzyką, podejrzewałam, że nic bym nie usłyszała. Nawet krzyków, gdyby się zdenerwował.

Po lekcjach nawet myślałam, żeby odejść nim przyjedzie. Nie byłoby mi go żal, gdyby stał pod szkołą, a ja byłabym zdala od niego.

Choć może niepotrzebnie się nakręcałam, bo może zagrał tylko mojego ojca przed nauczycielką, gdy w rzeczywistości było mu obojętne co się ze mną dzieje.

Z zamierzeniem ucieknięcia przed Jamesem, wyszłam ze szkoły, ale mój plan spalił na panewce, bo mężczyzna zaparkował kilka kroków przed wejściem i patrzył akurat w moją stronę.

Zirytowana tym faktem, ruszyłam w kierunku jego samochodu, a następnie zajęłam miejsce od razu, zapinając pasy.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry - odparłam, wyciągając telefon i słuchawki.

- Jak minął ci dzień w szkole?

- Jak zwykle. - Wzruszyłam ramionami.

- Musimy porozmawiać.

- Nie mamy o czym. - Włożyłam słuchawki do uszu, ale on zaraz je wyrwał.

- Ej!

- Powiedziałem, że musimy porozmawiać. - Zabrzmiał ostrzej.

- Nie musisz już udawać zatroskanego ojca. Mojej wychówki tu nie ma - burknęłam, zamierzając znów założyć słuchawki, ale tym razem James zabrał mi je i rzucił na tył samochodu.

- Pojebało cię?!

- Po pierwsze! - warknął wściekły. - Okaż mi szacunek! Nie tak traktuje się starszych w dodatku takich, którzy chcą ci pomóc i dają ci coś od siebie! Po drugie, jak mówię, że musimy pogadać to rozmawiamy, a nie wyciągasz słuchawki i się odcinasz! Po trzecie słownictwo! A po czwarte jeszcze raz się tak zachowasz, a się nie pozbierasz! Jasne?!

Krzyczał. Był wściekły. Więc wcisnęłam się w siedzenie pasażera i przytaknęłam.

Westchnął.

- W drodze do domu, przemyśl swoje naganne zachowanie. Wrócimy do tego później - oznajmił, na co od razu przeszły mnie dreszcze.

Nie spodziewałam się po nim takiej reakcji. Naprawdę zdążyłam sobie wmówić, że na pewno go nie obchodzę, ale nie chciał wyjść na pedofila przy nauczycielce, więc zagrał mojego ojca.

Teraz naprawdę zaczynałam się bać i żałowałam, że wsiadłam do tego samochodu. Na dobrą sprawę... nawet go nie znałam.

Po powrocie do domu, dał mi coś do jedzenia i gdy już myślałam, że da mi spokój, poszedł za mną do pokoju.

- Muszę robić lekcje - skłamałam, bo wcale nie zamierzałam do nich zajrzeć, ale miałam nadzieję, że może da sobie spokój, dając się omamić, że niby zamierzałam się ogarnąć. Albo przynajmniej, że ta rozmowa odwlecze się w czasie.

- Lekcje mogą poczekać.

- Mam dużo zadane.

- Nie szkodzi. To nie zajmie długo - powiedział, przysiadając na krześle. - Zacznijmy od tego, że pokaż mi swój dziennik elektroniczny.

- Nie znam hasła. Poproś mamę.

- Nie okłamuj mnie, Suzie - powiedziałnad wyraz spokojnie, przymykając powieki. - Wiem, że mama ma odrębnie dostęp, tak jak ty masz swój dostęp.

- Nie zaglądam tam.

- Suzie... Nie będę się powtarzał.

- Nie znam hasła.

- Suzie. Postawię sprawę jasno. Nie zamierzam się z tobą siłować, ani bawić. Chcę traktować cię poważnie, ale sama sprawiasz, że zacznę cię traktować oraz karać jak dziecko. Myślisz, że będzie lepiej jak pojadę do szkoły dowiedzieć się jak ci idzie? Uwierz mi, że jestem w stanie to zrobić, ale wiedz, że ukaram cię za utrudnianie.

- Co mi niby zrobisz? Zbijesz mnie?

- Naprawdę się o to prosisz.

Zamarłam, gdy tylko dotarło do mnie, że nie zaprzeczył. Co za psychol!

- To jak? Pokażesz dobrowolnie?

Niechętnie sięgnęłam po telefon i zalogowałam się doaplikacji, aby zaraz potem wręczyć mu telefon.

Przez kilka chwil patrzyłam jak z kamienną miną przyglądał się ocenom, aż w końcu wszedł w zakładkę nieobecności.

- Suzie... tobie naprawdę grozi powtarzanie klasy - oznajmił, jakby sam w to niedowierzał i jakby to była jakaś straszna tragedia. - To przez sytuację z mamą?

- Nie udawaj, że cię to obchodzi! - Uniosłam się.

Nie rozumiałam po co się czepiał i po co udawał, że mu zależy.

- Obchodzi mnie. Jestem z twoją mamą, a ty jesteś dla mnie niczym córka...

- Nie jestem twoją córką! Niech pan da mi spokój! Jestem prawie dorosła!

- Dużo brakuje ci nawet do tego prawie. - Zmarszczył brwi. - I nie krzycz. To nie jest oznaka dojrzałości. Co zrobisz z tą sytuacją?

- Idź sobie!

- Suzie... rozumiem... - Westchnął. - Możesz ze mna porozmawiać i wyrzucić to z siebie. Chcę ci pomóc...

- Pomóc? - prychnęłam. - To niech pan sobie idzie. Nie chce niczyjej pomocy!

- Suzie... proszę... porozmawiaj ze mną, daj sobie pomóc...

- Niech pan sobie idzie... - Powtórzyłam z uporem, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy.

- Dobrze. Skoro dobrowolnie nie działa, spróbuję innej taktyki - powiedział, po czym wyciągnął pierwszy lepszy zeszyt i wyrwał z niego kartkę. - Pisz: ,,Zasady dobrej córeczki"

Spojrzałam na niego jak na dziwaka.

- Zaraz stracę cierpliwość - powiedział tym swoim surowym tonem, który od razu zmobilizował mnie do notowania.

Mów mi ,,Tatusiu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz