Rozdział 26

2.2K 86 5
                                    

Momentalnie odeszła mi ochota na cokolwiek. Moja własna decyzja mi zbrzydła.

Przecież oczywistym było, że skoro nie chciał o tym mówić... coś musiało być na rzeczy.

W końcu trzeźwy kierowca nie powinien się bać i unikać kontroli trzeźwości.

Nie musiałam się wysilać, żeby do mojej głowy zaczęły przychodzić myśli, mogące być powodem jego złości.

Może zadawał się z niepełnoletnimi? Nagrywał jak się z nimi zabawia... a potem publikował to w sieci?!

Pokręciłam głową, żeby przestać się nakręcać... w dodatku tak strasznymi, a zarazem niedorzecznymi myślami.

Odstawiłam miskę i powoli wstałam, żeby pójść do siebie.
Kuśtykałam, krzywiąc się i przeklinając pod nosem ten durny okres, bo czułam, że znów musiałam iść wymienić podpaskę.

Do pokoju poszłam dopiero, gdy to zrobiłam.

Rzuciłam się na łóżko, a potem przez kilka chwil wgapiałam się w sufit. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, bo moje myśli, nie dawały mi spokoju.

Kiedy usłyszałam kroki, cała spięłam się na myśl o tym, że przyjdzie tu James.

- Zrobiłaś już lekcje? - zapytał, na co posłałam mu zmieszane spojrzenie.

Nic nie powiedziałam.

Oparł się ramieniem o futrynę, po czym westchnął ciężko.

- Zrób lekcje i poucz się. Odpytam cię później - oznajmił i już miał odejść, ale ja prychnęłam pod nosem, kręcąc głową, więc wrócił się.

Naprawdę sądził, że po takiej scence na spokojnie zapomnę o tym oraz grzecznie siądę do nauki?

Mylił się. Może, gdyby nie jego agresywna reakcja, tak właśnie by było, ale nie w takich okolicznościach.

- Co to była za reakcja? Stłuczona noga nie daje ci prawa do rezygnowania z nauki - powiedział zdenerwowany. - Bierz się za lekcje i pamiętaj, że miałaś się starać. Podpisałaś zasady - przypomniał.

- A ty naprawdę robisz wszystko, żebym cię nie polubiła, ani ci nie ufała.

- Nie wymyślaj, Suzie. Myślałaś, że jak udasz, że ci zależy, to mi to wystarczy?

- Wiesz, o czym mówię - powiedziałam zirytowana, że tak umiejętnie odwracał kota ogonem.

Zrzerała mnie ciekawość, dlaczego nie chciał o tym mówić. Może to on był ofiarą? I wstydził się pokazać, że kiedyś dał się oszukać?

- Nie. Nie wiem. - Założył ręce. - Z tego co pamiętam, tamten temat jest zakończony. Siadaj do lekcji, bo nie chcę po tym wszystkim, co ostatnio przeszłaś musieć motywować cię klapsami.

- Jak zwykle argument siłowy. - Podniosłam się, żeby sięgnąć po książki. - Czego innego mogłam się spodziewać - dodałam pod nosem i zaczęłam szukać czegokolwiek do robienia byle się odczepił.

James jednak najwyraźniej nie zamierzał zostawić mnie samej. Przyglądał mi się.

- Myślałem, że już dostateczną ilość razy tłumaczyłem ci model relacji rodzic-dziecko. Nie mam obowiązku tłumaczyć ci się ze spraw dorosłych.

- Model rodzic-dziecko? - Znów zaśmiałam się pod nosem. - Wolę partnerstwo. Swoją drogą w DDlg też argumentujesz wszystko tym, że jestes Tatą i tobie wolno wszystko, a ty mała lepiej rób jak chcę, bo inaczej wykorzystam to, że jestem silniejszy i sprawię, że będzie cię bolało

- Mniej więcej tak - oznajmił po chwili wahania.

- Świetnie - prychnęłam.

- DDlg to relacja, w której wykorzystany jest schemat rodzic-dziecko, ale ma w sobie elementy partnerstwa. Tacie, jako starszemu i temu dominującemu należy się posłuch od jego malucha. Ale w DDlg tylko wcielamy się w te relację, dlatego też nie należy porównywać tego z czystą relacją rodzic-dziecko.

- To ja już nie wiem w jakiej my jesteśmy relacji! - Wyrzuciłam w górę ręce kompletnie zdezorientowana, na co James uśmiechnął się pod nosem i uniósł brew.

- O co ci chodzi, Suzie? - Wywrócił oczami. - Powiedz wprost, bo marnujesz czas. Byłabyś już po lekcjach, a tak będziesz miała mniej czasu wolnego.

- Już robię. - Zrezygnowałam z prób wymuszenia na nim prawdy.

Ze skwaszoną miną, wyciągnęłam piórnik i zabrałam się za robienie kart pracy.

Spodziewałam się, że James w końcu wymięknie i sobie pójdzie, ale on niespodziewanie przysiadł koło mnie.

Spojrzałam na niego zaskoczona, jednak nic nie mówił przez dłuższy czas, tylko uśmiechał się szeroko.

- Czy moja Suzie jest zazdrosna o moje byłe? - zapytał nagle.

Nie miałam pojęcia czemu niespodziewanie poczułam intensywne ciepło na policzkach, ale zaraz dołożyłam wszelkich starań, żeby tylko wyglądać na rozgniewaną.

- Nie jestem zazdrosna - powiedziałam, choć jakaś cząstka mnie potwornie cierpiała, gdy moja matka powiedziała coś o sekretarce, którą ponoć pieprzył.

Nie dało się ukryć, że James mi się podobał, a nawet pociągał... niejednokrotnie wyobrażałam sobie, co mogłoby się stać, gdyby wtedy w nocy mnie nie powstrzymał.

Choć w rzeczywistości... faktycznie miałam problem z tym jaka relacja nas łączyła.

Czy bardziej chodziłomu o zastąpienie mi rodzica, bo zrobiło mu się mnie żal, czy miał chrapkę zostać moim chłopakiem-tatusiem.

- Wcale nie - wymamrotałam, ale zabrzmiałam tak żałośnie, że to go tylko rozbawiło.

Już miałam ochotę zapaść się pod ziemię, gdy nagle James ogarnął mnie i przycisnął do swojego torsu.

W pierwszej chwili jakoś mimowolnie chciałam go odepchnąć, ale w końcu postanowiłam się poddać.

Wgramoliłam się na jego kolana i przytuliłam z całych sił do torsu.

Zawsze chciałam zrobić tak ze swoim chłopakiem. Wydawało mi się to takie romantyczne i czułe, a gdy przycisnął mnie do siebie oraz zaczął głaskać po głowie, plecach... dosłownie czułam się jak w raju.

Zawsze potrzebowałam bliskości. Zawsze czułam ból, widząc jak inni się przytulali, aż w końcu starałam się leczyć to, że nikt nie chciał mnie przytulać, udając, że taki był mój wybór. Że tego nie lubiłam i nie potrzebowałam. Ale wcale tak nie było.

Zachciało mi się płakać, gdy tylko o tym wszystkim znów zaczęłam myśleć. O tym, że potrafiłam usłyszeć, a potem sama sobie powtarzać, że nie zasłużyłam na przytulenie.

Katowałam się tym. Katowałam, że nie zasługiwałam na to, że nikt mnie nie pokocha i nikt nie będzie mnie tulił, abym czuła się bezpiecznie.

- Mała? Płaczesz? - Zauważył, a wtedy już kompletnie się rozkleiłam. - Ej? - Zdziwił się moją reakcją. - Boli nóżka? - zapytał zmartwiony.

Chciał mnie od siebie odsunąć, ale wtedy ja przywarłam do niego z całej siły i schowałam głowę w jego szyi.

- Nie zostawiaj mnie! - poprosiłam płaczliwie.

- Aniołku, nigdy cię nie zostawię. - Przycisnął mnie do siebie, tak jakby chciał wchłonąć moje ciało, a następnie zaczął lulać oraz uspokajać niczym małego maluszka.






Mów mi ,,Tatusiu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz