Rozdział 6

2.7K 67 3
                                    

Po prostu niedowierzałam w to, co się stało.

Gdyby nie to, jak bardzo bolały mnie pośladki, byłabym pewna, że to był jedynie jakiś koszmar.

Jak mógł zrobić coś takiego? Przecież nie wolno było nikogo bić!!! Nawet dzieci!!!

Nie mogłam przestać płakać przez to upokorzenie oraz pulsujący ból.

Jak wcześniej jeszcze łudziłam się, że może jakoś go zniosę, tak teraz nie chciałam mieć z nim absolutnie nic wspólnego.

Położyłam się na łóżku, próbując się uspokoić, ale cały czas pociągałam nosem.

Kiedy drzwi znów się otworzyły, przekręciłam się na plecy, żeby nie mógł już nawet tknąć moich pośladków i nie patrzyłam na niego.

Chciałam, żeby zdechł jak najokrutniejszą śmiercią.

- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał, a ja milczałam.

Niech ugryzie się w dupę. Stracił resztki mojej sympatii.

- Suzie... - Westchnął. - Strzelanie fochów ci nie pomaga. Myślisz, że sprawia mi to radość? Twoje słowa bardzo mnie zraniły. Kilkukrotnie prosiłem cię dziś, żebyś zachowywała się jak należy, ale to nic nie dawało. W końcu byłem zmuszony przywołać cię do porządku tradycyjną metodą - powiedział, a gdyby nie to, że nie miałam humoru, zabiłabym go śmiechem. - Poskutkowało, czy nie?

Nienawidziłam go. Był bezczelny i nie czuł w ogóle żalu. Był chory psychicznie.

- Suzie. Chcę tylko coś usłyszeć i zaraz potem sobie pójdę. Chyba właśnie na tym, ci zależy.

Chcę, żebyś przestał istnieć, pomyślałam, ale nie powiedziałam tego głośno, bo za bardzo się bałam, że to zadziała jak zapalnik i znów zacznie mnie bić.

- Suzie?

- Przepraszam - burknęłam niechętnie, aby tylko poszedł w cholerę.

Uśmiechnął się zwycięsko.

- Zanim wyjdę i dam ci spokój, coś ci jeszcze powiem. Naprawdę nie chcę dla ciebie źle. Będzie źle, jeżeli będziesz nieposłuszna. Wystarczy, że spróbujesz i zobaczysz jaka możesz być szczęśliwa. - Pieprzył te swoje bzdety. - To, że cię ukarałem, odbierasz teraz jako wielką krzywdę, ale za jakiś czas będziesz mi poniekąd wdzięczna, że tobą potrząsnąłem, wyciągając cię z twojej beznadziejnej sytuacji. Jest mi równie przykro jak tobie, że to właśnie musiałem zrobić, ale nie oznacza to, że przestało mi zależeć na pomaganiu ci. Jeśli chcesz i naprawdę z czystego serca wyrazisz żal, mogę zrobić ci coś pysznego na poprawę humoru po wszystkim oraz mogę z tobą chwilkę zostać, żebyś się przytuliła, uspokoiła... - Zamilkł, czekając na moje słowa.

- Odejdź już... - wymamrotałam, czując w oczach łzy.

Niemawidziłam go z każdym słowem coraz bardziej! Myślał, że po czymś takim, chciałam się do niego przytulać?! Co za palant!

- Dobrze. W razie czego, moja oferta nadal będzie aktualna. - Uśmiechnął się lekko. - Rozumiem, że potrzebujesz chwili na ochłonięcie, jednak gdy wrócę tu znów, chcę zobaczyć cię nad lekcjami. - Już chciał wyjść, ale nim to zrobił, odwrócił się w moją stronę. - Tylko zrób je naprawdę, bo to sprawdzę - zagroził, po czym wyszedł z pokoju.

***
Minęła jakaś godzina, gdy James wrócił.

Wbrew jego rozkazowi, nawet nie podniosłam się z łóżka, tylko leżałam patrząc w sufit i rozmyślałam nad swoim beznadziejnym życiem i tym, jak bardzo chciałabym ze sobą skończyć.

Nie chodziło już nawet do końca o to, że chciałam robić mu na złość, tylko cholernie bolała mnie głowa.

Westchnął, gdy tylko zobaczył, że nawet nie ruszyłam się z miejsca.

- Dlaczego nie zabrałaś się za lekcje? - zapytał, na co nic nie odpowiedziałam.

- Suzie... masz dużo zaległości. Kolejne jedynki za coś tak banalnego jak praca domowa z pewnością ci nie pomogą.

- Boli mnie głowa - rzuciłam na odczepnego, z nadzieją, że da sobie spokój.

- Bardzo?

- Tak.

- Dam ci tabletkę - oznajmił i zaraz potem przyszedł z jakąś pigułką oraz szklanką wody.

Wypiłam to wszystko bez zastanowienia, a jego zatroskana mina tylko działała mi na nerwy.

Przysiadł na krawędzi łóżka, więc odsunęłam się pod samą ścianę.
Jednak on i tak nachylił się i dotknął mojego czoła.

- Zostaw mnie! - odepchnęłam jego dłoń.

- Jesteś ciepła. - Zignorował moje słowa, ale po jego minie widziałam, że nie był zadowolony z powodu odtrącenia. - Pomogę ci w tych lekcjach, jeżeli stanowią dla ciebie taki problem. Gdzie masz książki?

- Możesz dać mi spokój?

- Nie. Już ci to mówiłem. Tak bardzo chcesz powtarzać klasę?

- Wisi mi to.

- Dlaczego?

- Co cię to niby obchodzi?

- Suzie. Słonko, chcę twojego szczęścia...

- To idź stąd.

- Dlaczego tak mnie traktujesz? Znaczy... teraz wiem, że jesteś zła o te kilka klapsów, ale od początku jesteś do mnie wrogo nastawiona...

- Idź sobie.

- Nie daruję ci tych lekcji, a jeśli dalej będziesz stawiała okoniem, nie reagując na prośby zastosuję jak na razie najskuteczniejszą metodę na wpływanie na ciebie.

Nie mogłam uwierzyć, że znów mi groził, że mnie zbije.

- To jak? Wstajesz robić lekcje, czy chcesz, żebym przełożył cię przez kolano?

W moich oczach zakręciły się łzy. Nie chciałam, żeby znów to zrobił, więc niechętnie podniosłam się, ku jego zadowoleniu i zaczęłam robić te pieprzone lekcje.

Mów mi ,,Tatusiu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz