Kiedy wróciłam do domu znów przeżyłam niewyobrażalny szok, widząc kolejny dzień z rzędu mamę w całkiem nienajgorszym stanie.
Nie wyglądała jak siedem nieszczęść, a z kosza nie wysypywały się puszki po piwie.
Szybko jednak zrozumiałam, czyja była to zasługa.
Jamesa.
Mężczyzny, który pracował z mamą, dokładnie tym, który kilkanaście dni temu przyjechał odebrać od nas z domu czerwoną teczkę.
Wcześniej wydawał mi się niezwykle przystojnym, inteligentnym mężczyzną, ale z całym szacunkiem dla własnej rodzicielki, stracił w moich oczach tym, że był nią zainteresowany.
Chyba, że tak dobrze kamuflowała swój problem z alkoholem. Przynajmniej przed nim. I chyba było w tym trochę prawdy. Poniekąd wyprowadzał ją na ludzi, ale to nie zmieniało faktu, że za nim nie przepadałam.
- Cześć - rzuciłam, pospiesznie zdejmując kurtkę, zamierzając od razu pójść do swojego pokoju i zakopać się pod ciepłą kołdrę, pomimo tego, że umierałam z głodu.
- Cześć, Suzie - odpowiedział James, a mama nie powiedziała nic. - Czemu znów wróciłaś tak późno? - zapytał, na co zatrzymałam się w holu, chcąc zapytać: ,,A ch*j cię to obchodzi? Nie jesteś moim ojcem!" Ale zrezygnowałam z tego, nie chcąc rozkręcać jakiejś afery, która wydłuży czas do momentu, gdy wreszcie będę mogła zamknąć się w swoim pokoju.
- Spóźniłam się na autobus. Musiałam przyjść pieszo - skłamałam, w sumie nawet nie wiedziałam dlaczego.
Może powtarzałam to już tyle razy nauczycielom i moim koleżankom, że sama zaczęłam brać to za prawdę.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? Odebrałbym cię.
- Od czego ma nogi? - wtrąciła mam, nie posyłając mi ani jednego spojrzenia.
- Jest osiemnasta. Zanim coś zje będzie dziewiętnasta, zanim zrobi lekcje - dwudziesta, albo dwudziesta pierwsza, potem kąpiel i do spania. Gdzie czas na własne hobby? Poczytanie książki, czy inną chwilę dla siebie?
- Jak będzie dorosła to będzie miała chwile dla siebie.
Wydawało się, że James puścił tę uwagę mimo uszu.
- Na następny raz daj znać Suzie, że uciekł ci autobus. Cała dygoczesz z zimna. Chodź. Zjesz coś ciepłego - powiedział i zaraz zabrał się za odgrzewanie posiłku.
- Nie trzeba... - Chciałam się sprzeciwić, ale gdy odwrócił się i spojrzał na mnie tym swoim surowym spojrzeniem, nie potrafiłam się mu sprzeciwić.
Swoją drogą umierałam z głodu i nie zapowiadało się, żeby planował prędko się ulotnić, zwalniając mi kuchnię.
Usiadłam zatem do stołu i zaraz zabrałam się za jedzenie, gdy James zajął miejsce nieopodal mnie i z niepokojącym uśmiechem obserwował jak jadłam.
Czułam się niesamowicie niezręcznie, dlatego wszystko skończyłam jak najszybciej, byle już tylko pójść do mojego pokoju.
Ale już nawet kiedy nadeszła ta uprawgniona chwila, rozległo się pukanie, a do środka wszedł właśnie on.
- Tak?
- Robisz lekcje?
- Dziś nie miałam nic zadane - skłamałam.
- Z tym autobusem chyba naprawdę jest coś nie tak, skoro wracasz ze szkoły tak późno.
- Tak naprawdę chodzę piechotą. Zimą zwykle jeżdżę, chyba, że wydam pieniądze na jedzenie - oznajmiłam, na co jego oczy zrobiły się wielkie jak pięć złotych.
Byłam ciekawa jego reakcji i lekko mnie zaskoczyła. Jak dotąd żadnego partnera mamy to nie obchodziło.
- Mówisz poważnie? - Przysiadł na krawędzi łóżka. - To gdzie ty chodzisz do szkoły.
- Do czternastki.
- Przecież to po drugiej stronie miasta!
- Tam nie zadawali mamie niewygodnych pytań - powiedziałam obojętnie, bo byłam ciekawa jak zareaguje na to.
- Napisz mi swój plan. Będę cię zawoził i odbierał ze szkoły.
- Słucham? - Nie kryłam zdziwienia.
- Nie będziesz chodziła w taki mróz piechotą tylu kilometrów.
- No... dobrze... - powiedziałam zmieszana. - Jutro...
- Żadne jutro! Weź jakąś kartkę i napisz mi jakie zajęcia kiedy masz z godzinami - kazał.
- Jutro zaczynam o ósmej.
- Chcę plan. - Był nieustępliwy, więc w końcu niechętnie wyrwałam kartkę z notesu i przepisałam mu swój plan.
- O siódmej masz być gotowa do wyjazdu - rzucił. - A teraz do nauki.
***
Czułam się niezwykle niezręcznie w samochodzie Jamesa.
To było niezwykłe uczucie, znów choć trochę poczuć się zaopiekowaną.I choć z jednej strony naprawdę się cieszyłam, że nie będę musiała pokonywać tej trasy pieszo, wiedziałam, że to może się na mnie poniekąd zemścić.
Zdecydowanie jego podwożenie stanowiło znaczną przeszkodę dla moich wagarów.
Ledwie zdołałam wysiąść, gdy koło mnie znalazła się moja wychowawczyni.
Od razu zrobiło mi się niedobrze, gdy zobaczyłam jej tlenione, żółte włosy oraz pomarszczoną twarz.
- Dzień dobry, Suzanne. To twój tata? Mogłabym z nim zamienić słówko?
- N...
- Tak? O co chodzi? - James wysiadł z samochodu.
- Cieszę się, że wreszcie mogę pana poznać, bo w żaden sposób nie mogłam się skontaktować ani z panem ani z małżonką - oznajmiła, czym udowodniła nie tylko to, że nie miała zielonego pojęcia o mojej sytuacji w domu.
- Co się dzieje? Coś nie tak z edukacją Suzie?
- Oh! Nie tak, to mało powiedziane! Suzanne jest zagrożona niemal ze wszystkiego i notorycznie opuszcza zajęcia. - James posłał mi pytające, zdenerwowane spojrzenie, a ja opuściłam głowę, mając ochotę stamtąd po prostu odejść. - Na pozostałych natomiast przysypia. Jeśli tak dalej pójdzie, Suzanne nie przejdzie do następnej klasy.
- Porozmawiam z nią. Poprawi również wszystkie jedynki. - Mimowolnie prychnęłam na jego słowa, na co znów posłał mi wrogie spojrzenie.
- Ja myślę! - Fuknęła moja wychowawczyni, a ja zamierzałam już odejść, gdy usłyszałam:
- Czeka nas poważna rozmowa... młoda damo. Żadnych wagarów. Będę po szesnastej - rzucił, po czym zaraz odjechał.
CZYTASZ
Mów mi ,,Tatusiu"
RomanceTo nie będzie normalne opowiadanie... Historia z motywem DDlg. Suzie ma niecałe 17 lat. Od maleńkości wychowywała się tylko z matką, która bez przerwy piła i pojawiała się z nowymi mężczyznami na jedną noc. Jednak jej sytuacja ulegnie zmianie, gdy j...