Rozdział 18

2K 75 12
                                    

Płakałam wciąż, nie zamierzając ruszyć się z samochodu.

Liczyłam, że w końcu James się złamie i zawiezie mnie z powrotem do siebie, ale on był nieugięty.

- Nie rób scen, Suzie - powiedział cicho z irytacją.

Co tylko jeszcze bardziej napełniło mnie strachem.

- Chodź. - Kiwnął głową, sugerując, że mam wysiąść, ale ja znów odmówiłam.

- Przecież... przepisałam... te... te zasady - wyszlochałam z nadzieją, że w końcu przestanie się zgrywać.

- Suzie, nie chcę się powtarzać. Wysiadaj! - powiedział już bardziej zdenerwowany.

- Ja chcę do domu...

- Suzie, liczę do trzech i masz wysiąść. Nie chcę na dowidzenia musieć się z tobą szarpać, albo dać ci karę.

Cała spięłam się na dźwięk jego głosu i po prostu nie dowierzałam w to, że naprawdę chciał mnie tu zostawić.

- A co z tym, że nie odpuścisz? - zapytałam, starając się zagrać na jego emocjach, żeby zmienił zdanie, albo przestał udawać.

- Jeden...

- Mówiłeś, że nigdy mnie nie opuścisz.

- Dwa... - Nawet powieka mu nie drgnęła.

- Proszę, chcę wrócić z tobą do domu.

- Nie chcesz, żebym powiedział trzy. - Jego słowa zabrzmiały jak groźba, więc w końcu, chcąc nie chcąć, łudząc się jeszcze, że zagranie posłusznej dziewczynki coś zmieni, wysiadłam z samochodu.

Raz po raz wycierałam nos ręką, ale wcale nie mogłam przestać płakać.

Za bardzo już przywykłam do wygód wynikających z obecności Jamesa.
Na samą myśl, że znów miałabym chodzić do szkoły tyle kilometrów na piechotę, odechciewało mi się nauki.

Choć chyba wciąż najbardziej było przerażające to, że zostawiał mnie przed całą tą aferą z sądem i... w ogóle.

Kiedy dotarliśmy pod drzwi mieszkania mamy, zdecydowałam się na ostatnią próbę zagrania na jego emocjach.

- Tatusiu, nie zostawiaj mnie! - powiedziałam, na co spojrzał na mnie zmieszany.

Oczekiwałam, że uśmiechnie się z satysfakcją, ale wyglądało trochę tak, jakby moje słowa go zraniły, więc zaraz objęłam jego tułów rękami, żeby odrzucić myśl, że właśnie się mnie pozbywał.

- Suzie, puść mnie - mruknął, po czym spróbował oderwać od siebie moje ręce.

- Już będę grzeczną dziewczynką... - Dalej płakałam, upokarzając się coraz bardziej.

James nic nie powiedział, tylko zadzwonił do drzwi.

Kiedy usłyszałam kroki oraz dźwięk przekręcanego zamka od razu od niego odstąpiłam. Nie chciałam być śmieszna w oczach matki.

- Jesteście - rzuciła nasz widok Christine, a następnie oparła się o futrynę. - Wejdziesz, czy podrzucasz mi tylko gówniarę?

Opuściłam głowę, dziwiąc się, że słowa tej kobiety nadal potrafiły mnie skrzywdzić.

- Nie. Zostawiam u ciebie, Suzie i tyle - mruknął, puszczając mimo uszu jej słowa. - Tu masz torbę z kilkoma rzeczami dla niej. I nie zapominaj, co mi obiecałaś - rzucił, na co westchnęła przeciągle i zaraz pokiwała głową.

- Wchódź do środka i do lekcji. Jak zobaczę, że robisz cokolwiek innego, to ruski miesiąc popamiętasz - powiedziała, schodząc mi z drogi.

Ostatni raz spojrzałam na Jamesa, ale zdławiłam w sobie ostatnią chęć korzenia się byle tylko poczuć, że dalej mu na mnie zależało.

Czego innego mogłam się spodziewać?
W zasadzie nie wiedziałam, czemu się dziwiłam. Przecież zdawałam sobie doskonale sprawę, że James wymięknie.

Nawet robiłam absolutnie wszystko, żeby się to stało, a teraz...? Sama się nie poznawałam, gdy płakałam jak bóbr z powodu odrzucenia.

Weszłam do środka i od razu skierowałam się do swojego dawnego pokoju.

Przywitały mnie stare meble, wygnieciony tapczan i to poczucie beznadziei.

Dopiero, gdy tak leżałam, przypomniałam sobie, że James nie oddał mi telefonu i słuchawek.

Dlatego wyszłam z pokoju, a z racji, że James już poszedł, chciałam przejrzeć torbę, którą mi zostawił.

Nawet nie wiedziałam, co takiego uznał za rzeczy mi potrzebne.

Może jakimś cudem zmieścił tam taboret i sznur?

Jednak torby nie było ani w kuchni, ani samonie, a zatem mama musiała zabrać ją do siebie.

Westchnęłam cicho, odkładając na później poszukiwania i wróciłam do pokoju, czując, że coraz bardziej zaczynam nienawidzić Jamesa.

Nie wiedziałam dlaczego, wciąż był w mnie promyk nadziei, że wróci, że będzie chciał znów bawić się w mojego ojca, ale ja przyrzekałam sobie na wszystko, że nigdzie z nim nie pójdę, a nawet nie będę chciała go widzieć.

Mów mi ,,Tatusiu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz