Rozdział 30

1.9K 72 5
                                    

Leżeliśmy razem w łóżku. Bardzo blisko siebie. Nie sądziłam, że będzie mi tak przyjemnie, gdy będę mogła leżeć z głową przyciśniętą do jego klatki piersiowej, a on będzie głaskał w tym czasie mój bok.

Uspokajałam się powoli i skrycie byłam mu bardzo wdzięczna, że tak podszedł do tej sprawy. Wiele zyskał w moich oczach przez to co zrobił.

Kiedy minęło już trochę czasu i nieco znudziłam się takim leżeniem, zaczęłam się kręcić, nieśmiało zaczepiając Jamesa.

A to pojedździłam palcem po jego koszuli, opinajacej się na jego klatce, a to bawiłam się guzikiem... James przez dłuższy czas przyglądał się temu co robiłam z zadziornym uśmiechem.

Nie reagował w żaden inny sposób. Ani o nic nie pytał, ani nie kazał przestać, mówiąc zaraz, że była pora na jedzenie.

Zaczęłam się czuć trochę jak bohaterka jakiegoś romansu i jakoś mimowolnie zrobiło mi się gorąco oraz błogo.

Wśliznęłam się na Jamesa, obserwując go uważnie. Byłam niezwykle ciekawa jego reakcji, ale on jedynie nie tracąc uśmiechu, ułożył mnie tak, żeby było mu wygodnie, w czego efekcie leżałam na nim z nogami rozłożonymi okrakiem na wysokości jego bioder.

Wpatrzyłam się w jego oczy, ciekawa co zrobi dalej i nie musiałam czekać na jego reakcję, bo chwilę potem poczułam jak ostrożnie, przygotowany na ewentualne wycofanie się, kładzie swoje dłonie na moich pośladkach.

Uśmiechnęłam się szerzej, lekko zaskoczona jego śmiałością, choć w sumie... jak dłużej się zastanowić, nie powinnam była być zaskoczona. W końcu już nie jeden raz był w stosunku do mnie bardzo śmiały.

Nie wiem, co mnie podkusiło, ale winę zwaliłam na romantyczne historie, które tak bardzo lubiłam i poruszyłam się do tyłu, a potem w przód.

James westchnął. Jego wzrok stał się jakiś dzikszy, a ręce pewniej spoczęły na moich pośladkach. Nie wspominając o czymś, co budziło się do życia w okolicach jego podbrzusza.

Zrobiło mi się tak potwornie gorąco, że aż dyskretnie musiałam wytrzeć spocone ręce.

Czułam, że chcę czegoś więcej... że chcę tego właśnie z nim... teraz... choć było tak wcześnie.

Zamknęłam oczy i nachyliłam się, wierząc, że na oślep trafię w jego usta. Inaczej nie zdobyłabym się na taki gest.

Wtedy James wziął w palce moją brodę, nakierowując odpowiednio moją twarz i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Potem drugi i już spodziewałam się trzeciego, gdy James podniósł się do siadu.

Westchnęłam smutno, opuściłam głowę zawstydzona śmiałością i tym, że mnie odrzucił.

Momentalnie znów wróciły wszystkie negatywne emocje, jakimi go dotychczas darzyłam. Najwyraźniej chciał się zabawić moimi naiwnymi uczuciami.

Chciałam zejść z jego ud, ale James mnie zatrzymał.

Obrażona za to, że nie chciał się ze mną całować i przytulać dalej, chciałam zemścić się tym samym, ale ten zaraz władczo przyciągnął mnie do siebie, a gdy odwróciłam głowę, żeby nie mógł dosięgnąć moich ust, bez słowa zaczął składać pocałunki na wystawionej w jego kierunku szyi.

Mruknęłam mimowolnie z zadowolenia, niedowierzając w to jak mogło być to przyjemne, a on wykorzystywał to bezczelnie. Jego ciepłe usta, całowały raz za razem, czasem przysysając się na dłużej.

Bez krępacji, bezczelnie zsunął moją bluzkę i zaczął całować coraz to dalsze fragmenty mojej skóry - obojczyk, ramię, aż w końcu złapał mnie stanowczo w talii i gwałtownie położył pod sobą.

Oddychał szybko, wzrok miał prawie nieprzytomny, a między jego nogami czułam coś niezwykle twardego.

Wyciągnęłam dłoń w kierunku twarzy Jamesa i pogładziłam ten gładki policzek palcem. Chciałam więcej, choć podświadomie trochę się bałam jak to będzie.

James niby przyrzekał, że nigdy mnie nie opuści, ale przecież mógł kłamać. Wystarczyłoby, żeby mu się niespodobało... albo upiłby się i zdradził mnie z sekretarką.

Zamknęłam oczy, karcąc się za takie myśli.

Pragnęłam go i teraz tylko to się liczyło. Nawet jeśli kiedyś miałoby się okazać, że kłamał... w co nie wierzyłam. Już nie...

Spodziewałam się, że mnie pocałuje i zaczniemy się rozbierać. Że powoli pozbędziemy się ubrań, darząc się nawzajem pieszczotami, zanim pójdziemy o krok dalej.

Ale niespodziewanie James się odsunął.

Skołowana otworzyłam oczy i zdążyłam zobaczyć jedynie jego plecy, gdy wychodził z sypialni.

Wpatrzyłam się w sufit, a łzy jakoś same napłynęły mi do oczu.

Nie rozumiałam w co pogrywał, że najpierw godził się na pieszczoty, sam je inicjował, a potem, gdy wiedział,(bo nie sądziłam, żeby nie widział jak cholernie byłam podniecona) jak cholernie go pragnęłam to koniczył to i odchodził.

Oczywiście od razu do głosu doszły kompleksy oraz podejrzenia. Nawet absurdalne podejrzenia. Że tak naprawdę wcale mu na mnie nie zależało, tylko mama chciała mnie się pozbyć, więc obiecała mu płacić za opiekę nade mną. W końcu James mógł kłamać, że straciła pracę...

Choć najbardziej głośne były po prostu kompleksy. Że byłam brzydka...
Że stracił ochotę, bo zobaczył we mnie coś obrzydliwego, czego się brzydził...

Motylki w brzuchu zniknęły w kilka sekund, a ja znów płakałam.

Mów mi ,,Tatusiu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz