Rozdział 28

2K 77 8
                                    

- Mała... - Poczułam pocałunek na policzku. - Maleństwo... - Kolejny czuły buziak, tym razem w skroń.

Zaczęłam się powoli wybudzać aż w końcu spojrzałam zaspana na Jamesa.

- Już pora wstawać, bo spóźnisz się do szkoły maleńka - oznajmił, na co dosłownie zachciało mi się płakać. - Ej, słońce! - Wciągnął mnie na kolana. - Co to za rozpacz?

- Nie chcę do szkoły - wymamrotałam, chowając twarz w jego szyję.

- Mała, musisz chodzić do szkoły. Tak jak Tatuś musi chodzić do pracy. - Złożył pocałunek na moim czole. - Już nie płacz. Tatuś pomoże ci się ubrać, zrobi śniadanko, a jak wrócimy do domku to obejerzymy bajkę, co?

- A możemy teraz?

- Nie. Teraz musisz iść do szkoły, a Tata do pracy. No już. Umyj szybko buzię... - Postawił mnie przed umywalką. - A ja przyniosę ci ubranka. - Poczochrał mi włosy.

Niechętnie zaczęłam się myć, jęcząc wciąż z niezadowolenia, bo miałam nadzieję, że z racji kontuzjowanej nogi James odpuści mi chociaż dwa dni szkoły. Ale w sumie byłam po prostu śmiesznie naiwna, że wierzyłam, że James odpuści mi szkołę.

- Suzie, nie marudź - powiedział, kładąc na szafce jasne jeansy, pudrowo różowy sweter oraz bieliznę. - Masz dziś w-f?

- Yhym...

- Pamięyaj wziąć zwolnienie od lekarza.

***
Nie zdążyłam nawet wejść do szkoły, a już naprawdę całym sercem miałam ochotę ją opuścić.

Nie chciałam z nikim rozmawiać i na szczęście początkowo nikt nawet nie próbował wciągnąć mnie do rozmowy.

Dopiero po zajęciach z chemii, gdzie dostałam jedynkę, musiałam jakoś odreagować, więc wyszłam ze szkoły i udałam się w kierunku kiosku, gdzie sprzedawczyni nie chciało się sprawdzać, czy osoba prosząca o papierosy była pełnoletnia.

Zaczęłam grzebać w torbie za jakimiś drobniakami, przekonana, że uda mi się uzbierać na fajki, ale niestety się przeliczyłam.

- Ile ci brakuje? - zapytała Diana.

Ewidentnie pomyślała o tym samym co ja, gdy również pod tablicą dostała kosę za nieumiejętność zrobienia zadania.

- Piątaka.

- Masz. - Dorzuciła się, więc chwilę później stałyśmy pod drzewem i paliłyśmy.

- Co za suka - warknęła Diana. - Na chuj mi wzór przebiegu reakcji gaszenia wapna!? - Zaciągnęła się i na dłuższą chwilę zatrzymała dym w płucach.

Dla niej to pewnie była, po prostu kolejna jedynka... a dla mnie?

Zapewne lanie od Jamesa...

Pewnie już wiedział... a jeśli nie, to może powinnam mu powiedzieć?
Może wtedy zrezygnowałby z klapsów?

Zdenerwowana znów się zaciągnęłam, nie wiedząc jak to rozegrać.

- Pierdolę resztę zajęć. Idę do galerii! - powiedziała Diana, po czym rzuciła niedopałek na ziemię i go zdeptała. - Idziesz?

- Mam przejebane u rodziców. Nie chcę ich bardziej wkurwiać wagarami - przyznałam i jakoś od razu zrobiło mi się przykro na tę myśl.

- Czaję. Ja spadam. Na razie.

- Na razie - odpowiedziałam, a następnie również pozbyłam się peta.

Chwilę zastanawiałam się, co zrobić z papierosami, które mi zostały, bo Diana nie chciała wziąć wszystkich. Musiałam je gdzieś dobrze schować, żeby James ich nie znalazł i nie zrobił afery.

Padło na moją kosmetyczkę. Byłam po prostu przekonana, że Jamesa odstraszą podpaski i nie będzie w niej przesadnie grzebał.

- Nie wiedziałem, że palisz. - Aż podskoczyłam, gdy usłyszałam za swoimi plecami męski głos.

Na moment dostałam zawału, że to James mnie śledził, ale to był Ian.

Chłopak, z którym niezwykle miło rozmawiało mi się podczas tej nieszczęsnej imprezy.

- Czasem. Jak się zestresuję. - Przyznałam.

- Nie do twarzy ci z papierosem, ale rozumiem. - Uśmiechnął się uroczo. - Wracasz na zajęcia, prawda?

- Tak. Chciałam się tylko przewietrzyć.

- Rozumiem. To dobrze robi. Zwłaszcza po takim przedmiocie...

- Nie mówmy o tym. Mam dość myślenia o kłopotach.

- O kłopotach?

- Rodzice będą wściekli jak zobaczą jedynkę z chemii. Są wściekli za wandalizm...

Ian opuścił głowę.

- Cholernie to głupie, że obwinili wszystkich. Nawet tych, którzy nie robili nic złego. Też mam kłopoty. Zero kieszonkowego, wyjść, ciągła kontrola... Masakra. - Westchnął ciężko. - Ale nie myślmy o tym. Co prawda mam szlaban na wyjścia, ale podejrzewam, że rodzice nie byliby wściekli, gdybym skłamał, że zostaję na dodatkowe zajęcia, a został nawet w szkole. - Uśmiechnął się znacząco. - Masz czas?

- Mój Tata... - zarumieniłam się. - Może być problem z przebywaniem poza domem poza godzinami lekcyjnymi. Są wściekli, zwłaszcza, że na tę imprezę poszłam bez ich zgody.

- Faktycznie może być ciężko, ale może ci się coś wymyślić?

- Spróbuję - zapewniłam, choć w rzeczywistości wcale nie zamierzałam  próbować.

Wiedziałam, że z Jamesem nic nie przejdzie.

- Super.

***
Po zakończonych zajęciach punktualnie pod drzwiami czekał na mnie James.

Miałam tylko nadzieję, że nie sprawdzał jeszcze mojego dziennika i nie wiedział, że dostałam jedynkę

Choć wiedziałam, że prędzej, czy później się dowie, wolałam to odwlec w czasie.

- Suzie?

Odwróciłam się w stronę Iana.

- Tak?

- Pomyśl o tym spotkaniu. Zawsze możesz powiedzieć rodzicom, że razem się uczymy. Możemy się spotkać nawet u mnie i powiedzieć, że moi rodzice nas będą pilnowali.

- Pogadam z rodzicami. - Uśmiechnęłam się, starając zakryć rumianą twarz włosami.

Nie mogłam uwierzyć, że aż tak bardzo zależało mu na spotkaniu. Jak jednemu z niewielu... a to bardzo mi imponowało.

- Dzięki. Taj znać jutro jak możesz.

- Jasne.

- Trzymaj się.

- Ty też - powiedziałam, po czym odwróciłam się w stronę samochodu Jamesa, który przez jeszcze chwilę wpatrywał się w Iana, a potem swoje mordercze spojrzenie przeniósł na mnie.

Mów mi ,,Tatusiu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz