Rozdział 4.

74 6 9
                                    

Ciężko się pisało ten rozdział, oj ciężko, choć generalnie miałam teraz okres, kiedy nie pisało mi się zbyt dobrze. Ale się udało, a nawet w tym momencie jestem w połowie pisania kolejnego rozdziału, więc może coś pojawi się tu szybciej niż za kilka tygodni.

Sei-chan, wszystkiego najlepszego!


Tegoroczne lato było pełne słońca, w którym wszystko wyglądało dużo ładniej niż przez chłodniejsze miesiące. Koniec semestru i upragnione wakacje dla każdego z uczniów stanowiły nagrodę i cel sam w sobie, kiedy musieli jeszcze przedrzeć się przez egzaminy. Nie każdy miał szczęście je zdać, na tych nieszczęśników czekały zajęcia wyrównawcze. Zresztą szkoła w wakacje nadal była pełna życia – wiele klubów nie zawieszało swojej działalności na czas wolnego od nauki, przygotowując się, czy do turniejów, czy innych wyzwań, które nadejdą wraz z nowym semestrem.

Dla Yuri te wakacje miały być odpoczynkiem przede wszystkim od namolnego Kuroo, który przez te ostatnie tygodnie semestru wciąż nie dawał o sobie zapomnieć. Dziwnym trafem on i Kenma pojawiali się w pobliżu niemal na każdej przerwie oraz w okolicy, gdy tylko Yuri nie była na tyle czujna, by ich wcześniej wyminąć. Kozume jeszcze tolerowała, zresztą widać było, że chłopak jest zdegustowany zachowaniem przyjaciela, do tego nikomu nie próbował wciskać swojego zdania. W przeciwieństwie do Kuroo, któremu usta się nie zamykały, kiedy tylko temat schodził na siatkówkę, do której próbował na nowo przekonać Yuri.

Z marnym skutkiem. Niechęć dziewczyny do tego sportu rosła z każdą chwilą, gdy tylko w zasięgu jej spojrzenia pojawiała się czarna czupryna, do tego, gdy już ją zaciągnął do treningu, jedyne, co jej wychodziło, to przyjęcie. Reszta powodowała jedynie frustrację Yuri.

– Yuri! Dziadek przyszedł!

– Idę!

Dziewczyna zbiegła po schodach z uśmiechem na ustach. Mimo wszystko lubiła odwiedziny ojca swojej matki, którego uwielbiała jako mała dziewczynka, choć teraz ich relacje były nieco bardziej skomplikowane. Yasufumi Nekomata poświęcił większość życia siatkówce, najpierw jako gracz, potem w roli trenera, od lat związany z męskim klubem siatkówki liceum Nekoma. W jego ślady poszła jego córka, Natsumi, która może nie osiągała wielkich sukcesów, ale dla swojej drużyny zawsze była niezastąpioną podporą.

Yuri nie potrafiła się już cieszyć grą, odkąd odkryła, że nie jest tak dobra, jak jej się zawsze wydawało. Dziecięca porażka odcisnęła się na niej wystarczająco, by raz na zawsze porzuciła próby rozpoczęcia własnej kariery siatkarskiej, a to sprawiło zawód dziadkowi. Mógł jej tego nie okazywać wprost, ale nawet jako mała dziewczynka Yuri dostrzegła, że Yasufumi nie jest z niej tak dumny, jakby tego chciała. Świadomie czy nie, on i Natsumi spodziewali się, że Yuri pójdzie ich śladami.

– Cześć, dziadku! – przywitała się radośnie.

– Witaj, Yuri. Jak minął semestr?

Dziewczyna wykrzywiła się teatralnie.

– Czemu wszyscy zaraz na początku wakacji przypominają o szkole? – zapytała, ale zaraz uśmiechnęła się na nowo, siadając z dziadkiem na sofie w pokoju dziennym. – Egzaminy zaliczone wzorowo. Jestem też już wolna od pracy samorządu. Nowy przewodniczący w końcu zaczął ogarniać.

– Słyszałem od Natsumi, że chcieli, żebyś została w samorządzie. Masz jeszcze rok, nim zaczniesz przygotowywać się do egzaminów do liceum, więc mogłaś nadal tam pomagać.

– Nie podobało mi się to zajęcie – przyznała Yuri. – Owszem, fajnie było mieć wpływ na to, co dzieje się w szkole, ale poprawianie tych wszystkich papierów, które dostawaliśmy od klubów i komitetów, było nużące. No i trochę nie potrafiłam dogadać się z nowym przewodniczącym. Jest zbyt energiczny jak na mój gust.

I hate everything about you... [Haikyuu!! FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz