No to zaczynamy najzabawniejszy arc Haikyu!! Choć dla Yuri może nie być tak zabawnie.
Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek przekroczy próg Nekomy. Nie planowała tu wracać, choć przez lata ta szkoła była jednym z marzeń i celów w życiu. W końcu najlepsze wspomnienia jej rodziców pochodziły właśnie z Nekomy, gdzie przez lata pracował też jej dziadek. Pamiętała te letnie dni, kiedy obserwowała dużo większych od niej chłopaków, którzy z pasją nie pozwalali piłce upaść na parkiet. Pomimo wszystkiego Nekoma była częścią tego, kim Yuri była obecnie. I chociaż czasami chciała zapomnieć, nie potrafiła z czystym sumieniem się jej wyprzeć.
Z daleka rozpoznała mury liceum, o którym marzyła, do którego się dostała, w którym złamała własne serce. Pomimo niewielu godzin snu w czasie podróży nie czuła się senna – przeszło jej, gdy tylko zaczęła rozpoznawać okolicę. Nie potrafiła przestać wpatrywać się w widok za szybą busa, którym przyjechali do Tokio na pierwszy z letnich obozów grupy Fukurodani. Przy tym nawet nie próbowała analizować własnych emocji z tym związanych.
Reszta drużyny już też zaczęła się budzić. Siatkarze nie mogli doczekać się spotkania z odwiecznymi rywalami i wyzwaniami, o których wciąż nie mieli pojęcia. To był ich pierwszy obóz tego typu. Te majowe zawsze odbywały się na miejscu, w Karasuno i ich największą atrakcją było spanie poza domem przez cały tydzień. Tym razem jednak cała wyprawa zaczynała nabierać nowego smaku.
– Czy to Sky Tree?!
Yuri uśmiechnęła się pod nosem, słysząc entuzjazm Nishinoyi i Tanaki. Jeszcze chwilę temu zaspani ledwo wysiedli z busa, teraz jak zwykle wszędzie było ich pełno. Miała im to wyjaśnić, ale jej uwagę przykuł wybuch śmiechu. Kuroo wyglądał, jakby miał się zaraz zacząć tarzać po ziemi z tego rozbawienia.
– Nie, to zwykła wieża telefoniczna – wyjaśnił Kai z lekkim uśmiechem.
W końcu byli na przedmieściach Tokio, więc do wszystkich najważniejszych atrakcji mieli jeszcze kawałek drogi. To jednak nie przeszkadzało drużynowym rozrabiakom cieszyć się z samego faktu odwiedzin w stolicy, na który zasłużyli, zdając wszystkie egzaminy semestralne.
– Yo, Yuri! – zawołał do niej Kuroo znad ramienia Daichiego.
Pomachała mu, ale nie podeszła bliżej świadoma, że nie uniknie kapitana Nekomy w ciągu najbliższych godzin. Mimo to jeszcze przez chwilę wolała towarzyszyć Kiyoko i Yachi, która wciąż była odrobinę niepewna wobec tego wszystkiego. Pierwszoklasistka chciała im pomóc, ale problemy z kontaktami z chłopcami nadal utrudniały jej wypełnianie obowiązków. Na szczęście wciąż miała wsparcie starszych koleżanek, które nie wahały się dzielić z nią swoją wiedzą i doświadczeniem.
– Wydaje mi się, czy jesteście uszczupleni o kilka osób? – zapytał Kuroo, rozglądając się po drużynie Karasuno.
Daichi westchnął ciężko. Nie trudno było zauważyć nieobecności Hinaty i Kageyamy, którzy nie zaliczyli wszystkich przedmiotów i w tym momencie mieli właśnie pisać poprawki. Wicedyrektor zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami nie odpuścił im zajęć wyrównawczych w ten weekend ku zgrozie całej drużyny. Para pierwszaków zaczęła wręcz planować dostanie się do Tokio alternatywnymi sposobami za wszelką cenę, co z pewnością skończyłoby się źle dla wszystkich zainteresowanych, gdyby nie interwencja Tanaki, który dość trzeźwo przypomniał, że mają tylko po jednym przedmiocie do poprawy, co wciąż pozwala im na dołączenie do obozu.
Cała historia rozbawiła Kuroo, który należał do czołówki uczniów z dobrymi wynikami. W ten sposób w końcu dawał przykład reszcie drużyny, bo też nie byli na takim poziomie, by szkoła przepuszczała im niskie oceny z powodu treningów.
CZYTASZ
I hate everything about you... [Haikyuu!! FF]
FanfictionChoć Yuri nienawidziła siatkówki, ta wciąż była obecna w jej życiu. Karasuno zostało ucieczką przed rodzinnymi tradycjami i pewnym natrętem nawijającym jedynie o siatkówce. Stagnacją, w której dziewczyna ukryła tę część siebie, z którą nie potrafiła...