Zaczynamy rozdziały z letniego obozu. Tu się wiele zadzieje. Kto już widział film?
– Czy to Sky Tree?! – zawołał Hinata.
– Nie, to zwykła wieża telewizyjna – odparł niewzruszenie Kenma.
Rudzielec trochę przyklapł na tę wieść, zupełnie ignorując przy tym śmiech gdzieś za swoimi plecami. Cóż, poprzednim razem Shoyo nie miał okazji dzielić swojego małego marzenia z resztą drużyny, skoro dotarł na obóz spóźniony. Nie mógł też wiedzieć, że jego koledzy również pytali o jeden z najbardziej charakterystycznych punktów Tokio.
– Gdy przyjedziemy do Tokio na Turniej Wiosenny, pokażę wam Sky Tree – oznajmiła wesoło Yuri.
– Naprawdę?!
Shoyo odwrócił się do menadżerki ze skrzącym ekscytacją spojrzeniem. Yuri zaśmiała się na tę nieskomplikowaną radość. Właśnie za to lubiła Hinatę – samą swoją obecnością poprawiał nastroje, a tego w tej chwili bardzo potrzebowała.
– Pewnie. Nie ma problemu – odparła.
– Jesteś najlepsza, Yuri!
Kenma wymienił spojrzenia z przyjaciółką, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nie musieli sobie nic mówić, żeby się zrozumieć w tej kwestii.
– Po takiej obietnicy musimy dać z siebie wszystko – oznajmił Daichi, wyłapując podekscytowanie również pozostałych członków drużyny. – W końcu nie możemy zawieść naszej menadżerki.
Yuri przewróciła oczami na te słowa. Uniknęła przy tym spoglądania na Kuroo, który w stronę budynku szkoły szedł ramię w ramię z Sawamurą. Odkąd tylko przyjechali, ignorowała istnienie kapitana Nekomy, po raz kolejny obiecując sobie, że w czasie obozu nie da się znowu wciągnąć w jakieś jego gierki. Była tu jako członkini Karasuno i właśnie Kruków zamierzała się trzymać przez cały pobyt w Shinzen.
Do Kuroo szybko dotarło, że zachowanie Yuri nie jest przypadkowe. Przywitała się z Kenmą i Kaiem, potem także z resztą, ale jego ignorowała, jakby zupełnie nie istniał. Od tygodnia mu nie odpisywała, choć próbował ją przeprosić w każdy możliwy sposób. Przy tym zupełnie nie wiedział, o czym w tym samym czasie pisała z Kenmą, bo rozgrywający postanowił go do tego nie dopuszczać. Kuroo nie czuł się z tym dobrze. Miał wrażenie, że przyjaciel specjalnie mu utrudnia z jakiegoś powodu, choć to nie było w stylu Kozume, by mieszać się w sprawy innych.
Nie chciał wywlekać wszystkiego przy innych. Żadnemu z nich by to nie pomogło, do tego czuł, że spaliłby się ze wstydu, gdyby odwalił taką akcję. Próbował jednak przykuć jej uwagę w jakikolwiek sposób, byleby miał możliwość zamienienia z nią słowa.
– Coś cię dzisiaj rozprasza – stwierdził Yaku w przerwie pomiędzy setami. – Czy raczej ktoś.
Kuroo skrzywił się tylko, wyczuwając kpinę w głosie libero. Ciężko było ukryć przed drużyną Nekomy, że coś się kroi, przez co siatkarze zakładali się pomiędzy sobą, co z tego wyniknie. Kuroo był tego świadomy, choć wszyscy milkli, gdy tylko był w zasięgu słuchu.
– Nie wiem, o co znowu poszło, ale załatwcie to po treningu – dodał Yaku. – Albo po prostu odpuść i skup się na tym, co jest teraz.
Obaj obserwowali, jak Yuri z uśmiechem mówi coś asowi Karasuno, na co ten zaśmiał się nerwowo. Zaraz też Kruki stanęły przeciwko Nekomie i Kuroo poczuł jakąś mściwą satysfakcję, kiedy zablokował atak Azumane. I musiał przyznać Yaku rację. Latanie za Yuri niczego nie zmieni, na razie ważniejsze były treningi. Wieczorem to już inna sprawa.
CZYTASZ
I hate everything about you... [Haikyuu!! FF]
FanfictionChoć Yuri nienawidziła siatkówki, ta wciąż była obecna w jej życiu. Karasuno zostało ucieczką przed rodzinnymi tradycjami i pewnym natrętem nawijającym jedynie o siatkówce. Stagnacją, w której dziewczyna ukryła tę część siebie, z którą nie potrafiła...