Poprzedni rozdział był nadprogramowym, bo w tej chwili mogę sobie na to pozwolić. Z pisaniem zbliżam się do końca i jest to dziwna myśl. Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że wciąż wszystko przede mną, ale czas mija nieubłaganie. Jakby nie było, przywiązałam się do tej historii.
Yuri skrzywiła się na upał, który zaatakował ją, gdy tylko opuściła klimatyzowany wagon. Tłum podróżnych rozrzedził się dopiero w hali dworca, dzięki czemu z łatwością dojrzała charakterystyczną, czarną czuprynę pod jednym z filarów. Kenmę dostrzegła dopiero po chwili, gdy trochę się zbliżyła. Jak zwykle całą uwagę skupiał na konsoli nieco ukryty za Kuroo, który uśmiechnął się, gdy tylko ją zobaczył.
– Powiedziałbym, że dawno się nie widzieliśmy – zaczął Kuroo, gdy podeszła.
– Ale widzieliśmy się ledwo tydzień temu – skończyła Yuri. – Raczej nie zdążyłeś zatęsknić.
– Wręcz przeciwnie. Zacząłem tęsknić, jak tylko wyjechaliście.
Yuri i Kenma jednocześnie przewrócili oczami.
– To było suche – mruknął Kozume, chowając konsolę do plecaka.
Tetsuro prychnął jedynie w odpowiedzi. Nie trudno było zauważyć przypływu wesołości kapitana Nekomy – w końcu wszystko było na swoim miejscu. Humoru nie psuł mu nawet fakt, że Yuri spędzi z nimi w Tokio tylko kilka dni, by wrócić do Miyagi na czas przed preeliminacjami prefektury do Turnieju Wiosennego.
Właściwie Yuri przyjechała głównie do rodziców, którzy wymagali od niej, by w przerwach pomiędzy semestrami pojawiała się w domu dość regularnie. Natsumi Hoshino wciąż nie była zbyt zadowolona z sytuacji, kiedy jej nastoletnia córka mieszkała sama w innej prefekturze. Jednak brak problemów oraz dobre wyniki w nauce uspokajały rodziców na tyle, by zaakceptowali ten fakt.
W ubiegłe wakacje widziała się jedynie z Kenmą i to zaledwie przez jeden dzień. To były dość smutne wakacje. Oczywiście koleżanki z nowej klasy wyciągały ją na wyjścia czy festiwal tuż przed rozpoczęciem semestru, ale to nie było to samo co z chłopakami. Yuri tęskniła za czasami, kiedy całe wolne spędzała z Kuroo i Kenmą, gdy tylko nie byli na treningu. Cieszyła się, że ten ich rytuał wrócił chociaż na kilka dni, choć teraz mogło być nieco inaczej.
Zanim dotarli do domu Yuri, Kuroo zaciągnął ich jeszcze na lody. Zimny smakołyk trochę ułatwił spacer w tym upale. Lato w tym roku było bardzo gorące, czuć było rozgrzany asfalt nawet przez podeszwy, a rzadkie powiewy wiatru przynosiły chwilową ulgę.
– Wróciłam! – zawołała Yuri, gdy przekroczyli wspólnie próg jej rodzinnego domu.
Chłopcy, co prawda, nie mieli daleko do siebie, jednak nie odmówili zaproszeniu przyjaciółki.
– Witaj w domu, skarbie. – Natsumi wychyliła się z kuchni i uśmiechnęła do nastolatków. – Tetsuro, Kenma, dawno się nie widzieliśmy.
– Trochę czasu minęło – przyznał Kuroo nagle dziwnie speszony.
Dopiero teraz uświadomił sobie, że tym razem nie wszedł tu jedynie jako przyjaciel Yuri i zrobiło mu się dziwnie. A przecież bywał w tym domu wielokrotnie, nim Yuri się wyprowadziła.
– Pewnie jesteście spragnieni w tym upale. Na szczęście zrobiłam lemoniadę.
– Jest pani niezastąpiona. – Kuroo dość szybko odzyskał rezon.
Yuri zostawiła ich w kuchni, a sama poszła na górę zostawić torbę i nieco się ogarnąć. Zresztą nie zostali u niej długo. Przenieśli się do Kenmy i resztę dnia spędzili, grając w gry i rozmawiając o głupotach. Niewątpliwie jednak już następnego dnia Kuroo zaciągnie ich na zewnątrz, by poodbijać piłkę.
CZYTASZ
I hate everything about you... [Haikyuu!! FF]
FanfictionChoć Yuri nienawidziła siatkówki, ta wciąż była obecna w jej życiu. Karasuno zostało ucieczką przed rodzinnymi tradycjami i pewnym natrętem nawijającym jedynie o siatkówce. Stagnacją, w której dziewczyna ukryła tę część siebie, z którą nie potrafiła...