Karasuno nie zwalniało tempa po obozie. Do rozgrywek InterHigh zostały jedynie trzy tygodnie, a wciąż mieli wiele do nadrobienia. Ich młody trener po porażce z Nekomą nie odpuścił drużyny, jak miał to początkowo w planach, a to sprawiało, że członkowie klubu zaczęli czuć się nieco pewniej. Nie chcieli być wciąż cieniem dawnej chwały, ale wznieść się na wyżyny i pokazać całej Japonii, że Karasuno wciąż liczy się w licealnych rozgrywkach.
Yuri dość aktywnie uczestniczyła w treningach, chcąc być wsparciem dla chłopaków. Nie odmawiała dzielenia się własną wiedzą na temat różnych technik, lecz nie było sposobu, by nakłonić ją na jakąkolwiek demonstrację czegokolwiek poza właściwym odbiorem. A z tym siatkarze mieli wciąż problem, zwłaszcza Hinata, który musiał nadrobić nawet absolutne podstawy.
– Hinata, ty głąbie!
Yuri zajrzała do sali klubu siatkówki nieco zainteresowana, lecz nie zaskoczona. Dwójka nadpobudliwych pierwszaków nadal ćwiczyła, choć trening skończył się dobre pół godziny wcześniej. Przystanęła na progu, obserwując, jak po raz kolejny powtarzają swój szalony, szybki atak.
– Shoyo, Tobio, Daichi chyba wyraził się jasno – odezwała się. – Tylko kilka minut. Zwłaszcza, że niektórzy mają daleko do domu – podkreśliła.
Chłopcy dopiero teraz zauważyli, że nie są sami. Hinata powstrzymał się przed podrzuceniem piłki, którą miał w rękach.
– Hoshino...
– Możecie mówić mi po imieniu. Podkreślanie starszeństwa jest zupełnie niepotrzebne – stwierdziła.
– Kenma powiedział to samo, kiedy spotkałem go po raz pierwszy – zauważył Hinata z uśmiechem. – Jesteście podobni.
– Niby jak? – mruknął Kageyama. – Po jednym zdaniu, głąbie?
Yuri zaśmiała się szczerze rozbawiona. Trochę nie dziwiło jej zainteresowanie Kenmy Hinatą. Jak można było zignorować to małe rude tornado? Choć jak znała Kozume, na razie traktował młodszego siatkarza jako wyzwanie.
– Cóż, mamy sporo wspólnych ulubionych rzeczy – przyznała. – Ale czas leci i już dawno nie powinno was tu być, chłopcy. Do domu na porządny obiad. Nie zapomnijcie o lekcjach i odpoczynku.
Poczekała, aż posprzątają i dopiero wtedy ruszyła w drogę powrotną. Nie spodziewała się, że Azumane będzie na nią czekał przy szkolnej bramie.
– Myślałam, że poszedłeś do domu, Asahi – powiedziała.
– Słyszeliśmy, jak besztasz Kageyamę i Hinatę. Uznałem, że mogę na ciebie poczekać, żebyś nie wracała o tej porze sama – wyjaśnił as Karasuno.
Uśmiechnęła się ciepło w odpowiedzi. Ceniła w chłopaku tę wrażliwość na innych i prostotę charakteru. I choć doskonale udawała, że tego nie widzi, nie umykały jej wyraźne sygnały, nawet bez złośliwych docinków Sugi. O ile łatwiej byłoby, gdyby wybiła sobie Kuroo z głowy. Powinna dawno zdusić resztki tego, co tliło się na dnie jej duszy. Odpuścić i dać sobie szansę na coś lepszego.
Miała się odezwać, kiedy jej telefon dał znać o nadchodzącej wiadomości. Sięgnęła po urządzenie i skrzywiła się.
– Ten to ma wyczucie – mruknęła.
– Wszystko w porządku? – zapytał Azumane.
– Kuroo przypomina, że mamy dzisiaj wspólny seans anime – wyjaśniła.
– Jeśli nie chcesz, żeby do ciebie pisał, może powinnaś mu to powiedzieć? – zasugerował.
Szybko dotarło do niego, że Yuri robi taką minę, kiedy odczytywała wiadomości od kapitana Nekomy. Wydawała się tym zniesmaczona. Nie do końca rozumiał ich relację, domyślał się jedynie, że w pewnym momencie nie była zbyt przyjemna, a nie śmiał pytać o szczegóły. Widział jednak, że przyjaciółka szarpie się sama ze sobą z tego powodu.
CZYTASZ
I hate everything about you... [Haikyuu!! FF]
FanfictionChoć Yuri nienawidziła siatkówki, ta wciąż była obecna w jej życiu. Karasuno zostało ucieczką przed rodzinnymi tradycjami i pewnym natrętem nawijającym jedynie o siatkówce. Stagnacją, w której dziewczyna ukryła tę część siebie, z którą nie potrafiła...