Chyba pierwszy raz opisuję po prostu szkolne życie w opowiadaniu^^ Ma to pewien urok, choć ciężko jest nie wpaść w monotonię.
Zima nadeszła równie niespodziewanie jak co roku. Witryny sklepowe przepełniły się bożonarodzeniowymi dekoracjami pełnych choinek, czerwonych ozdób, mikołajów i śniegu, który nie raczył pojawić się na ulicach Tokio. Może i lepiej, bo Yuri nie miała pewności, czy Kuroo nie wpadnie na jakiś głupi pomysł związany z białym puchem.
Złość po porażce dawno mu przeszła, stając się motorem napędowym do kolejnych treningów. Chyba tylko dzięki niskiej temperaturze na zewnątrz przestał nagabywać Yuri na treningi na placu zabaw. Zresztą Kenma miał już za sobą dwa przeziębienia, więc to też przystopowało kapitana w jego zapędach.
Po Nowym Roku Yuri chętniej zostawała w szkole, by poczekać na przyjaciół po ich treningu. Wszystko przez to, że w domu jedynym tematem był Turniej Wiosenny szkół średnich. Tym razem Nekoma w nim nie uczestniczyła, co jednak nie oznaczało, że temat zniknął. Nekomata szeroko omawiał z córką mecze i szanse poszczególnych drużyn, a to budziło niechęć Yuri.
– Zerwijmy się z lekcji i chodźmy zobaczyć mecze eliminacyjne na Wiosennym – zaproponował Kuroo, gdy byli niemal pod szkołą.
– Mowy nie ma – odparła Yuri.
– Dlaczego? Tylko ten jeden raz. Nie chcecie zobaczyć najlepszych drużyn na żywo?
Yuri przewróciła wymownie oczami.
– Jesteś kapitanem drużyny. Jaki przykład dajesz reszcie, skoro się tak beztrosko urywasz z lekcji i treningu?
– Yuriś, ty to potrafisz wbić szpilę – oburzył się teatralnie Kuroo. – Nie ma co.
– Nie ma za co – odparła z uśmiechem. – Zawsze możesz wybrać się w wolne.
– Wtedy ze mną nie pójdziecie. Już was znam – mruknął niby obrażony.
Yuri wzruszyła ramionami, Kenma, który nie uczestniczył w wymianie zdań, nawet nie zareagował.
Pierwsza połowa lutego oprócz przygotowań do egzaminów niosła też pewne podekscytowanie. O ile w podstawówce nie było to takie ważne, tak w gimnazjum coraz więcej uczniów zwracało uwagę na Walentynki. Po klasach rozmawiano szeptem na temat tego, kto komu sprezentuje czekoladki i kto jest najbardziej popularny.
Yuri nie zwracała na to aż takiej uwagi. Nie miała sympatii, której zamierzałaby osobiście przygotować walentynkową czekoladę, choć koleżanki z klasy wypominała jej, że ma nieco fory u kapitana siatkówki, skoro bardzo często razem przychodzą do szkoły. I nic nie dawało powtarzanie, że się jedynie kumplują.
Od kilku chwil czuła się obserwowana, choć starała się skupić na nauce, nim chłopcy skończą trening. Nie było to jednak takie proste. Podniosła spojrzenie na dwie dziewczyny stojące w wejściu na trybuny i przyglądające się Yuri zamiast treningowi na boisku. To sprawiło, że uczennice podeszły bliżej. Yuri mogła się na razie pożegnać z nauką.
– O co chodzi? – zapytała pierwsza.
W czasie pracy dla samorządu nabrała wprawy w rozmowach z innymi, gdy ci przychodzi z jakimś problemem czy interesem, ale nie potrafili zacząć. Zresztą to dawało delikatną przewagę.
– Umawiasz się z Kuroo? – zapytała jedna z dziewczyn o czarnych, gęstych włosach puszczonych luźno na ramiona i ciemnych oczach o migdałowym kształcie.
– Nie – odparła Yuri zgodnie z prawdą.
Naprawdę nie rozumiała tych wszystkich podejrzeń wobec ich relacji. Prawdą było, że nie mogła zaprzeczyć, że Kuroo przyciągał spojrzenia. Gdy jego uwaga nie skupiała się jedynie na siatkówce, stawał się całkiem przyjemnym towarzyszem. Jednak była ta nieszczęsna siatkówka, która sprawiała, że Yuri nawet przez moment nie dopuściła do siebie myśli, że mogliby być sobie bliżsi niż przyjaciele.
CZYTASZ
I hate everything about you... [Haikyuu!! FF]
FanfictionChoć Yuri nienawidziła siatkówki, ta wciąż była obecna w jej życiu. Karasuno zostało ucieczką przed rodzinnymi tradycjami i pewnym natrętem nawijającym jedynie o siatkówce. Stagnacją, w której dziewczyna ukryła tę część siebie, z którą nie potrafiła...