To nie koniec Walentynek. Czas, aby zawitały również do Karasuno^^ Potem niestety nie będzie już tak zabawnie.
Siatkarze z Karasuno nie mogli narzekać na nadmiar otrzymanych w Walentynki czekoladek. Nie byli już mistrzami, więc popularność zyskiwały pozostałe kluby. Jednak wciąż co poniektórzy członkowie budzili w dziewczynach szybsze bicie serc, co miało skutkować domowymi łakociami.
Yuri na chwilę opuściła salę, gdy Daichi nakazał sprzątanie sali przed porannymi lekcjami. Nikt nie zwrócił na to uwagi, zresztą menadżerki też miały swoje obowiązki do wykonania, a to siatkarze zobowiązani byli, by zostawić po sobie porządek.
– Chłopaki, chodźcie tu na chwilę! – zawołała po swoim powrocie.
Siatkarze zgromadzili się wokół menadżerek, po czym zostali przez Yuri obdarowani zwyczajnymi tabliczkami czekolady ku zaskoczeniu wszystkich. Noya wręcz podskoczył ze szczęścia, ale zaraz wyciągnął prezent z powrotem w stronę dziewczyny.
– Nie mogę tego przyjąć – oznajmił poważnie. – To by było nie fair.
Yuri uśmiechnęła się.
– To tylko wyraz przyjaźni i wdzięczności za wasz wysiłek na treningach – wyjaśniła. – Nie ma w tym nic romantycznego.
– Serce naszego naszego asa właśnie pękło z hukiem – stwierdził półgłosem Sugawara.
– Suga – jęknął Asahi, czerwieniąc się lekko.
Rozgrywający nie przepuścił ani jednej okazji, żeby wbić mu szpilę z tego powodu, a przecież tylko przyjaźnił się z ich drugą menadżerką. Czy naprawdę trzeba było mówić takie niepotrzebne rzeczy?
Noya tymczasem przez chwilę spoglądał na Yuri, po czym kiwnął głową na zgodę. Powstrzymał się przy tym przed zerknięciem na asa, o którym wiedział, że podoba mu się Hoshino. Chyba tylko dla dziewczyny nie było to tak oczywiste.
– W takim razie dziękuję – powiedział.
Zaraz też razem z Tanaką spojrzeli wyczekująco na Kiyoko.
– Nic dla was nie mam – oznajmiła spokojnie, co sprawiło, że opadły im skrzydełka.
Zaraz też Daichi przypomniał im, że mają nie spóźnić się na lekcje, więc najwyższy czas skończyć sprzątanie i pójść się przebrać.
Turniej prefekturalny nie nadszedł nagle, ale dni przygotowań minęły szybciej, niż się spodziewali. Karasuno nie należało do faworytów, zresztą sporo mówiło się o tym, że ktokolwiek trafi do finału, będzie musiał ulec Shiratorizawie. Obstawiano więc pozostałe miejsca, skoro zwycięzcę wszyscy znali. Choć oczywiście dzielenie skóry na niedźwiedziu mogło skończyć się dość zaskakująco.
Pierwszą rundę Karasuno przeszło, wygrywając dwa do jednego. Przeciwnik nie był ciężki, choć też nie należał do najłatwiejszych. Jednak tego samego dnia trafili na Technikum Date znane ze swojego doskonałego bloku, którym potrafili sprawić sporo problemów atakującym przeciwników. Od początku to Żelazna Ściana dyktowała warunki meczu. Raz za razem powstrzymywali Asahiego przed zdobyciem punktu, powiększając tym samym przewagę nad Karasuno. Nic, żadna taktyka, którą Kruki próbowały zastosować, nie zdawała egzaminu.
Noya doskoczył do piłki, wyciągając ramiona maksymalnie, jak mógł. Piłka odbiła się od jego dłoni po raz kolejny w tym secie. Chwilę wcześniej libero wybronił już kilka piłek po bloku, którym Date powstrzymywało Asahiego. Mimo to próbowali nadal, całą swoją nadzieję przekazując asowi.
Jednak tym razem Azumane stał w miejscu, nie zamierzając atakować. Suga poświęcił ułamek sekundy uwagi na zerknięcie na przyjaciela, po czym znów skupił się na wybronionej przez Noyę piłce i posłał ją na prawe skrzydło prosto do Daichiego. Blok przeciwnika jednak nie dał się zaskoczyć. Gwizdek oznajmił zdobycie punktu przez Date, drugi, dłuższy, koniec meczu. Żelazna Ściana zatriumfowała nad Karasuno, eliminując ich z turnieju.
CZYTASZ
I hate everything about you... [Haikyuu!! FF]
FanfictionChoć Yuri nienawidziła siatkówki, ta wciąż była obecna w jej życiu. Karasuno zostało ucieczką przed rodzinnymi tradycjami i pewnym natrętem nawijającym jedynie o siatkówce. Stagnacją, w której dziewczyna ukryła tę część siebie, z którą nie potrafiła...