Rzadko kiedy szedł na zajęcia aż taki zadowolony. Nie no, co on najlepszego sobie myślał. Nie miał co oszukiwać samego siebie, no i przy okazji również i reszty świata, ponieważ zawsze szedł tym samym, dumnym krokiem. Jakby ten wydział należał do niego.
Słyszał jak niektórzy studenci witali się z nim i kiwał głową w odpowiedzi, dopóki nie uznał, że nie będzie męczył bardziej swojego karku, w końcu zaczynając ich ignorować. Jeszcze zaczną go bolec plecy, a jak miał stać przez kilka godzin i mówić do tej szarej masy, to już chciał dzwonić do masażysty.
Ruszył przez to czym prędzej w stronę swojego gabinetu. Miał całkiem niezły nastrój od poprzedniego wieczora, który spędził w towarzystwie swojej uroczej księżniczki, gdy miał zapewnione tak cudowne widoki. I chociaż zamiast tego miał wysłać swoim studentom wyniki w weekend, to uznał, że przetrzyma ich nieco dłużej i odda wszystkie wyniki w twarz.
To wcale nie tak, że Louis nagiął ten jeden raz swoją zasadę, ponieważ pragnął zobaczyć przerażenie na twarzy tej jednej, bezczelnej owieczki. Była jedna osoba w tej grupie, która dostała minus siedem punktów i z jaką radością odda mu kartkę.
Kiedy dotarł pod drzwi gabinetu, ucieszył się z faktu, jak ogromne szczęście miał. A dlaczego? Ponieważ nie miał żadnego kolegi przy swoim biurku i całe pomieszczenie należało jedynie do niego. Niektórzy gnieździli się w małych pokoikach po dwie albo nawet i trzy osoby. On jednak wymusił, aby mieć go samemu i na szczęście mu się udało.
Wszedł do środa. Gabinet nie był jakoś specjalnie wypełniony. Louis nie lubił mieć nieporządku wokół siebie, jeśli chodziło o jego pracę i życie codzienne. Teraz był tutaj tylko po to, aby zostawić swój płaszcz i spojrzeć ostatni raz na plan, gdzie miał opisane, w której sali miał męczyć które grupy studentów. Nigdy nie zapamiętywał swojego rozkładu zajęć.
Wolał wykorzystać swoją pamięć na coś lepszego niż takie bzdury, które i tak zmieniały się co semestr.
Przeciągnął się, widząc, że miał jeszcze kilka minut do rozpoczęcia swoich zajęć. Dojście do auli piętro niżej zajmie mu mniej niż dwie minuty, warknięcie na studentów minutę, a przygotowanie kolejne dwie. Westchnął niezadowolony, ponieważ liczył na to, że zdąży jeszcze napić się herbaty, przygotowanej w czajniku. Czajnik był ważnym elementem jego gabinetu. W końcu dzięki temu wspaniałemu, prywatnemu i przeznaczonemu urządzeniu, które było gotowe wypełniać tylko bezczelne, egoistyczne pobudki, nieraz potrafił przetrwać dzień.
Spojrzał ze smutkiem na swojego najlepszego przyjaciela w tym smutnym padole pełnym słabych umysłów i wziął swoją torbę, musząc opuścić gabinet.
Przynajmniej poprawi sobie humor, oddając kolokwia.
A później w czasie swojej godzinnej przerwy wypije herbatę, wmawiając sobie, że jest stworzona z łez studentów.
Jak cudownie zapowiadał się ten jego dzień.
———
Za to kilka godzin później ktoś miał zupełnie inne zdanie na temat swojego dnia i jego przebiegu.
Harry niemalże z obrzydzeniem zbliżał się w stronę auli, gdzie miał mieć zajęcia z Tomlinsonem. Jak miał widzieć tego mężczyznę i słuchać jego kolejnych zażaleń, to jego mina sama się wykrzywiała. A na dodatek dzisiaj miał dostać do rąk własnych pierwsze kolokwium, więc prócz niechęci czuł mimo wszystko pewnego rodzaju obawę.
Nie zdziwiłby się, gdyby mężczyzna specjalnie zrobił mu pod górkę, jeśli chodziło o ocenienie jego pracy. Nie był już nawet w dobrej myśli jak zwykle, aby tylko się nie nastawiać w zły sposób. Już wolał widzieć na swojej kartce wysmarowane minusowe punkty razem z autografem postawionym przed szatyna pod oceną.

CZYTASZ
The Princess and the Devil
FanficHarry stąpa raczej mocno po ziemi. Wierzy w równość, wierzy w zasady. Przy tym nienawidzi uprzedzeń i wywyższania się, z czym spotyka się niemal codziennie jako student. W końcu wykładowcy to prawie bogowie. Jednak prawdą jest również to, że Harr...