24

783 33 2
                                        

Ciekawą rzeczą o Louisie Tomlinsonie było to, że im bardziej się go poznawało, tym bardziej można było zauważyć, że maska chłodu była jedynie powierzchowna. Jak skorupka, która skrywała tak wiele. Ponieważ właśnie pod nią był mężczyzna ze zdecydowanie gorącą głową i pełen ognistego temperamentu. Oczywiście trzymał to na wodzy, nawet kiedy był sam ze sobą. Wiedział, że emocje nie były najlepszym towarzyszem i tego trzymał się niezależnie od sytuacji. Szybko zauważał, że emocjonalne reakcje nie kończyły się dobrze, więc zawsze starał się podchodzić do wszystkiego na spokojnie.

Harry również to wszystko dostrzegał, pewnie jako jedna z niewielu osób. Widział, jak po pięknej twarzy szatyna przewijały się różnorakie emocje, które często jak szybko się pojawiały, tak i znikały. Nie wszystkie z nich potrafił rozszyfrować, ale wiedział, że była to kwestia czasu.

Ale pojawiał się również jeden problem.

Przywiązanie.

Chociaż czy to był aż taki problem?

Może troszeczkę, ale wcale nie dlatego, że obaj byli jak Królowe Lodu bez serca. Nie, nie, chodziło raczej o to, że Louis był jak ten typ kota, który jak przywiążę się do swojego jednego właściciela, to temu drugiemu będzie z zazdrości robił na złość. Narzyga mu do butów, potarga ulubione spodnie i będzie łasił się do swojego człowieka, aby tylko odsunąć wroga od przyjaciela.

No i tak też było. Tomlinson bywał zaborczy, tym bardziej jeśli chodziło o związki, jednak nie chwalił się tym na prawo i na lewo. Nie był chorobliwie zazdrosny, rozumiał potrzeby posiadania grona znajomych czy przyjaciół, ale czuł się niepewnie, kiedy nie mógł być pewien pola, na którym się stało.

Na początku nawet nie wiedział, jak miał traktować Horana, który był przyjacielem Harry'ego. Brunet często trajkotał na jego temat. I chociaż Tomlinson na początku nieco boczył się w sobie, to szybko odpuścił, kiedy chłopak zaczął opowiadać, że byli jak bracia, którego brunet zawsze chciał mieć. No i że Niall poluje na swoją sympatię, zastawiając malutkie sidła. Nie znali się osobiście, ale Louis wiedział, że mógłby przeżyć takie spotkanie.

Ale to wszystko i tak nie zmieniło faktu, że szatyn swój tryb wzmożonej ostrożności miał cały czas włączony. I może jego alarm nie obejmował już niejakiego Nialla, który cały czas próbował poderwać mrukliwego kucharza, na temat czego Harry uwielbiał zdawać mu relacje, kiedy Louis próbował pracować.

Skupiając się jednak na potencjalnych wrogach dla Louisa, łatwo można było doszukać się, na kogo polował tym razem.

James, który siedział przy Harrym na jego zajęciach. Nie wiedział czy brunet miał z nim jeszcze coś więcej niż tylko jeden przedmiot, ale Louis z miłą chęcią chciałby zredukować tę liczbę do zera. A najlepiej do ujemnej, pozbywając się delikwenta z uczelni.

Został jednak ostatni miesiąc i miał nieco związane ręce, ponieważ równie mocno nie chciał oglądać go na poprawkach ani nigdzie indziej na wydziale, więc pozwolenie mu zdać i pozbycie się go było jak na razie najlepszym pomysłem. Chłopak nie był też głupi. Mądry też nie, skoro oblał jego kolokwium. Prawda była taka, że w opinii Louisa tylko on sam mógł konkurować ze sobą i swoim geniuszem.

Drażniło go jednak, że James uśmiechał się do Harry'ego wtedy, kiedy nie powinien i w sposób, jaki kompletnie nie podobał się Tomlinsonowi. Oczywiście przez jakiś czas siedział cicho, prowadząc dalej wykład, aby nie wzbudzać podejrzeń i chcąc samemu wybadać sytuację.

Domyślał się bowiem, że Harry był tylko jak zwykle za bardzo przyjazny. Ba, mógł nawet powiedzieć, że nie tylko się domyślał, ale i o tym wiedział. A jaki był na o argument? A taki, że w tym samym czasie brunet wysyłał do niego wiadomości związane z tym, czy szatyn wiedział, co chciał zjeść na obiad i że tęskni, chociaż mieli i tak spędzić razem wieczór.

The Princess and the DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz