Mógł ryzykować stwierdzeniem, że czuł się niemal jak w niebie. Minęły nieco ponad dwa miesiące, od kiedy skończył swoje studia. On i Louis już nie kryli się tak, kiedy jeden odwiedzał drugiego, ale nadal nie odważyli się wyjść publicznie. Ale Harry aż tak nie narzekał, ponieważ zaczął nową pracę, co prawda na razie jako młodszy pomocnik starszego kogoś tam. Styles zdecydowanie nie nadążał za hierarchią, która panowała w tej firmie.
Jednak te kilka godzin dziennie powodowało, że kiedy wracał do mieszkania, jadł i padał na twarz. Na razie to mu przydzielano najgorsze zadania, jako nowemu, a on chciał się sprawdzić i udowodnić, że jest warty tej pracy. Louis często po niego przyjeżdżał albo czekał z gorącą herbatą, pozwalając na to, aby Harry odpoczywał w jego ramionach, gdy on całował go po włosach.
Ich związek całkiem nieźle kwitł w tej specyficznej bańce. Nie kłócili się jakoś specjalnie. Louis zwykle syczał, a Harry szukał między nimi kompromisu, co całkiem nieźle się sprawdzało. Teraz już niemal nie spędzali nocy bez siebie i jeśli taka była to brunet czuł się dziwnie, kiedy o szóstej rano nie słyszał marudzenia Louisa, że miał tego dnia torturowanie studentów na dziesiątą i ma mu dać spać. Harry jednak zaczynał codziennie punkt ósma, więc nie miał takich wygód. Zresztą dalej był przyzwyczajony jeszcze z czasów uczelni do wczesnego wstawania.
Zależnie od planu zajęć, czasami wstawał z nim i Louis, jednak tak złośliwy i markotny, że dopóki nie dostał swojej dawki pocałunków i ulubionej herbaty, której teraz Harry miał zapas w swojej szafce, to nie miał nawet zamiaru zaczynać dnia. Takie dni jednak brunet lubił najbardziej, ponieważ Louis zawsze podrzucał go do pracy i przyjeżdżał po niego.
Teraz był wtorek wieczorem i Harry leżał w swoim ulubionym dresie na kanapie, zajadając chipsy z miski i oglądając swój ulubiony program o dekorowaniu domów. Louis siedział tuż obok, trzymając głowę chłopaka na swoich udach i notując coś na kartce, która była na podłokietniku.
— Czasami nie wierzę, że marnujesz czas na takie programy — mruknął Louis, nie unosząc nawet wzroku znad swoich papierzysk.
— Spadaj. Sam oglądasz kątem oka i komentujesz, że te kolory do siebie nie pasują — mruknął Harry, zapychając sobie usta paprykową przekąską.
— Mógłbyś poczytać książkę.
— Żebyś komentował, że nie czytam nic inteligentnego tylko romanse?
— Może zostawmy program o dekorowaniu.
Harry uśmiechnął się zwycięsko, obracając lekko głowę, aby spojrzeć na Louisa.
— Chcesz chrupka?
— Daj.
Bez wahania Styles złapał za smażonego ziemniaka i przystawił go do ust szatyna. Przekąska zaraz zniknęła, a brunet chichotał jak zakochana nastolatka, kiedy Louis muskał jego palce.
Nagle jednak ich spokojna sielanka została przerwana przez dzwonek do drzwi. Harry zmarszczył brwi. Nie zamawiał nic przez Internet w ostatnim czasie, aby jego sąsiadka miała przyjść, zresztą dzisiaj dopiero podrzucił jej zakupy. Niall szedł na randkę ze swoim Kucharzykiem, więc jego obecność również odpadała.
— Nie pójdziesz sprawdzić kto to?
— No już, wstaję. Tylko nie przełączaj.
— Gdzieżbym śmiał — prychnął Louis, czekając jedynie na to, aż Harry się odwróci i będzie mógł przejąć pilota dla siebie.
Brunet spojrzał jedynie na niego z ostrzeżeniem i ruszył do drzwi. Tomlinson oczywiście nic nie zrobił sobie z tego wzroku, chowając święte urządzenie za swoja ulubiona poduszkę, o którą zawsze opierał plecy. Uda, że niby przypadkiem program się zmienił, a on nie wie, gdzie jest pilot.
CZYTASZ
The Princess and the Devil
FanfictionHarry stąpa raczej mocno po ziemi. Wierzy w równość, wierzy w zasady. Przy tym nienawidzi uprzedzeń i wywyższania się, z czym spotyka się niemal codziennie jako student. W końcu wykładowcy to prawie bogowie. Jednak prawdą jest również to, że Harr...