Zamieszkanie razem był najlepszym krokiem, jakim mogli podjąć w swoim życiu. Już od roku niemal każdy dzień zaczynali i kończyli razem. Wcześniej nieco puste mieszkanie, teraz było zagracone ich wspólnymi rzeczami. Na przedpokoju pojawiła się mała roślinka i bambusowa miska na klucze, aby żaden z nich nie szukał ich w biegu z samego rana. W salonie niemal zawsze leżały ich książki czy jakaś bluza, którą któryś z nich podkradł w chłodniejsze wieczory.
W sypialni za to honorowe miejsce zajmowały dwa kolorowe misie, które dostali od Nialla. Louis oczywiście próbował się kłócić, że przecież nie mają po pięć lat i po co im coś takiego, ale wystarczyły pierwsze, zdecydowanie krokodyle łzy w oczach Harry'ego, aby Tomlinson odpuścił. Dodatkowo byłby w stanie nauczyć się dziergać i zrobić pluszakom sweterki, aby ten tylko nie chodził smutny tudzież rozżalony.
Dlatego misie nadal leżały na ich łóżku, w kuchni zawitał ładny fartuszek i kilka dodatkowych akcesoriów kuchennych, o których Louis nawet by wczesnej nie pomyślał. Na drzwiczkach lodówki pojawiło się kilka ich zdjęć, na których widok Harry uśmiechał się co rano, kiedy robił im coś do picia z samego rana.
Ich rodziny również już oficjalnie pogodziły się z tym specyficznym związkiem. Spędzili nawet razem święta, więc wszystko układało się naprawdę nieźle. I może ta ostatnia gwiazdka była dla nich tym bardziej szczególna, ponieważ Louis się mu oświadczył, więc teraz na dłoni Harry'ego błyszczał ładny sygnet, którego niemalże nie ściągał, może jedynie wtedy, kiedy szedł się kąpać albo
Nie chcieli jednak ustalać jeszcze daty ślubu. Na razie zajęli się pracą, aż w końcu nadeszły upragnione dla obydwu wakacje. Louis co prawda miał więcej czasu wolnego niż Styles, ale mogli razem wyjechać na tydzień. Zdecydowali się na Hiszpanię, głównie dlatego, że Harry tak chciał, a szatynowi było to kompletnie obojętne.
Teraz jednak zajmowali się drobnymi zakupami przed swoim wyjazdem. Chcieli kupić lżejsze ubrania, ale Styles uznał, że krem z odpowiednią ochroną przed słońcem również będzie bardziej niż wymagany. Oczywiście na liście ich zadań były jeszcze zwykle zakupy spożywcze, ponieważ pojechać mieli dopiero za kilka dni.
I wybór ubrań nie był aż taki długi, Louis powiedział Harry'emu, że ma wcześniej obejrzeć w Internecie, co byłoby potrzebne i najwyżej pojadą sprawdzić rozmiar czy materiał są odpowiednie. Brunet chciał popatrzeć, co oferują te wszystkie sklepy, ale Louis mógłby go przecież udusić wtedy w przymierzalni. No i może przekonało go, że mogą kupić coś jeszcze na miejscu, a Harry zdecydowanie był łasy na takie obietnice.
Ostatnią rzeczą na liście był nieszczęsny market i przed spędzaniem w nim zbyt wiele czasu ratował ich zdecydowanie Harry, który zawsze robił listy zakupów, a po pewnym czasie nauczył się rozkładu sklepu i wiedział, jak wszystko rozplanować. Louis jedynie dopisywał gdzieś na boku rzeczy, o których on sobie przypominał.
— Pójdziesz po ryż? Ja powybieram przyprawy, które nam się skończyły? — zapytał Harry, który trzymał listę i wrzucał wszystko do metalowego koszyka. Wózek pchał Louis i to było dla nich typowe.
— W porządku. Jaki mam wziąć? Znowu będziesz marudził, że nie ten — westchnął Tomlinson, a Harry podał mu dokładnie markę i rodzaj. Szatyn kiwnął głową na znak, że rozumie i rozdzielili się.
Styles ruszył bez wózka w stronę odpowiedniej alejki i wybierał odpowiednie zioła lub ich mieszkanki, które uznawał za potrzebne. Wszystkie miał napisane alfabetycznie, ale sklep chyba nie był w tym tak dokładny jak on. Dlatego szukał kolejnych rzeczy, akurat łapiąc pusty kartonik, aby móc je tam wkładać.
CZYTASZ
The Princess and the Devil
Fiksi PenggemarHarry stąpa raczej mocno po ziemi. Wierzy w równość, wierzy w zasady. Przy tym nienawidzi uprzedzeń i wywyższania się, z czym spotyka się niemal codziennie jako student. W końcu wykładowcy to prawie bogowie. Jednak prawdą jest również to, że Harr...