23

744 32 2
                                    

Mając doskonałą opiekę, Harry'emu wystarczyła jedna noc, aby poczuć się trochę lepiej. W niedzielę obudził się całkiem wypoczęty jak na fakt, że dwa razy obudził się na sesję kichania i smarkania w chusteczkę. Louis spał wtedy jak zabity i brunet pomyślał, że może to dobrze. Nawet kiedy obudził się z rana, mężczyzna nadal był wtulony w poduszkę obok.

Chciał się chociaż trochę odwdzięczyć za opiekę nad chorym sobą, więc jakoś wyplątał się z łóżka i pozbierał chusteczki, zanim nie ruszył do kuchni. Tam pozbył się papierowych śmieci, w łazience doprowadził się do porządku, smarując delikatnie płatki nosa kremem, aby chociaż trochę ulżyć wytartej skórze i pomyślał nad śniadaniem.

Widział, że Louis lubi podjadać słodkie rzeczy, więc uznał, że zrobienie kilku naleśników powinno być w granicach jego możliwości. Zabrał się za przygotowanie ciasta, krojenie kilku owoców, które ostały się mu w mieszkaniu i robieniu herbaty dla siebie. Nie chciał na razie zabierać się za kawę dla Louisa, ponieważ nie wiedział, kiedy mężczyzna się podniesie. Było dopiero po ósmej, ale Harry uznał, że do ten nie mógł spać raczej dłużej niż do dziewiątej. Postanowił poczekać więc do tej godziny i dopiero wtedy zabrać się za smażenie, o ile Louis sam wcześniej nie wstanie.

Za to zebrał się w sobie i posprzątał w salonie. Wytarł stolik, i poukładał swoje notatki, które wcześniej zdawały się walać wszędzie i nigdzie. Wszystko zaraz było odpowiednie posegregowane i akurat kiedy skończył, prezenter w wiadomościach, które włączył sobie cicho oznajmił, że było już całe pięć minut po dziewiątej.

Wtedy wrócił do kuchni i ponowił przygotowanie dla nich śniadania. Był nieco niezadowolony, ponieważ wiedział, że nie będzie czuł na języku tej pysznej słodyczy tak jak zawsze. Ale takie były minusy przeziębienia, którego on mógł tak naprawdę uniknąć.

Niecałe pół godziny później szedł do swojego pokoju, gdzie Louis spał rozwalony na łóżku. Harry usiadł na brzegu i ułożył głowę na ramieniu, jeżdżąc delikatnie palcem po nieogolonym policzku. Widział, jak na twarzy mężczyzny pojawia się delikatny grymas, jakby chciał odpędzić to, co przeszkadza mu we śnie. Jednak po chwili otworzył leniwie oczy.

— Nie śpisz już, księżniczko? — wymruczał zaspanym tonem mężczyzna, przyciągając bruneta bliżej siebie.

Harry musnął go ustami pod brodą, czując delikatne i przyjemne dreszcze, gdy Louis gładził leniwymi ruchami jego plecy.

— Wstałem jakiś czas temu — odpowiedział brunet, wiedząc, że jeżeli będą leżeć tak jeszcze chwilę, to i mu samemu nie będzie chciało się wstać. — Przyszedłem cię obudzić na śniadanie, tatusiu.

— Na śniadanie? — zapytał szatyn, puszczając talię chłopaka i przeciągając się lekko. — Brzmi ciekawie. Ale z tego co wiem, to miałeś odpoczywać, kochanie.

— Czułem się już źle, leżąc cały czas. Musiałem coś porobić. Czeka na ciebie w salonie. Zrobić ci kawy czy może chcesz czegoś innego?

— Kawy. — Louis jęknął ciężko, jakby liczył na śniadanie w łóżku.

Na szczęście, po chwili podniósł się, a kołdra, pod którą wcześniej leżał, odsłoniła jego tatuaże. Jak zwykle Harry zapatrzył się na nie. Tym bardziej, kiedy klatka piersiowa pojawiła się bliżej niego, gdy szatyn musnął jego czoło i zaraz zniknął, kierując się do łazienki.

Harry opadł na chwilę na poduszkę. Takie poranki były dla niego idealnie, nawet jeśli zaraz musiał sięgnąć po chusteczkę.

———

Śniadanie minęło im w przyjemnej atmosferze. Harry karmił Louisa oblepionym czekoladą i owocami ciastem. Rozmawiali, śmiali się, oglądali telewizję. Tomlinson musiał przyznać, że od dawna nie czuł się tak zrelaksowany jak teraz. Normalnie wstawał z lekkim kacem, bo w soboty najczęściej zdarzało mu się folgować albo był w drodze do rodzinnego domu. Teraz jego podróże były nieco rzadsze, a jego matka cały czas próbowała odkryć, co stało za tym, że jej synek nie opuszczał już Londynu.

The Princess and the DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz