Harry był z natury ciekawskim stworzeniem. Był już taki od małego, kiedy w czasie świąt nie mógł doczekać się rozpakowywania prezentów i zawsze udawało mi się odszukać podatku w którejś z szaf.
Teraz ta dziecinna ciekawość wróciła. Chodził od pomieszczenia do pomieszczenia, licząc, że te będzie sypialnią mężczyzny. Jednak raz trafił na łazienkę, innym razem na coś, co wyglądało, jak mały gabinet.
Wierzył jednak w zasadę, że do trzech razy sztuka i teraz trafi już na odpowiednie pomieszczenie.
I na szczęście mu się udało. Zaraz znalazł się w przestronnej sypialni. gdzie zauważył nie takie małe pudełko na łóżku. Podszedł do tego miejsca szybkim krokiem. Naprawdę był ciekawy, co takie mógł chcieć podarować mu Louis.
Odwiązał kokardę i otworzył wieko. Musiał jeszcze walczyć przed dobre dwie sekundy z ozdobnym papierem, ale dopiero wtedy zobaczył, piękny, ciemnozielony kolor. Wziął materiał do ręki i okazało się, że miał w swoich dłoniach miękki golf.
Zaraz mu się spodobał. Uwielbiał takie rzeczy, więc wystarczyła chwila, aby naciągnął go na siebie. Czuł delikatny zapach wanilii, co sprawiło, że polubił swoje nowe ubranie jeszcze bardziej. Ciekawiło go jednak to, jakim cudem coś nowego pachniało tak ładnie, ale postanowił zająć się tym później, teraz chcąc eksplorować dalsze zakamarki pudełka.
Po tym zaraz wyjął spódniczkę, która była czarna. Była również dosyć krótka, ale Harry'emu ani trochę to nie przeszkadzało. Ba, aż korciło go, aby i ona znalazła się na jego ciele. Jeżeli Louis miał robić mu takie prezenty, to brunet byłby idiotą, gdyby śmiał na to narzekać.
Odłożył ją jednak na białą pościel i wziął pudełko, kładąc je na swoich kolanach. Niemal ucieszył się jak dziecko, kiedy widział lakier do paznokci w kolorze swojego swetra i poczuł się miło, że Louis musiał zauważyć jego małą kolekcję i zadbał o to, aby stała się większa. Odłożył go jednak na bok. Nie miał teraz ochoty, aby malować swoje paznokcie, tym bardziej, kiedy nadal miał do otwarcia coś, co kryło się w welurowym worku. Chwycił go w dłonie, czując przyjemny dotyk materiału pod palcami.
Rozszerzył otwór, który był regulowany przez złote sznureczki i w jego dłoniach po chwili znalazła się czarna bielizna. Miał wrażenie, że była to najdelikatniejsza rzecz, jaką w życiu dotykał i uśmiech nie mógł zejść z jego twarzy. Również schowane były podkolanówki, które wydawały mu się na pierwszy rzut oka tak miękkie i ciepłe, że pewnie nigdy nie będzie chciał ich ściągać. Zobaczył, że z sypialni wychodzą jeszcze jedne drzwi i Harry przypuszczał, że była to łazienka. Jakie było jego zaskoczenie, gdy okazało się, że Tomlinson miał swoją małą garderobę.
Chłopak przez chwilę chciał w niej pomyszkować, ale wiedział, że i na to znajdzie odpowiedni czas. Nie zmieniło to jednak faktu, że zmienił swoje resztę swoich ubrań na nowe i złożył wszystko, odkładając gdzieś na bok. Zaraz po tym obejrzał się i kiedy stał. Czuł, że spódniczka ledwie zakrywała jego pośladki, ale w obecnym stanie nie mrugnął na to nawet okiem. Wyszedł za to z sypialni, wracając do kuchni.
Louis stał do niego tyłem, krojąc coś na drewnianej desce. Widział czarne kubki, z których wystawały torebki z herbatą, a na blacie leżał i jakiś chleb, i inne rzeczy niezbędne do zrobienia jedzenia.
Odważył podejść się do mężczyzny, kiedy ten odłożył na bok nóż. Wpadł wtedy na jego plecy, wyciągając szyję, aby musnąć jego policzek.
— Znalazłeś swój prezent, księżniczko? — zapytał Louis z lekkim uśmiechem.
— Tak! — odpowiedział szczęśliwy Harry. — Dziękuję!
CZYTASZ
The Princess and the Devil
FanfictionHarry stąpa raczej mocno po ziemi. Wierzy w równość, wierzy w zasady. Przy tym nienawidzi uprzedzeń i wywyższania się, z czym spotyka się niemal codziennie jako student. W końcu wykładowcy to prawie bogowie. Jednak prawdą jest również to, że Harr...