To był najcudowniejszy weekend w jego życiu. No, może jeden z najcudowniejszych w dorosłym życiu, ponieważ nie mógł porównywać tego czasu do tego, który spędzał, kiedy miał chociażby pięć lat. Ale i tak ten czas spędził miło i mógł uplasować go wysoko w rankingu.
Całą sobotę przeleżał z Louisem w łóżku, nie krępując się swoją nagością. Ledwie z niego wstawał, czując się tak rozleniwiony, że nie wiedział, czy będzie w stanie podnieść się i w niedzielę.
Przez cały dzień nie szczędzili sobie dotyku, gdy tylko mogli. Nie oznaczało to, że uprawiali seks jak niewyżyte króliki. Harry czuł się mimo wszystko nieco obolały, a nie spieszyli się z niczym, to ich kolejny raz mógł poczekać. Styles był pod jakimś względem zaskoczony. Chyba zaskoczony, bo nie wiedział, jak miał to nazwać. Na pewno było to jednak miłe uczucie. Często słyszał, że komfort drugiego partnera nie był aż tak ważny i tego często się bał. Louis jednak sam powstrzymał Harry'ego, mówiąc, że jego ciało potrzebuje odpoczynku. Co nie oznaczało jednak, że nie skończyli w swoich dłoniach, gdy szatyn zaciągnął go do wanny, aby rozluźnić jego mięśnie
Ale poza tym, to leżeli pod kołdrą, kompletnie tracąc poczucie czasu. Całowali się zdecydowanie dłużej niż powinni, a Harry zasypiał na poduszce ułożonej na piersi mężczyzny, gdy oglądali jakiś serial, nie mając na nic lepszego ani siły, ani ochoty. Szatyn nie wyrzucał go z łóżka, dając mu czas na potrzebny odpoczynek, choć przecież nie zrobili nic niesamowicie wymęczającego.
Podczas jednej z drzemek bruneta, Louis — który, co ciekawe, wziął sobie do siebie słowa kochanka — ruszył do marketu na zakupy. Niespecjalnie wiedział, co miał dokładnie wziąć, ale znalazł w Internecie typową listę zakupów, z której pomocy postanowił skorzystać. W końcu on sam kupował jedynie jakieś pierdoły pierwszej potrzeby jak kosmetyki, napoje i jakieś przekąski, aby miał co zagryzać, gdy czytał wieczorami studenckie wypociny.
Do siebie wrócił niemal godzinę później, z dwoma siatkami, gdy Harry był w kuchni, zalewając właśnie sobie herbatę. Louis odłożył torby na blat i podszedł do niego. Chłopak wciąż wyglądał na zaspanego i oczy szatyna poczuły lekki smutek, gdy te piękne biodra pełne jego malinek były zakryte bielizną i koszulką. Ta druga ewidentnie należała do niego, ale nie mógł narzekać.
— Księżniczka się wyspała?
Harry zamrugał kilkukrotnie leniwe oczami, ale na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy kiwnął głową.
— Nawet jeszcze bym poleżał chwilę czy dwie, ale jest prawie piętnasta. Nie mogę wiecznie leżeć w poduszkach.
Może i Louis miał inne zdanie, ale na razie postanowił milczeć.
— Byłem na zakupach — mruknął zamiast tego, podchodząc bliżej swojego gościa, moszcząc swoje dłonie na biodrach, które tak bardzo uwielbiał i złożył pocałunek na odsłoniętym karku.
— Mam rozumieć, że żądasz mojej obecności częściej?
— Być może.
— Kupiłeś jakieś mrożonki? — zapytał Harry odkładając czajnik i odsuwając kubek, zanim odwrócił się w stronę szatyna.
— Czy to poważne pytanie?
— Tak. Jak się rozmrożą, to reszta zakupów będzie cała mokra. Daj, wypakuję je, a ty je pochowasz.
Louis liczył na coś innego, co miało związek z całowaniem swojego ślicznego chłopca. Musiał jednak zająć się czymś innym.
Jednak było to całkiem miłe i inne od tego, do czego zaczynał przyzwyczajać się Louis. Spędzał dni w samotności, przerywane rzadkimi wieczorami, gdy spotykał się z kimś, aby rozładować swoje napięcie. Teraz jednak miał kogoś przy sobie, kogo chciał nawet słuchać i trzymać blisko siebie.
CZYTASZ
The Princess and the Devil
Fiksi PenggemarHarry stąpa raczej mocno po ziemi. Wierzy w równość, wierzy w zasady. Przy tym nienawidzi uprzedzeń i wywyższania się, z czym spotyka się niemal codziennie jako student. W końcu wykładowcy to prawie bogowie. Jednak prawdą jest również to, że Harr...