Od kiedy zostali parą, Harry'emu wydawało się, że Louis stawał się coraz bardziej miękkim w jego pobliżu. Co nie znaczyło, że nie potrafił zaserwować brunetowi serii klapsów czy nie zasłaniał jego oczu, aby poczuł więcej, gdy specjalnie przedłużał zbliżający się orgazm, gdy Harry wił się, jęcząc i poddając się temu wszystkiemu. Jednak ich życie przecież nie ograniczało się tylko do tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami.
Pomimo swojej pracy Harry nadal lubił ubierać się w piękne rzeczy, ale teraz nie chciał już wychodzić w nich na ulicę. Znaczy, nadal trochę chciał, ale teraz równie mocno pragnął jedynie, aby Louis go takim widział, gdy wpadali w swój nastrój do bardziej pikantnych zabaw. Chociaż często chodził tak po mieszkaniu również w swoim wolnym czasie, kiedy po prostu czuł, że to akurat tak chciał się ubrać.
Louis za każdym razem powtarzał mu tylko, jak piękny był i Harry nie mógł być bardziej zadowolonym. Nadal był łasy na komplementy, niech go nikt nie wini, ale z uwielbiał je słyszeć z ust swojego partnera.
W tym czasie okazało się także, że Harry był całkiem niezłą kokietką, jeśli chodziło o kwestię związaną z Tomlinsonem. Doskonale wiedział, w jakie strony uderzyć, aby zdobyć to, czego pragnął. I nie były to rzeczy materialne. Nie, nie. Praca Stylesa dawała mu odpowiednie zarobki do tego, aby sam mógł się rozpieszczać (co oczywiście wcale nie znaczyło, że Louis nadal nie obdarowywał go prezentami). Raczej wykorzystywał to, kiedy chciał coś obejrzeć albo próbował wywinąć się od jakiegoś drobnego obowiązku. Czasami używał uroku również tylko po to, aby podroczyć się z mężczyzną i poprzeszkadzać mu, kiedy się nudził.
Louis oczywiście zdawał się niczego nie zauważać i coraz bardziej wpadać w jego sidła.
Co jednak najważniejsze, jeśli chodziło o ich związek to to, że się stosunkowo rzadko kłócili. Harry najczęściej wolał odpuścić i poczekać na lepszy moment, jeśli robiło się między nimi gorąco. Nie liczył oczywiście głupich sprzeczek, jak wojna o pilot czy kto płacił tego wieczoru za kolację, jeśli akurat mieli ochotę gdzieś wyjść. Louis sam również nie szukał powodu, aby wszczynać awanturę.
Jeśli miał zły humor – co w roku akademickim niemalże było codziennością – wciskał się w kanapę, gdy byli u Harry'ego albo zamykał się gdzieś w swoim mieszkaniu, o ile wybierali tę lokalizację. Styles wtedy jedynie kiwał głową i zwykle tak koło trzech godzin później wywabiał Louisa ze swojej jaskini, kiedy po mieszkaniu ciągnął się zapach świeżych cynamonek albo innego wypieku. Tomlinson wychodził wtedy ze swojego ukrycia, aby porwać słodycz i przytulić się do Harry'ego, narzekając na to, jak bardzo nienawidzi studentów. Ten oczywiście zawsze powtarzał, że mężczyzna przecież również był swego czasu studentem, ale Louis uparcie ignorował ten fakt, jakby już urodził się z tytułem doktora i koniec kropka.
Ale tak ogólnie rzecz mówiąc, było między nimi całkiem nieźle. Znosili swoje towarzystwo, a Harry nadal czuł się miło z tym, że miał się przy kim budzić i przy kim zasypiać. A co ważniejsze, że osoba, przy której to robił, była dla niego ważna.
Nadal chodzili na kiczowate randki, chociaż Styles rozczulał się nad każdą z nich, jakby była tą pierwszą. Była to jednak dla niego zawsze miła odskocznia od pracy, gdzie nie był już młodszym popychadłem, ani już nawet nie starszym popychadłem, tylko awansował na pełnoprawnego pracownika. Miał swoją plakietkę ze zdjęciem i mógł bezczelnie zajadać się mrożonym jogurtem, który był tylko marzeniem nowych pracowników i stażystów.
W tym czasie mogli poznać również chłopaka Nialla, którego przytargał na jedno z ich meczowych spotkań. Zayn wydawał się być całkiem miły, ale zdecydowanie był mrukliwy i wolał siedzieć cicho niż rozmawiać o pogodzie. Fakt, że tak głośna osoba, której wszędzie było pełno poleciała za swoim przeciwieństwem był dla Harry'ego zastanawiający, ale skoro jego przyjaciel był szczęśliwy to on także.
CZYTASZ
The Princess and the Devil
FanficHarry stąpa raczej mocno po ziemi. Wierzy w równość, wierzy w zasady. Przy tym nienawidzi uprzedzeń i wywyższania się, z czym spotyka się niemal codziennie jako student. W końcu wykładowcy to prawie bogowie. Jednak prawdą jest również to, że Harr...