Podgryzałem jej słodkie usta, całowałem i zasysałem na przemian. Jej niemalże nagie plecy wciskałem nieustannie w zimną ścianę. Na początku czułem drżenie kobiecych warg. Czułem całym sobą jak obawia się tego pocałunku a teraz? Teraz rozchyla swoje usta dla mnie. Jej nogi oplatają mnie mocniej niż wcześniej. Nie wiem czy robiła to świadomie ale podobało mi się.
Jej klatka piersiowa rozbijała się o moją gdy po raz kolejny usiłowała złapać oddech pomiędzy pocałunkami. Niemalże sapała. Gdy odsunąłem się na chwilę aby mogła odpocząć, od razu skierowałem swój wzrok na różowe usta oznaczone moim dotykiem. Wilgotne od mojej śliny. Tak delikatnie jak płatki róż. Skromne i nieduże.
Uniosłem spojrzenie na jej ciemne oczy, które wpatrywały się prosto we mnie. Badała swoim mętnym wzrokiem moją twarz. Kciukiem musnęła prawą kość policzkową a potem skroń. Moja klatka piersiowa unosiła się szybko.
Wydychała powietrze przez lekko rozchylone usta.
- Mogę jeszcze trochę? - Zapytała półszeptem a jej głos był przyjemnie ochrypnięty. Patrzyła teraz prosto w moje usta, na których wykwitł uśmiech. Oparłem swoje czoło o jej a następnie ścisnąłem udo, które trzymałem. Jędrna skóra dryfowała pod dotykiem moich palców.
Musnąłem jej nos moim nosem i złapałem między zęby jej dolną wargę. Przymknęła oczy na nowo. Rumieniec, który wykwitł na jej twarzy, rozlał się na szyję i dekolt. Moje małe niewiniątko. Zdana na moją łaskę i czekająca na pozwolenie. Taka jak chciałem. Taka jaką kazałem sobie wychować i jaką sam wychowałem za pośrednictwem jej braci. Dokładnie ta sama, która rysowała dla mnie obrazki do ukończenia dziesiątego roku życia.
Tylko teraz dorosła.
Nie mogę powiedzieć, że wyładniała ponieważ była pięknym dzieckiem. Nie miałem wątpliwości, że wyrośnie z niej śliczna kobieta. I chyba właśnie dlatego nie mogłem sobie odmówić uczestniczenia w jej życiu. W końcu mogłem pojawić się w dzień ślubu jak gdyby nigdy nic. Mogłem ale nie chciałem. Nie po tym jak patrzyła na mnie z iskierkami w oczach jak na swojego superbohatera. W każdym życiu potrzebna jest odrobina dobra a ja uznałem, że ona będzie moim. Zauroczyła mnie w sobie od pierwszego wejrzenia. Była tak cudnym dzieckiem, że nie potrafiłem się jej oprzeć. Mogłem być jak starszy brat lub ulubiony kuzyn. Niczego więcej nie potrzebowałem. Do póki nie skończyła siedemnastu lat a jej ciało zaczęło się zmieniać. Z dziewczynki ciągnącej mnie za rękę na huśtawkę stała się młodą kobietą, która siedziała przy stole z wyprostowanymi plecami i w ciszy jadła swój posiłek.
Nigdy nie żałowałem udziału w jej życiu. Dzięki temu miałem z nią pewną relacje a nawet więź. Byłem pewien, że to pomoże jej w wypełnieniu swoich obowiązków, które mogłyby być wykonane z uśmiechem na ustach. W końcu nigdy nie zrobiłem jej krzywdy. Nigdy też nie pozwoliłem podnieść na nią ręki. Zawsze kiedy ktoś chciał ją utemperować, musiał szukać innego rozwiązania. Jak mogłem pozwolić uderzyć moją dziewczynkę, która tak cieszyła się na mój widok? To też moja mała zguba. Te oczy które teraz patrzą na mnie z taką namiętnością mogłyby błysnąć tym niewinnym blaskiem i obezwładnić mnie.
Mógłbym nie być wobec niej konsekwentny gdy przyjdzie taka potrzeba.
- Proszę. - Szepnęła prosto w moje usta. - To tak miłe. - Dodała na zachętę zanim złączyłem nasze usta.
Tyle czekałem na ten pocałunek. Chociaż przed jej siedemnastym urodzinami nawet nie przyszło mi do głowy aby ją całować. Mimo to czułem, że czekałem pół życia aby posmakować jej ust. Czułem jak delikatnie porusza biodrami. Znałem powód tych ruchów i niesamowicie mi on schlebiał. Nawet jeśli miał pozostać dla mnie niezauważalny. Nie miałem zamiaru reagować, w końcu jeśli tego potrzebowało jej ciało to mogła zrobić ze mnie użytek. Poza tym mi też sprawiło to satysfakcję a jeśli zwróciłbym jej uwagę to napewno by przestała.
CZYTASZ
Włoska księżniczka #3 (Ukończone)
RandomStał i patrzył na mnie z wyższością. Oczywiście, czego innego mogłam się spodziewać? Absolutnie niczego, jedynie życia w ciągłym jego cieniu. Ot co. Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam jak czerwień rozlewa się na moje policzki. - Na kolana. - Pow...