Stał i czekał, tak jak obiecywał. Mimo wczesnej godziny i panującego zewsząd chłodu, miał te swoje krótkie spodenki dresowe i białą bluzę z kieszenią po środku, w której teraz spoczywały jego dłonie. Uśmiechał się szeroko opierając nonszalancko o bok swojego terenowego auta. Poczułam się szczęśliwsza niż pięć minut wcześniej a pierścionek zaręczynowy połaskotał mój palec gdy mimowolnie na niego zerknęłam. Uśmiechnęłam się szeroko wciskając dłonie do kieszeni mojej liliowej bluzy, która sięgała mi odrobine za pośladki, co było zbawienne przy tej temperaturze. Niezawodne również okazały się dresy od kompletu i moje ukochane białe nike. Matthew puścił do mnie oko, wywołując tym samym fale rumieńców na mojej twarzy a następnie skinął głową dając mi znać, że chciałby abym była już w jego ramionach. Jego uśmiech zmienił się na próżny a nawet odrobine psotny. To mój ulubiony.
- Mogę? - Zapytałam Aleksandro, który schodził zaraz za mną po schodkach na pas startowy.
- Możesz. - Uśmiechnął się ciepło.
Zeskoczyłam z ostatniego stopnia a mój narzeczony odbił się od boku auta i wyciągnął dłonie z kieszeni. Ruszyłam raźnym krokiem zmniejszając przestrzeń pomiędzy nami a z każdym kolejnym krokiem przyśpieszałam, popadając w trucht. Nie mogłam się temu oprzeć. Czekałam dwa tygodnie. I nie wiem czemu ale te dwa tygodnie były dłuższe niż niekiedy rok bez jego odwiedzin. Nawet nie jestem w stanie określić, kiedy się tak zbliżyliśmy. Wydawało mi się to nierealne jeszcze rok temu. Ale on się zmienił albo dopiero teraz pokazał mi jaki jest naprawdę. Znów mogłam być wpatrzona w starszego mężczyznę jak w święty obrazek. Matthew wyciągnął przed siebie ręce, a ja odbiłam się od wylanego asfaltu i wpadłam w jego silne ramiona. Utulił mnie tak, że zabrakło mi tchu. Pachniał tak dobrze, że zaciągnęłam powietrze prosto do płuc napawając się przyjemnym doznaniem. Zdążyłam zapomnieć jak cudownie komponują się jego perfumy z zapachem proszku do prania, którego używa cały czas. Nie mogłam się doczekać aż wejdę do naszego domu, gdzie wszystko nim pachnie. A potem to będzie również zapach kojarzony ze mną. Niczego więcej nie chciałam, poza zrobieniem tych wszystkich rzeczy, które pozostawią na mojej skórze aromat jego perfum. On również zaciągnął się moim zapachem a potem odetchnął głęboko
- Moja, moja, moja, moja. - Powtarzał wciskając nos w zagłębie mojej szyi. Wplotłam palce w jego włosy. Zaczął składać pocałunki, które wywołały mój chichot. - Śmiej się dzieciaku, tak bardzo za tym tęskniłem. - Mruknął pocierając nosem delikatną skórę pod uchem.
Oplotłam go udami jeszcze mocniej niż parę sekund wcześniej a niecierpliwe dłonie mężczyzny przeniosły się z moich pleców na pośladki, które zaczął miętolić przez materiał spodni.
- Davies, ręce przy sobie! - Krzyknął rozbawiony Lorenzo.
- Twoja siostra nie ma nic przeciwko. - Odparł głosem przepełnionym pewnością siebie.
Uszczypał zaczepnie mój prawy pośladek na co podskoczyłam w jego ramionach a jego perlisty śmiech rozbrzmiał wokół nas.
- Dobra, wystarczy tego dobrego. - Westchnął Aleksandro łapiąc mnie pod pachami w celu odebrania mnie od Matta. - No już, puszczaj. - Zarządził a mój narzeczony złapał mnie jeszcze mocniej niż przedtem.
- Agnes puści gdy ja jej pozwolę. - Odparł zwycięsko a ja poczułam się jak zabawka, którą sobie odbierali z wyjątkowym brakiem wyczucia. - Gdybyście przylecieli tak jak było mówione, czyli trzy dni temu, nie byłoby tego problemu. - Rzucił z uśmiechem na ustach. - A teraz oddawaj mi narzeczoną.
- Nie jest moją winą, że krawcowa miała lekkie opóźnienie. - Puścił moje ciało i kątem oka zobaczyłam jak zakłada ręce na piersi.
- Trochę jest. - Burknęłam, gdy Matthew opuścił mnie na ziemię i wcisnął w swój bok.
CZYTASZ
Włoska księżniczka #3 (Ukończone)
De TodoStał i patrzył na mnie z wyższością. Oczywiście, czego innego mogłam się spodziewać? Absolutnie niczego, jedynie życia w ciągłym jego cieniu. Ot co. Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam jak czerwień rozlewa się na moje policzki. - Na kolana. - Pow...