Zakopany topór wojenny

16.4K 474 281
                                    

Nikomu nie powiedziałam ale zadzwoniłam do Aleksandro żeby przyleciał.

Może i to głupie i dziecinne ale niedługo nie będę mogła tego robić. Niedługo będę tylko ja i mój mąż. A mój Matthew mnie skrzywdził i musiałam być z tym całkiem sama. On nie chciał lub nie potrafił mi pomóc a ja nie mogłam złapać tchu przez łzy. Starałam się być silna ale to nie działało. Nie potrafiłam. Potrzebowałam tych jego ciepłych ramion i oczu. Potrzebowałam żeby zaśpiewał mi kołysankę i żeby wszystko było dobrze. I wiem, że to może niedojrzałe i dziecinne ale mam zaledwie osiemnaście lat. Miałam prawo do bycia dziecinną. I miałam prawo chcieć zobaczyć brata. Potrzebowałam tego. Przepłakałam całą noc przy lampce z jego pokoju a mój kocyk był w niektórych miejscach niewyobrażalnie mokry. I pomimo tego jak się zachodziłam łzami usiłowałam być dzielna. Przez jakiś czas esemesowałam z bratem. Karmiłam go kłamstwami żeby nie musiał się martwić. Ale rano nie wytrzymałam gdy zadzwonił i zapytał. Był tak uparcie dociekliwy, że wyznałam wszystko a on jedynie ciężko westchnął i powiedział ; „Niedługo będę moje maleństwo." I wtedy było mi lepiej. Sama świadomość tego, że przyjeżdża przyniosła mi ukojenie a reszta dnia wydawała się być przyjemniejsza. Całe swoje myśli skupiłam na spoglądaniu na zegarek i wyczekiwaniu. A potem czas popłynął jakoś szybciej gdy przyszły dziewczyny. Były miłe. Polubiłam je i cieszyłam się, że mnie wsparły. Oglądałyśmy film i były zobaczyć efekty mojej zemsty. Były wyraźnie zadowolone. A ja byłam z siebie dumna. Wysłałam również zdjęcia efektów do Aleksandro, tak jak mu obiecałam prze telefon. Był ze mnie dumny i cieszył się, że utarłam nosa przyszłemu mężowi. A Lorenzo śmiał się do rozpuchu poprawiając mój nastrój.

Chciałam żeby i on przyjechał ale stwierdził, że tłok nikomu się nie przysłuży. Może i miał racje chociaż wiem, że zbyt mocno radowała go wizja pustego domu. Widziałam oczami wyobraźni jaki chaos tam zapanuje pod jego rządami. Ale każdemu się coś od życia należy, prawda?

Aleksandro i tak miał przylecieć niedługo żeby zobaczyć te domki letniskowe. A raczej wille. Chociaż wolał to pierwsze stwierdzenie. Wydawało mu się spokojniejsze i przyjemniejsze. I miałam podobne zdanie na ten temat. Tak jak wolałam mniejszy dom w Kalifornii niż ten hangar we Włoszech. Czułam się nieco bezpieczniej w lekko mniejszych pomieszczeniach. A jeszcze lepiej czułam się tam gdzie byli moi bracia.

Chociaż do takich gorzkich żali bezapelacyjnie wybierałam Aleksandro. On zawsze był bardziej opanowany i spokojny. Dlatego w jego ramionach zawsze czekało bezpieczeństwo. I mówił tak samo o moich ramionach, czasem gdy był smutny to oglądaliśmy razem komedie i jedliśmy lody. Jeśli Lorenzo był w domu to robił to razem z nami. Ale on nigdy nie miał własnej łyżeczki tylko ślinił nasze. Teraz uważam, że to bardzo dobre wspomnienie. W końcu co nam szkodziło?

W naszych żyłach płynęła ta sama krew, a nasza relacja była zakorzeniona głębiej niż czarny tusz pod skórą mojego brata. I gdy teraz tak o nich myśle siedząc w tych czterech ścianach całkiem sama, bo Matt znów śpi na kanapie, to tęsknie jeszcze bardziej. Nie lubię być sama w obcych miejscach i nawet rozumiem ten stan wojenny, czy jak on to nazwał. Tylko w dzień. W nocy boję się być sama w nowych miejscach. A to łóżko nie pachnie niczym znanym. Ani mną ani nim. Musiałam być świeżo zmieniona pościel albo może nawet przed przywiezieniem mnie tu, nie zdarzył w niej spać.

Nie wiem.

Ale było mi samej źle.

Ukryta pod pierzyną pisałam z Olkiem. Pytał co dziś jadłam i jak dogadywałam się z dziewczynami. A ja odpisywałam długimi wiadomościami pełnymi moich wrażeń i emocji. Nawet zapytał czy ktoś z nich dolewał mleka do espresso, od razu zaprzeczyłam i powiedziałam, że nigdy bym na to nie pozwoliła. Odpisał krótko „Od razu widać, że moja siostra" a potem wysłał serduszko i oświadczył, że prześpi się chwilę. Nie miałam nic przeciwko, w końcu sama przespałam większą część lotu. I sama miałam ochotę trochę się przespać. Wtedy szybciej mi zleci to czekanie. Włączyłam lampkę i wcisnęłam pod policzek kocyk, upewniłam się, że mam włączone dźwięki, bo obiecał, że zadzwoni jak wyląduje.

Włoska księżniczka #3 (Ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz