Odebranie świadectw pokrywało się z moimi urodzinami. A konkretniej trzydziestymi czwartymi. Agnes biegała od rana cała w stresie zupełnie jakby obawiała się, że zabraknie dla niej dokumentu ukończenia szkoły. Było to realnie niemożliwe, bo była najlepszą studentką tego rocznika i moją niebywałą dumą. Miodem na moje uszy były wszystkie komplementy jakimi obrzucano ją na spotkaniach zarządu. Kręciło mnie to jak szybko przyswajała wiedzę i za każdym jednym razem gdy siedziała przy swoim biureczku nad stosem książek i notatek miałem ogromną ochotę przełożyć ją przez blat. Niejednokrotnie to właśnie zrobiłem, ku zadowoleniu nas obojga. Albo wtedy gdy przyłączała się do konferencji, na jakich miałem przyjemność gościć. Zawsze miała to swoje pióro, które przywiozłem dla niej po powrocie ze Szwajcarii. Skrupulatnie robiła notatki powielając te swoje śmieszne kaligraficzne literki.
- Widziałeś moje szpilki?! - Zapytała niemalże zrozpaczona wywołując u mnie uśmiech zadowolenia.
Odsunąłem się od stołu zostawiajac swoje parujące wciąż śniadanie i ruszyłem luźnym krokiem w kierunku sypialni gdzie od samego rana młoda kobieta robiła z sobą rzeczy, których nazwy nigdy nie zapamiętam. Miało to jakiś związek z twarzą i włosami. Na pewno. Ale to jedyne co wiem, w każdym bądź razie poszła spać z włosami okręconymi na jakimś bardzo miękkim wałku. W sypialni zastał mnie całkowity armagedon, na co pokręciłem jedynie głową. Agnes była niezmiennie podatna na stres. Gdy i w łazience jej nie odnalazłem, ruszyłem do garderoby, gdzie z kolei stanąłem jak wryty.
- To co, widziałeś? - Zapytała z uniesioną brwią odziana w szpilki, mój krawat i perły, które jej sprezentowałem. Tylko i wyłącznie. Jej ciemne długie włosy spływały kaskadą na plecy i ramiona falując w kontrolowany sposób. Uśmiechnąłem się szeroko gdy zaczęła kręcić krawatem na prawo i lewo, a potem podparła się o szafki.
- Nie. - Zaprzeczyłem od razu ruszając w jej kierunku. Zdarłem z siebie dresy. - Pomogę ci poszukać. - Zaproponowałem opierając dłonie na kobiecych biodrach. Zachichotała spoglądając na mnie przez ramię tymi dużymi ciemnymi oczami, podkreślonymi imponującym makijażem. Czyli nie będę mógł całować jej twarzy. A szkoda, bo uwielbiam to robić.
Zgarnąłem włosy żony na prawe ramię i oparłem klatkę piersiową na jej plecach tylko po to aby cmoknąć wytatuowaną śnieżynkę na karku, w tym samym miejscu co u mnie. Jedyne utrwalone wspomnienie naszego upadku i odrodzenia. Minęło od tamtego dnia cztery lata, a ja nieustanne widzę ją z maską tlenową za każdym razem gdy mam ochotę rozpocząć kłótnie. Nie robię tego. Nie za taką cenę. Czasem oczywiście bywam złośliwy, a ona dosypuje mi soli do kawy ale głównie jesteśmy zgodnym małżeństwem z potomstwem w postaci pięciu spasionych kotów. Są realnie bardzo spasione. Tak bardzo, że przeszły na dietę.
Powróciłem myślami do chwili obecnej i zacząłem muskać całą długość kręgosłupa ukochanej mokrymi całusami. Dłońmi przebadałem całe krągłe biodra i zwinnie odwróciłem te złośnice w moim kierunku.
- To ja poszukam na łóżku. - Ustaliła z psotnym uśmiechem na czerwonych od szminki ustach.
- Nie. - Mruknąłem w jej usta. - Podsadzę cię i zobaczysz za torebkami, mam przeczucie, że będą właśnie tam. - Złapałem ją za pośladki i usadziłem na białej powierzchni wnęki. Oparła łokcie na moich ramionach, a rumieniec przebijał przez warstwę podkładu. Wplotła palce w moje włosy i otarła się wargami o mój policzek, a następnie mocno przycisnęła mnie do siebie łydkami. Ugryzła delikatnie kość policzkową gdy ja pozbywałem się bielizny, z gotowego penisa.
- Stresuje się kochanie. - Szepnęła rozchylając uda.
- Przecież będę tam razem z tobą, nic złego się nie stanie. - Zapewniłem biorąc w posiadanie jej wrażliwe ciało. Niezmiennie wilgotna powitała mnie w swoim wnętrzu, a następne obdarzyła najpiękniejszymi z jęków jakie kiedykolwiek słyszałem. - Słodki Jezu maleńka. - Jęknąłem z przyjemności, a ona zachichotała przyciskając moje usta do swoich.
CZYTASZ
Włoska księżniczka #3 (Ukończone)
RandomStał i patrzył na mnie z wyższością. Oczywiście, czego innego mogłam się spodziewać? Absolutnie niczego, jedynie życia w ciągłym jego cieniu. Ot co. Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam jak czerwień rozlewa się na moje policzki. - Na kolana. - Pow...