Jeżeli mam być szczera to muszę przyznać, że byłam tak piekielnie zestresowana swoim ślubem, iż nawet nie pamietam czy to Mattowi złożyłam przysięgę.
Nie pamietam co się stało z moim bukietem ślubnym ani jak się znalazłam przed ołtarzem. Nie wiem, czy ślubowałam po Włosku czy Angielsku. Nie wiem czy zapaliliśmy świeczki na krzesłach moich rodziców ani czy wniósł mnie na sale, czy może sama tam poszłam. Jakakolwiek świadomość wróciła do mnie gdy zmieniłam sukienkę. Całe szczęście poszła ze mna Hope i Melany. Wypytałam je o przebieg ceremonii i wszystkiego co nastąpiło później. Uspokoiły mnie mówiąc, że wszystko poszło zgodnie z planem i nawet nie było widać po mnie tego całego stresu. To dobrze. Wypiłyśmy na górze w pokoju hotelowym po kieliszku szampana, który miał mi pomóc się zrelaksować.
A jedyne co wpływało pozytywnie na moje samopoczucie to świadomość wypełnienia powinności. Pomogli mojej rodzinie zemścić się na mordercach rodziców. Zabili wszystkich co do jednego w zamian za moją rękę dla jednego z synów. Całkowitym przypadkiem było, że to właśnie Matthew zabił mężczyznę, który był dowodzącym całego feralnego planu. Po prostu tak wyszło a sam nie był świadomy kogo konkretnie zabija. Aleksandro postanowił, że jeżeli mam być żoną jednego z nich to właśnie tego, który strzelił do pomysłodawcy. Moi teściowie przystali bez zawahania. Najzwyczajniej w świecie chcieli mnie dla siebie. A to czyją żona zostanę nie odgrywało najmniejszej różnicy.
Ciekawe co by było gdybym trafiła w ręce pierworodnego, czyli Anthonego.
Teraz tak po prostu ten dług zniknął. Nie miałam noża przy szyi w postaci zobowiązań. Z moich płuc zniknęły tysiące ton, które musiałam nosić każdego jednego dnia. Po tych wszystkich latach poczułam, że oddycham. I jakie było to błogie uczucie. Zupełnie jakbym unosiła się nad ziemią. Nie musiałam się martwić, że zrobię coś czy powiem, co mogłoby doprowadzić do zerwania kontraktu. Konsekwencją mógłby być stryczek dla moich braci. I wcale nie twierdzę, że byłam święta przez ten cały czas ale świadomość odpowiedzialności na moich barkach była zabójcza.
A teraz byłam wolna na swój sposób.
Moi bracia byli wolni.
Dusze moich rodziców były spokojne.
A klatka, w której teraz zostanę zamknięta nie była złem, bo on mnie kochał i miałam nadzieję, że będzie dla mnie dobry. Obrączka nie ściągała mnie na dno rozpaczy, chociaż wielu twierdzi, że powinna. W końcu czy obowiązki żony nie powinny przerosnąć osiemnastolatki? Miałam tylko nadzieje, że on mnie w to wszystko wprowadzi, powili i cierpliwie. Pokaże mi jaka powinnam być i jak sobie radzić w tym życiu. Modliłam się o to tyle, że nie wyobrażam sobie jeśli okaże się zupełnie innym człowiekiem. Kto by mnie uratował jeśli teraz okazałby się bezwzględny? Czy moi bracia broniąc mnie nie przeleją krwi?
Błagam, bądź dla mnie dobrym mężem.
A potem zobaczyłam do jak siedzi z dziećmi swojego brata na kolanach śmiejąc dźwięcznie i moje dłonie przestały się trząść. Mimowolnie się uśmiechnęłam nie mogąc oderwać oczu od tego uroczego obrazka. Matthew był dobrym człowiekiem, który dawał dobro swoim bliskim. I być może nigdy się nie dowiem dlaczego ale moje nogi poniosły mnie mimowolnie w jego kierunku. Dłonie niekontrolowane spoczęły na jego policzkach a usta jakby miały własną wole, złączyły się z jego ustami. Zacałowałam ten śmiech, który pokochałam i za który mogłam oddać życie. A on jakby czytając mi w myślach przytrzymał moje dłonie i ucałował mnie mocniej. Jego palce ofiarowały mi przyjemne ciepło, od którego chciałam się uzależnić.
I może nie pamietam jak całował mnie przed ołtarzem ale ten pocałunek zapamiętam do końca życia. Płomienne, zaborcze, namiętne i silne. Takie były tamte pocałunki. Jesteś moja i nigdy nie pozwolę abyś w nas zwątpiła. Będziemy małżeństwem silnym jak moje ramiona i dobrym jak twoje serce. Właśnie to przekazał mi tym pocałunkiem zanim mała Charlie skrzywiła się na widok tej czułości.
CZYTASZ
Włoska księżniczka #3 (Ukończone)
RandomStał i patrzył na mnie z wyższością. Oczywiście, czego innego mogłam się spodziewać? Absolutnie niczego, jedynie życia w ciągłym jego cieniu. Ot co. Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam jak czerwień rozlewa się na moje policzki. - Na kolana. - Pow...